- Nigdy więcej mi tego
nie rób!- Ann krzyknęła na Rose, jednocześnie mocno ją przytulając, płacząc i
się śmiejąc. Dziewczyna nareszcie mogła wyjść ze szpitala. Mam nadzieję, że jej
pesymizm jest tylko przejściowy, bo nie lubię grymaszącej Rosi. Jeszcze nie
widziałam, żeby się dzisiaj uśmiechnęła. Ani wczoraj…
- A do szkoły wracasz…
kiedy?- spytała Lilly.
- Ymm… Właściwie to…
Ja…- jąkała się.
- Rosili, szybciej,
proszę. Musimy być na lotnisku za godzinę, a Ty jeszcze się nie spakowałaś!-
krzyknął tata naszej przyjaciółki.
- Jak to na lotnisku?-
oddech Ann przyspieszył.
- Bo… W sumie to
jeszcze Wam nie powiedziałam, ale… Muszę wyjechać na jakiś czas…
- Jak to wracasz do
Irlandii?!- Zayn zareagował dość gwałtownie.
- Nie na stałe, tylko
na rok, potem wracam- powiedział Niall.
- Ale… Dlaczego?-
zasmucił się Louis.
- Brakuje mi domu, a
poza tym mam tam rodzinę, a rodzice martwią się o mnie, w końcu mieszkam sam,
nie mam dziewczyny i na dodatek… Na dodatek czuję, że tak muszę, że muszę tam
jechać.
- Dobra, łapiemy-
mruknął Harry.
- Nie będziesz
tęsknił?- zapytał Lou.
- Oczywiście, że będę!
Ale ferie i wakacje spędzę tutaj, z Wami. A póki co zostaję w Londynie jeszcze
na…
- … Nowy Rok-
dokończyłam.
- I Ty nazywasz się
przyjaciółką?!- krzyknęła po chwili Maggi i zdenerwowana odbiegła od grupy.
Spojrzałam na dziewczyny szukając w nich wsparcia, ale one jedynie przebierały
z nogi na nogę, przygryzały wargi albo powstrzymywały płacz.
- Do zobaczenia…-
powiedziałam niepewnie.
- Rose… Ja nie wiem-
westchnęła Lilly i odeszła, a za nią reszta dziewczyn.
Stałam jeszcze przez
chwilę w tym samym miejscu, ale w końcu poprawiłam czapkę i wsiadłam do
samochodu. Oczywiście, że myślałam o tym, czy to dobry wybór, ale ja nie mogę
zostać, nie potrafiłabym. Uśmiechać się do nich, wiedząc to wszystko? Nie.
*Rose jest już w
Irlandii, w Mullingar. Tata zapisał ją już do jednej z tamtejszych szkół, gdzie
właśnie zmierza.*
- Baw się dobrze,
Kochanie- pocieszająco uśmiechnął się jej tata, na tyle, na ile potrafił,
musiał się przyzwyczaić do nowej sytuacji. Dziewczyna kpiąco prychnęła.- I
zapomniałbym, biorąc pod uwagę, że muszę się sprężyć, aby zdobyć wystarczająco
dużo pieniędzy, za trzy godziny mam samolot do USA, nie będę w stanie
towarzyszyć Ci, przynajmniej przez najbliższy czas, ale jeżeli coś by się
działo…
- Coś jeszcze?- oschle
przerwała mu Rose.
- W domu obok
mieszkają wspaniali ludzie, między innymi syn przyjaciółki Twojej babci, która
powiedziała, że ufa im w stu procentach. To tam udaj się po szkole. Podobno
mają syna, spróbuj się z nim zaprzyjaźnić, nie masz tu nikogo.
- Dzięki za wsparcie-
mruknęła dziewczyna i nie mając najmniejszej ochoty żegnać się, zatrzasnęła
drzwi auta.
Nałożyła sobie kaptur
na głowę, jako że pogoda równała się z jej dzisiejszym humorem. Spojrzała spod
byka na ogromny budynek, żywcem wzięty z renesansu. W tej chwili przypominał
raczej upiorny zamek Draculi, albo też innego potwora. Westchnęła głęboko, mocniej
zaciskając pięści. Poprawiła plecak i weszła do środka. Oczy uczniów
automatycznie skierowały się w jej stronę. Na pierwszy rzut oka można było
rozpoznać tamtejszą elitę. Dziewczyny niby dyskretnie szeptały coś między sobą,
co chwila chichocząc, najprawdopodobniej krytykując wygląd Rose. Jedna z nich,
szatynka, szturchnęła stojącego tyłem do Rosili chłopaka, który pod wpływem
dotknięcia ściągnął kaptur i skierował swój wzrok na dziewczynę. Ona kpiąco
spojrzała na Rosi i zaśmiała się, mówiąc coś do… Niall’a? Rose zamrugała
energicznie kilka razy, chcąc upewnić się, że wzrok nie zaczął jej szwankować w
tak zaskakująco szybkim tempie. I nie myliła się. Od razu poznała te niebieskie
tęczówki, które przyglądały jej się z równie dużym zaskoczeniem, ale można było
w nich dostrzec płomyczek radości, co jej nie umknęło. Uśmiechnęła się lekko,
choć pewnie wyszedł jej grymas. Chłopak natomiast zrozumiał jej wyraz twarzy i
ukazał białe zęby, najwyraźniej pozbawione już aparatu, w szerokim łuku.
Dziewczyna stojąca obok niego posłała mu piorunujące spojrzenie i zaczepiła
blondynkę obok, na co ta automatycznie zwróciła na mnie swoją uwagę. Wypchnęła
biodro i z miną cwanego plastiku obserwowała mnie. Niall’a najwyraźniej to nie
ruszyło, gdyż szybko do mnie podbiegł i mocno przytulił.
Zaskoczył Rose, a
biorąc pod uwagę, że większość przechodzących uczniów zatrzymała się, aby
popatrzeć, skrępował.
- Niall, ludzie
patrzą- powiedziała cicho, lekko odpychając blondyna. No, musiała przyznać, że
zmienił się przez ostatnie dwa tygodnie. Inna fryzura, zdjęty aparat,
wyćwiczony uśmiech.
- Nie spodziewałem się
Ciebie- cały czas się uśmiechał.- A może przyleciałaś osobiście wręczyć mi
pozew do sądu w sprawie nieumyślnego spowodowania śpiączki na randce?- zaśmiał
się krótko.
- Właściwie… Tata
wybrał to miejsce, nie sądziłam, że spotkam tu kogokolwiek znajomego.
- A przyjechałaś w
konkretnym celu?- spytał.
- Odpoczynek- odparła
krótko i w samą porę, bo zadzwonił dzwonek. W tym miejscu ich drogi chwilowo
musiały się rozejść. Dziewczyna udała się na lekcję wychowawczą, a chłopak na ‘ukochaną’
historię.
- Rose, poczekaj!-
krzyknął, kiedy zajęcia się skończyły. Blondynka odwróciła się momentalnie,
maszerowała dopiero od niecałej minuty, całe szczęście deszcz przestał już
padać.- Przejdę się z Tobą- zdecydowanie jej oświadczył, nie spodziewając się
odmowy, słusznie.
- Tu też należysz do
elity?- zapytała z przekąsem, chcąc… Właściwie nie chciała się go pozbywać, bo
znała tylko jego, ale nie miała też zamiaru przywiązywać się do niego i jego do
siebie, nie teraz, jest już za późno, czuła to.
- Można tak
powiedzieć- zachichotał.- Trzymają się mnie i tworzymy dużą grupkę, zwaną
elitą- sprostował.
- A Ty co robisz w Irlandii?-
spytała z ciekawości.
- Mieszkam- odparł
rozbawiony, widząc niedowierzające spojrzenie Rosi.- No nie patrz tak na mnie,
mówię poważnie, w Anglii mieszkałem od dawna, ale rodzicom tam nie szło i
wrócili na stare graty, zostałem sam i coś mnie tknęło, żeby wrócić- wzruszył
obojętnie ramionami.
- Poszedłeś za głosem
serca?- ciągnęła, nie rozumiejąc.
- W sumie tak-
uśmiechnął się, znowu.
- Tutaj mieszkasz?-
zdziwiony spojrzał na Rose, widząc, że kieruje się w stronę furtki.
- Jeżeli mieszkaniem
można nazwać jedną noc spędzoną tutaj to tak. Ale odkładam tylko plecak, bo mam
się udać do sąsiadów, którzy podobno są bardzo mili i mają syna, z którym
powinnam się zaprzyjaźnić, bo cytuję: „Nie mam tu nikogo”- ostatnim zdaniem
przedrzeźniała swego tatę.
- A to bardzo
interesujące, znam tych Twoich sąsiadów. Są mili, ale czasem wnerwiają syna, a
jeśli o niego chodzi to niezłe ciacho- zabrewkował.
- Ty tutaj mieszkasz?-
zdziwiła się.
- Po czym poznałaś? Na
pewno po opisie tego syna- zaśmiał się.
- Oczywiście-
przewróciła oczami, otworzyła drzwi wejściowe i wrzuciła do środka plecak, na
powrót je zamykając.
- W takim razie
zapraszam w nasze skromne progi- ukłonił się, otwierając dziewczynie drzwi do
jego domu. Na wstępie poczuła zapach domowego jedzenia i usłyszała tak nieznaną
jej krzątaninę.
- Niall! Chodź do
kuchni!- do uszu Rose dotarł kobiecy głos.
- Z największą
przyjemnością!- zaśmiał się chłopak, wskazując dziewczynie, żeby poszła za nim.
- Mam dylemat- zaczęła
blondynka.- Nie wiem, czy kurczaka zrobić na ostro, czy słodko- odwróciła się i
ujrzała syna wraz ze szczupłą dziewczyną lekko uśmiechającą się, stojącą obok
niego.
- Mamuś, to jest…-
rozpoczął.
- Nie, nie, nie!-
zezłościła się kobieta.- Dzisiaj przychodzi do nas córka Państwa Black. Będzie
na obiedzie i kolacji. Nie zgadzam się na przyprowadzanie żadnych dziewczyn, bo
się jeszcze wystraszy kruszyna!- zbulwersowała się.
- Kochanie!- do kuchni
wstąpił dobrze zbudowany mężczyzna, tata Niall’a.- W tym domu tak rzadko
zjawiają się rówieśniczki Niall’a, pozwól mu.
Blondyn zrobił
przysłowiowego facepalm’a i pokręcił głową z dezaprobatą.
- Nie zgadzam się!
Obiecaliśmy zająć się nią i nie mamy czasu na żadne odstępstwa!- kobieta
tupnęła nogą.
Kłótnia mogłaby
jeszcze trwać, gdyby nie interwencja Rosili.
- Nazywam się Rose
Black, jestem wspomnianą wcześniej córką Państwa Black- uśmiechnęła się
serdecznie, wyciągając rękę do Pani Horan. Kobieta niepewnie uścisnęła dłoń,
która potem skierowała się w stronę mężczyzny. Blondyn omal nie wybuchł
śmiechem, powstrzymywał się jak mógł, zasłaniając ręką usta.
- Ostre czy słodkie?-
kobieta uśmiechnęła się szeroko, obracając zaistniałą sytuację w żart, którym
była.
- Już i tak
wystarczająco się narzucam, zgadując po zapachu wszystko będzie pyszne-
zagadnęła Rose, czym najwyraźniej zdobyła uznanie gospodyni.
- Usiądź proszę,
napijesz się czegoś?- chęci kobiety były zupełnie szczere, zachowywała się, jak
dobra ciocia.
- Dziękuję- uprzejmie
odparła dziewczyna, siadając przy kuchennym blacie.- Może pomóc?
- Eee tam, jeszcze
sobie radzę- zaśmiała się radośnie.- Nialler, przedstawiłbyś się.
- Mamo, chodzę z nią
do szkoły w Londynie, uwierz mi, że się znamy- spokojnie wytłumaczył kobiecie.
- Opowiedz nam coś o
sobie- stwierdziła po chwili starsza blondynka, wracając do przyrządzania
kurczaka.
#OdAutorki
Ta dammm!!!!
Wróciłam! Niestety po świętach nauczyciele postanowili nas pokatować i nie miałam chwili wytchnienia. Już jestem i mam pomysł, niedługo koniec opowiadania, Kochani :)
Krótkie, wiem, ale wystarcza ;)
Następne jest już całe zaplanowane, ale nie wiem, czy będę kontynuować pisanie, oczywiście całym sercem się postaram <3
+ Wiem, że rodzice Niall'a są rozwiedzeni, ale na potrzebę opowiedania- nie.
++ Jest wiele niezrozumiałych sytuacji i przemyśleń, które mogą się rozwiązać dopiero w epilogu ^^
Tak też do napisania :D
Ask: http://ask.fm/PoniKowalska
Twitter: @KatyRoseCollins
Love xoxo
Niall's wife :)