piątek, 19 kwietnia 2013

Część 11. Everything has changed...


- Nigdy więcej mi tego nie rób!- Ann krzyknęła na Rose, jednocześnie mocno ją przytulając, płacząc i się śmiejąc. Dziewczyna nareszcie mogła wyjść ze szpitala. Mam nadzieję, że jej pesymizm jest tylko przejściowy, bo nie lubię grymaszącej Rosi. Jeszcze nie widziałam, żeby się dzisiaj uśmiechnęła. Ani wczoraj…

- A do szkoły wracasz… kiedy?- spytała Lilly.

- Ymm… Właściwie to… Ja…- jąkała się.

- Rosili, szybciej, proszę. Musimy być na lotnisku za godzinę, a Ty jeszcze się nie spakowałaś!- krzyknął tata naszej przyjaciółki.

- Jak to na lotnisku?- oddech Ann przyspieszył.

- Bo… W sumie to jeszcze Wam nie powiedziałam, ale… Muszę wyjechać na jakiś czas…

 

- Jak to wracasz do Irlandii?!- Zayn zareagował dość gwałtownie.

- Nie na stałe, tylko na rok, potem wracam- powiedział Niall.

- Ale… Dlaczego?- zasmucił się Louis.

- Brakuje mi domu, a poza tym mam tam rodzinę, a rodzice martwią się o mnie, w końcu mieszkam sam, nie mam dziewczyny i na dodatek… Na dodatek czuję, że tak muszę, że muszę tam jechać.

- Dobra, łapiemy- mruknął Harry.

- Nie będziesz tęsknił?- zapytał Lou.

- Oczywiście, że będę! Ale ferie i wakacje spędzę tutaj, z Wami. A póki co zostaję w Londynie jeszcze na…

 

- … Nowy Rok- dokończyłam.

- I Ty nazywasz się przyjaciółką?!- krzyknęła po chwili Maggi i zdenerwowana odbiegła od grupy. Spojrzałam na dziewczyny szukając w nich wsparcia, ale one jedynie przebierały z nogi na nogę, przygryzały wargi albo powstrzymywały płacz.

- Do zobaczenia…- powiedziałam niepewnie.

- Rose… Ja nie wiem- westchnęła Lilly i odeszła, a za nią reszta dziewczyn.

Stałam jeszcze przez chwilę w tym samym miejscu, ale w końcu poprawiłam czapkę i wsiadłam do samochodu. Oczywiście, że myślałam o tym, czy to dobry wybór, ale ja nie mogę zostać, nie potrafiłabym. Uśmiechać się do nich, wiedząc to wszystko? Nie.

 

*Rose jest już w Irlandii, w Mullingar. Tata zapisał ją już do jednej z tamtejszych szkół, gdzie właśnie zmierza.*

 

- Baw się dobrze, Kochanie- pocieszająco uśmiechnął się jej tata, na tyle, na ile potrafił, musiał się przyzwyczaić do nowej sytuacji. Dziewczyna kpiąco prychnęła.- I zapomniałbym, biorąc pod uwagę, że muszę się sprężyć, aby zdobyć wystarczająco dużo pieniędzy, za trzy godziny mam samolot do USA, nie będę w stanie towarzyszyć Ci, przynajmniej przez najbliższy czas, ale jeżeli coś by się działo…

- Coś jeszcze?- oschle przerwała mu Rose.

- W domu obok mieszkają wspaniali ludzie, między innymi syn przyjaciółki Twojej babci, która powiedziała, że ufa im w stu procentach. To tam udaj się po szkole. Podobno mają syna, spróbuj się z nim zaprzyjaźnić, nie masz tu nikogo.

- Dzięki za wsparcie- mruknęła dziewczyna i nie mając najmniejszej ochoty żegnać się, zatrzasnęła drzwi auta.

 
Nałożyła sobie kaptur na głowę, jako że pogoda równała się z jej dzisiejszym humorem. Spojrzała spod byka na ogromny budynek, żywcem wzięty z renesansu. W tej chwili przypominał raczej upiorny zamek Draculi, albo też innego potwora. Westchnęła głęboko, mocniej zaciskając pięści. Poprawiła plecak i weszła do środka. Oczy uczniów automatycznie skierowały się w jej stronę. Na pierwszy rzut oka można było rozpoznać tamtejszą elitę. Dziewczyny niby dyskretnie szeptały coś między sobą, co chwila chichocząc, najprawdopodobniej krytykując wygląd Rose. Jedna z nich, szatynka, szturchnęła stojącego tyłem do Rosili chłopaka, który pod wpływem dotknięcia ściągnął kaptur i skierował swój wzrok na dziewczynę. Ona kpiąco spojrzała na Rosi i zaśmiała się, mówiąc coś do… Niall’a? Rose zamrugała energicznie kilka razy, chcąc upewnić się, że wzrok nie zaczął jej szwankować w tak zaskakująco szybkim tempie. I nie myliła się. Od razu poznała te niebieskie tęczówki, które przyglądały jej się z równie dużym zaskoczeniem, ale można było w nich dostrzec płomyczek radości, co jej nie umknęło. Uśmiechnęła się lekko, choć pewnie wyszedł jej grymas. Chłopak natomiast zrozumiał jej wyraz twarzy i ukazał białe zęby, najwyraźniej pozbawione już aparatu, w szerokim łuku. Dziewczyna stojąca obok niego posłała mu piorunujące spojrzenie i zaczepiła blondynkę obok, na co ta automatycznie zwróciła na mnie swoją uwagę. Wypchnęła biodro i z miną cwanego plastiku obserwowała mnie. Niall’a najwyraźniej to nie ruszyło, gdyż szybko do mnie podbiegł i mocno przytulił.

Zaskoczył Rose, a biorąc pod uwagę, że większość przechodzących uczniów zatrzymała się, aby popatrzeć, skrępował.

- Niall, ludzie patrzą- powiedziała cicho, lekko odpychając blondyna. No, musiała przyznać, że zmienił się przez ostatnie dwa tygodnie. Inna fryzura, zdjęty aparat, wyćwiczony uśmiech.

- Nie spodziewałem się Ciebie- cały czas się uśmiechał.- A może przyleciałaś osobiście wręczyć mi pozew do sądu w sprawie nieumyślnego spowodowania śpiączki na randce?- zaśmiał się krótko.

- Właściwie… Tata wybrał to miejsce, nie sądziłam, że spotkam tu kogokolwiek znajomego.

- A przyjechałaś w konkretnym celu?- spytał.

- Odpoczynek- odparła krótko i w samą porę, bo zadzwonił dzwonek. W tym miejscu ich drogi chwilowo musiały się rozejść. Dziewczyna udała się na lekcję wychowawczą, a chłopak na ‘ukochaną’ historię.

 

- Rose, poczekaj!- krzyknął, kiedy zajęcia się skończyły. Blondynka odwróciła się momentalnie, maszerowała dopiero od niecałej minuty, całe szczęście deszcz przestał już padać.- Przejdę się z Tobą- zdecydowanie jej oświadczył, nie spodziewając się odmowy, słusznie.

- Tu też należysz do elity?- zapytała z przekąsem, chcąc… Właściwie nie chciała się go pozbywać, bo znała tylko jego, ale nie miała też zamiaru przywiązywać się do niego i jego do siebie, nie teraz, jest już za późno, czuła to.

- Można tak powiedzieć- zachichotał.- Trzymają się mnie i tworzymy dużą grupkę, zwaną elitą- sprostował.

- A Ty co robisz w Irlandii?- spytała z ciekawości.

- Mieszkam- odparł rozbawiony, widząc niedowierzające spojrzenie Rosi.- No nie patrz tak na mnie, mówię poważnie, w Anglii mieszkałem od dawna, ale rodzicom tam nie szło i wrócili na stare graty, zostałem sam i coś mnie tknęło, żeby wrócić- wzruszył obojętnie ramionami.

- Poszedłeś za głosem serca?- ciągnęła, nie rozumiejąc.

- W sumie tak- uśmiechnął się, znowu.

 

- Tutaj mieszkasz?- zdziwiony spojrzał na Rose, widząc, że kieruje się w stronę furtki.

- Jeżeli mieszkaniem można nazwać jedną noc spędzoną tutaj to tak. Ale odkładam tylko plecak, bo mam się udać do sąsiadów, którzy podobno są bardzo mili i mają syna, z którym powinnam się zaprzyjaźnić, bo cytuję: „Nie mam tu nikogo”- ostatnim zdaniem przedrzeźniała swego tatę.

- A to bardzo interesujące, znam tych Twoich sąsiadów. Są mili, ale czasem wnerwiają syna, a jeśli o niego chodzi to niezłe ciacho- zabrewkował.

- Ty tutaj mieszkasz?- zdziwiła się.

- Po czym poznałaś? Na pewno po opisie tego syna- zaśmiał się.

- Oczywiście- przewróciła oczami, otworzyła drzwi wejściowe i wrzuciła do środka plecak, na powrót je zamykając.

- W takim razie zapraszam w nasze skromne progi- ukłonił się, otwierając dziewczynie drzwi do jego domu. Na wstępie poczuła zapach domowego jedzenia i usłyszała tak nieznaną jej krzątaninę.

- Niall! Chodź do kuchni!- do uszu Rose dotarł kobiecy głos.

- Z największą przyjemnością!- zaśmiał się chłopak, wskazując dziewczynie, żeby poszła za nim.

- Mam dylemat- zaczęła blondynka.- Nie wiem, czy kurczaka zrobić na ostro, czy słodko- odwróciła się i ujrzała syna wraz ze szczupłą dziewczyną lekko uśmiechającą się, stojącą obok niego.

- Mamuś, to jest…- rozpoczął.

- Nie, nie, nie!- zezłościła się kobieta.- Dzisiaj przychodzi do nas córka Państwa Black. Będzie na obiedzie i kolacji. Nie zgadzam się na przyprowadzanie żadnych dziewczyn, bo się jeszcze wystraszy kruszyna!- zbulwersowała się.

- Kochanie!- do kuchni wstąpił dobrze zbudowany mężczyzna, tata Niall’a.- W tym domu tak rzadko zjawiają się rówieśniczki Niall’a, pozwól mu.

Blondyn zrobił przysłowiowego facepalm’a i pokręcił głową z dezaprobatą.

- Nie zgadzam się! Obiecaliśmy zająć się nią i nie mamy czasu na żadne odstępstwa!- kobieta tupnęła nogą.

Kłótnia mogłaby jeszcze trwać, gdyby nie interwencja Rosili.

- Nazywam się Rose Black, jestem wspomnianą wcześniej córką Państwa Black- uśmiechnęła się serdecznie, wyciągając rękę do Pani Horan. Kobieta niepewnie uścisnęła dłoń, która potem skierowała się w stronę mężczyzny. Blondyn omal nie wybuchł śmiechem, powstrzymywał się jak mógł, zasłaniając ręką usta.

- Ostre czy słodkie?- kobieta uśmiechnęła się szeroko, obracając zaistniałą sytuację w żart, którym była.

- Już i tak wystarczająco się narzucam, zgadując po zapachu wszystko będzie pyszne- zagadnęła Rose, czym najwyraźniej zdobyła uznanie gospodyni.

- Usiądź proszę, napijesz się czegoś?- chęci kobiety były zupełnie szczere, zachowywała się, jak dobra ciocia.

- Dziękuję- uprzejmie odparła dziewczyna, siadając przy kuchennym blacie.- Może pomóc?

- Eee tam, jeszcze sobie radzę- zaśmiała się radośnie.- Nialler, przedstawiłbyś się.

- Mamo, chodzę z nią do szkoły w Londynie, uwierz mi, że się znamy- spokojnie wytłumaczył kobiecie.

- Opowiedz nam coś o sobie- stwierdziła po chwili starsza blondynka, wracając do przyrządzania kurczaka.

#OdAutorki

Ta dammm!!!!
Wróciłam! Niestety po świętach nauczyciele postanowili nas pokatować i nie miałam chwili wytchnienia. Już jestem i mam pomysł, niedługo koniec opowiadania, Kochani :)
Krótkie, wiem, ale wystarcza ;)
Następne jest już całe zaplanowane, ale nie wiem, czy będę kontynuować pisanie, oczywiście całym sercem się postaram <3
+ Wiem, że rodzice Niall'a są rozwiedzeni, ale na potrzebę opowiedania- nie.
++ Jest wiele niezrozumiałych sytuacji i przemyśleń, które mogą się rozwiązać dopiero w epilogu ^^
Tak też do napisania :D
Ask: http://ask.fm/PoniKowalska
Twitter: @KatyRoseCollins
Love xoxo
Niall's wife :)

środa, 3 kwietnia 2013

Hejo Misiaczki <33
Z gory przepraszam, ze bez polskich liter. Juz sie tlumacze. Troszeczke przeskrobalam i tata sie mocno wkurzyl, a co sie z tym wiaze zabral laptopa... I niestety nie wiem, kiedy pojawi sie rozdzial, albo cokolwiek, bo jak wroca (wyjechali) to 'zobaczymy, czy bede mogla dostac laptopa'. Czyli dupnie, Kochani :(
Ale szybciutko nadrobie jak tylko dostane Larry'ego (to imie po prostu mi sie podoba, a nie nazwalam tak laptopa, bo jestem Larry Shipper czy cos :|).
Jednak nie zapominajcie o moim blogu, bo moze mi sie zbierze i wymecze sie piszac tu, gdzie pisze :)
Love xoxo
Niall's wife :)