niedziela, 23 września 2012

Część 26.


Cóż… Ten rozdział powinien być smutny, a czy mi wyjdzie- nie wiem, bo słucham LWWY, a przy tym nie da się smucić! :D

-------------------------------------------------------------------------

Stanęłam przed drzwiami z nadzieją, że Eleanor śpi. Zapukałam. Niestety ona mi otworzyła.

E: Och, Melody!

Przytuliła mnie.

E: Co Cię tu tak wcześnie sprowadza?

M: Yyy… Kobiece sprawy. Wiesz, ostatni dzień okresu i mi się skończyły.

E: Aaa… Dobra. Wejdź.

Posłuchałam. Musiałam coś wymyślić. Coraz częściej kłamię, oszukuję, używam jakiś gierek, chwytów psychologicznych… To przez Ann. Za dużo czasu z nią. Stałam w przy drzwiach. Ciekawe, czy to dziwne, że jestem w kurtce i butach… :) Z podłogi (?!) wstał Louis w piżamie i się przeciągnął. Na mój widok natychmiast spuścił głowę, aby zaraz znów na mnie spojrzeć. Otworzył usta, jednak ja gestem pokazałam mu, żeby był cicho i następnie wskazałam na łazienkę, z której wydobywały się odgłosy krzątaniny.

E: Proszę.

Wręczyła mi małą reklamóweczkę.

M: Dzięki.

Nie patrząc już nawet na Louisa- wyszłam. Wróciłam do pokoju. Niall łaził zdenerwowany po apartamencie. W końcu mnie zauważył, podbiegł i mocno przytulił.

N: Wiesz, jak się martwiłem?!

M: Byłam u Eleanor.

N: W kurtce?!

M: Wcześniej na spacerze.

N: Dlaczego mam Ci wierzyć?!

M: Przestań krzyczeć!

N: Gdzie byłaś?!

M: Powiedziałam Ci!

Teraz staliśmy już ze dwa metry od siebie, ciągle wrzeszcząc.

N: Nie wierzę!

M: Zaufanie to podstawa związku!

N: To może ten związek jest bez sensu!

Zamilkłam. Do oczu napłynęły mi łzy. Szukałam w spojrzeniu Nialla… czegokolwiek. Znalazłam złość, wściekłość, a zaraz potem smutek.

N: Melody, przepraszam…

M: Masz rację. Nie ma to sensu.

Wybiegłam z pokoju, płacząc przy tym, jak dziecko. Na korytarzu napotkałam Ann, która pewnie słysząc krzyki, postanowiła sprawdzić, co się dzieje. Mocno się w nią wtuliłam. Potrzebowała teraz jej wsparcia. Jak nikogo innego. Bez względu na to, co powie.

A: Nie jest Ciebie wart. Cii.

M: Zdradziłam go.- wyszeptałam- Z jego przyjacielem.

Ann zesztywniała. Trzymała mnie na wyciągnięcie ramion. Byłam, jak trup. Zupełnie nie potrafiłam stać na nogach.

A: Przesłyszałam się?

Spuściłam głowę i nadal płacząc pokręciłam nią przecząco.

A: Czy Ty wiesz, co najlepszego zrobiłaś?!

Powtórzyłam ruch.

A: Chodź.

„Zaniosła” mnie do siebie.

Z: Co jest?!

A: Długa historia. Proszę, Zayn, idź do Nialla. To ważne.

Pokiwał głową na znak, że się zgadza. Wyszedł.

A: Jak to się stało?

*Ann*

Nawet nie wie, w co się wpakowała. W sumie fajnie byłoby mieć obu… Ale jest teraz tak załamana, że nie będę jej tego uświadamiać.

M: Bo… On.. był.. głodny.. poszedł… Louis… Eleanor… pocałunek… odwzajemniłam… wygoniłam… wrócił… nie wie…

I tyle udało jej się powiedzieć. O dziwo zrozumiałam. Lou chciał odreagować kłótnię z El i poszedł do Melody. Pocałował ją i ona teraz cierpi. Jedno nie zastanawia. Dlaczego ona to odwzajemniła? Przecież kocha Nialla. A przynajmniej tak mówi. A skoro on nie wie, to dlaczego ona płacze? Trudno będzie to wyprostować. Ja jestem inna. Zawsze potrafię znaleźć rozwiązanie. I no jestem bardziej inteligentna. Haha. Taaaak… Moja pseudo-inteligencja rozbraja :D

Z Zaynem dałam sobie spokój. Nie mogę go skrzywdzić. Nie dlatego, że pomiędzy mną, a Hazzą nie jest dobrze. Myślałam, że coś z tego będzie…

A wracając do problemu Melody…

A: Musisz udawać, że nic się nie stało. Wrócić i porozmawiać z Niallem. Wyjaśnić, ale pominąć ten moment ze zdradą. Może, jak już będziecie małżeństwem…

M: Ale ja nie umiem spojrzeć mu w oczy!

A: Cicho, nie płacz.

M: Jak mam nie krzyczeć?! Jak mam nie płakać?!

A: Melody, cholera, uspokój się!

Lekko chlipała, ale przynajmniej trochę się uspokoiła. Z zewnątrz.

A: Posłuchaj. Jeżeli będziesz płakać- on będzie cierpiał. Bądź silna. I przykro mi, ale musisz… pogadać z Louisem. Nie można tak tego zostawić.

Pokiwała głową.

A: A teraz wytrzyj łzy. Dzisiaj idziemy do klubu, rozumiesz? Wszyscy będziemy się świetnie bawić. Zajmę się Eleanor. Zayn Niallem.

M: Ale Zayn…

A: O niczym mu nie powiem. Po prostu będzie miał upić Nialla.

M: Ale on miał nie pić…

A: Lepiej żeby odreagował to alkoholem niż…

M: Nie kończ.

A: Lepiej Ci już?

M: Tak.

A: W takim razie… Wiesz, że nie byłoby źle, gdybyś miała obu. Obaj zabawni. Jeden przystojny…

M: Ann!

Powiedziała uśmiechając się lekko.

A: Widzisz? Od razu lepiej.

Zaśmiałyśmy się.

A: To teraz idź do niego i porozmawiaj, ale pomijając…

M: Wiem.

Wstała, ale wróciła do mnie i mocno przytuliła.

M: Dziękuję. Nie wiem, co bym bez Ciebie zrobiła.

A: Zaprzyjaźniłabyś się z Dan.

M: Nie kuś losu.

Uniosła kąciki ust. Poszła.

*Zayn* *W tym samym czasie*

Nie wiem, co się stało, ale jest nieźle wkurzony. Albo raczej smutny. Mieszanka wybuchowa.

N: Zacząłem krzyczeć. Zupełnie bez sensu. Krzyczałem na nią. Na moją kochaną Melody. Na moją śliczną, bezbronną Melody. Ona będzie zła. Bardzo zła. Bardzo, bardzo zła.

Mówił i płakał. Śmiał się. Chyba wariuje.

Z: Nie jest zła.

N: Jest!... Przepraszam.

Z: Nie przepraszaj. Nie jest zła, bo kiedy Ann z nią weszła, była cała roztrzęsiona. Płakała.

N: Przeze mnie!!!

I znowu płakał. Nie no, Zayn. Ty to jednak potrafisz pocieszać.

Z: Ale musicie sobie wszystko wyjaśnić.

Uspokoił się i odpowiedział.

N: Masz rację. Idę do niej.

I wyszedł. A ja mam rację! :D No co tu się dziwić, zawsze mam rację. No może prawie zawsze…

*Z mojego punktu widzenia :)*

Niall i Melody zderzyli się na korytarzu.

N, M: Przepraszam.

I namiętnie się pocałowali, tak jakby zaraz miał się skończyć świat. Najwyraźniej rozmowa nie jest potrzebna.

*Louis*

Otworzyłem drzwi. Już nie mogłem znieść tej napiętej atmosfery. Eleanor cały czas czepia się mnie, że nie zwracam na nią uwagi. Po prostu założyłem kurtkę, wziąłem buty i wyszedłem. Na korytarzu… Ten widok za bardzo mnie bolał. Sam nie wiem dlaczego. Poczułem, jakby ktoś przeszywał mnie na wylot. Jak najszybciej dotarłem do schodów. Na windę musiałbym czekać.  Wybiegłem na dwór. Zimno, ale to nic. Jest jeszcze wcześnie. Jestem rozdarty. Niall to mój przyjaciel. A Mely przyjaciółka. Są razem, a ja ją kocham. Tak myślę. Od… tygodnia. To śmieszne. Przecież jestem z Eleanor. Ona mnie kocha, a ja ją. W takim razie, dlaczego jej tego nie okazuję? Krzyki. Wyraźnie z naszego hotelu. Czyje? To chyba…

-------------------------------------------------------------------------

Wiem, wiem.

Ale znowu wena odeszła. I jeszcze ta nowa piosenka… :)

Jeżeli będzie… 10 komentarzy od różnych osób- dostaniecie nową część (w następnym tygodniu)

Kocham <333

Niall’s wife :)

piątek, 21 września 2012

Część 25.


*Niall*

Boże, dzięki Ci za taką dziewczynę! Wybacza, wybacza i wybacza! Za każdym razem! O nie. Może to źle. Może powinienem odejść. Może ja źle na nią wpływam. Nie! I tak nie mógł bym odejść. Sam jest managerką. A cierpienie narastałoby we mnie. Egoista! Nie zasługuję na nią. Nikt na nią nie zasługuje. A może gdybym znalazł jej chłopaka… Wróć! Ja jestem jej chłopakiem! Ona jest moją dziewczyną. Miłością mojego życia. A ja jestem jej. Miłością. A może nie? Może…

N: Melody?

M: Hmm?

Odwróciła się do mnie. Już trzymała klamkę.

N: Tak się zastanawiam, czy…?

Przerwałem. Przecież to głupie.

M: Czy…?

Uśmiechnęła się. Nie no, ona taka nie jest. Ale ma w sobie mnóstwo dobra. Czyli może…

N: Czy… Ty jesteś ze mną z litości?

Wypaliłem. Otworzyła oczy szerzej ze zdziwienia.

N: Nieważne. Nie było pytania.

Spuściłem głowę.

M: Chcesz wiedzieć?

Pojawiły się we mnie kolejne wątpliwości. A więc jednak tak. Pokiwałem twierdząco głową, nadal gapiąc się w czerwony dywan, na którym stałem.

M: Jesteś niewychowanym idiotą, zboczeńcem, niepoprawnym optymistą, pijakiem, flirciarzem i narcyzem.

Do oczu napłynęły mi łzy.

M: Ale gdyby zabrakło jednej z tych cech- nie byłbyś mój. Bo kocham Cię za to, jaki jesteś.

Podeszła i przytuliła mnie.

N: Kocham Cię.- wyszeptałem.

Oderwała się ode mnie i pociągnęła za rękę w stronę drzwi. Weszliśmy do pokoju naprzeciwko, jak się okazało- do pokoju Liama i Danielle.

M: Cześć wszystkim! Propozycje?

H: Klub.

Z: Kręgle.

L: Wesołe miasteczko.

E: Zakupy.

D: Zakupy.

N: Coś do jedzenia.

Ax: Golf chyba się nie nadaje.

A: Zostańmy w swoich pokojach.

H: Klub, mówię Wam. Jest późno, więc idealnie.

Z: Ale kręgle są lepsze.

L: Wolę wesołe miasteczko.

E, D: Zakupy są odpowiednie. Zawsze.

N: Jestem głodny!

M: Stop. Louis, mógłbyś myśleć.

Ls: Cały czas to robię i nic nie wymyśliłem. Chyba sobie dam spokój z tym myśleniem, bo to nieopłacalne i męczące.

Parsknęliśmy śmiechem, a zmęczony Lou przetarł oczy i ziewnął.

N: Myślę, że najpierw…

L: Pójdziemy coś zjeść, wrócimy i czas dla siebie, w HOTELU.

To ostatnie słowo podkreślił, patrząc przy tym na Harrego i Ann. Oni tylko przewrócili oczami.

L: Skoro już to sobie wyjaśniliśmy to wejdziemy do…

N: Największego punktu żywieniowego w całym Las Vegas!!!

M: Czyli…?

N: Burrrito place!!!

Moja dziewczyna zaśmiała się. Poszliśmy na miasto. Trochę przebyliśmy, zanim dotarliśmy. Za każdym razem, kiedy całowałem Melody rozlegało się głośne „Fuuuuuuuu”. Zjedliśmy wszystko. Znaczy ja zjadłem wszystko… :D Biedna Mel. Nie najadła się. Ja też. Ja nigdy nie jestem najedzony. Wróciliśmy do hotelu. Siedzieliśmy w pokoju i oglądaliśmy komedię romantyczną. Fuj! Ale taki los chłopaka -,-

N: Głodny jestem.

M: Jeszcze?

N: Nooo. Idę do kuchni, do restauracji obok hotelu. Wracam za godzinkę.

M: Niall, ale jest późno…

N: Jesteś dzielna. A jak wrócę…

I pocałowałem ją czule w usta. Zadziałało. Zgodziła się. Założyłem czapkę, bluzę z kapturem i wyszedłem.

*Melody*

Och! Znowu mnie zostawił! Jedzenie zawsze jest ważniejsze! Dobijające. :(

Usłyszałam krzyki. To chyba Loui i Eleanor. Tak jakby się kłócili. Trzaskanie drzwi. Wróciłam do filmu. Ale nagle usłyszałam pukanie. Otworzyłam. Stał przed nimi Louis.

Ls: M-mogę wejść?

M: Tak, jasne.

Wpuściłam go do środka. Usiedliśmy na kanapie, wyłączyłam DVD.

Ls: Słyszałaś?

M: Tak.

Ls: Kłócimy się od jakiegoś czasu. Nie układa nam się. Ciągłe zgrzyty… A jak u Was?

M: Też nie najlepiej. On ciągle ‘jedzenie’ i ‘jedzenie’. Jest ważniejsze ode mnie…

Zaczął głaskać mnie po włosach, po policzku. Nasze twarze zbliżały się. Oddechy przyspieszały. Pocałował mnie. Odwzajemniłam to. Był taki delikatny, ciągle głaskał mnie po policzku. Poczułam coś dziwnego. Takie jakieś ciepło. Nie! Co ja robię?! Odsunęłam się od niego gwałtownie i spuściłam głowę. On też wyraźnie się zawstydził.

M: Ja nie powinnam… Nie powinnam tego odwzajemnić. A Ty nie powinieneś zaczynać. Nic się nie wydarzyło. Myślę, że powinieneś już iść.

Ls: Ale Melody, ja nie mogę dłużej udawać, że nic do Ciebie nie czuję!

M: Louis, wyjdź!

Zacisnął szczękę, wstał i opuścił nasz pokój. Co ja najlepszego zrobiłam?! Zdradziłam go! Zdradziłam Nialla! Co ja mam teraz zrobić? Powiedzieć? Ukryć? A co jeśli Louis powie? Co z nim? On też zdradził Eleanor. Jak ja im wszystkim spojrzę w oczy? Niall wrócił.

N: Zamknięte.- powiedział ze smutkiem w głosie.

Wymusiłam uśmiech. Usiadł obok mnie i namiętnie pocałował. Nie potrafiłam mu się odwdzięczyć tym samym. Przerwał i próbował spojrzeć mi w oczy, jednak ja uparcie unikałam jego wzroku.

N: Co się stało, Kochanie?

Do oczu napłynęły mi łzy. Nie mogę mu powiedzieć, wiem, jak bardzo go tym zranię. Dlaczego on przyszedł?! Dlaczego dzisiaj?! Dlaczego akurat Nialla nie było?! Inaczej nie doszłoby do tego pocałunku. Wymyśliłam coś na poczekaniu.

M: Ten chłopak i ta dziewczyna. Rozstali się. Ona go zdradziła z jego najlepszym przyjacielem. W filmie.

Jak dobrze, że go oglądałam.

N: Och, Skarbie.

Przytulił mnie bardzo mocno. Tak, jak najbardziej kochałam. Właśnie, kochałam… Nie wiem, co teraz… Rozpłakałam się na dobre.

N: Ciii. To tylko film. Takie rzeczy nie dzieją się naprawdę.


A jednak dzieją! Rozryczałam się jeszcze bardziej. W końcu przez moje łzy, zasnęłam na Niallu. Budziłam się jednak wiele razy i pomimo, że on spał, przepraszałam go.

*Rano*

Po raz kolejny się obudziłam. Jest 7.00. Poszłam do łazienki. Oczy podpuchnięte. Umyłam się i ubrałam w to:

 

Jeszcze wory pod oczami potraktowałam korektorem i fluidem. Bezbarwny błyszczyk i gotowe. Wzięłam koc i przykryłam Nialla. Niech śpi. Poszłam do Ann. Stałam przed drzwiami, ale stwierdziłam, że ona jest pod wpływem kłótni, czyli będzie mówiła, że mam to olać i bawić się oboma. Wróciłam więc po kurtkę i wyszłam z hotelu. Spacerowałam i cicho nie było. Muzyka wydobywała się ze sklepów, klubów, barów, etc. Z kim mam pogadać? Ruszyłam z powrotem do hotelu. Do Louisa.

----------------------------------------------------------------------------------

Dobry, Kochane :*

Dziękuję za dzisiejsze popołudnie ♥


Wiecie, komu dziękuję. :)


Powtarzamy Kamikaze? :D


Jestem wykończona. Naprawdę chciałam dodać już przedwczoraj, ale nie było prądu i tym samym internetu. Rozdział był już w połowie napisany.

A propos… Co myślicie?

Spodziewałyście się zdrady?

Jeżeli myślicie, że to punkt kulminacyjny to się mylicie.

W Las Vegas wszystko się zmieni… ^^

Co dokładnie?

O tym za 8 komentarzy (jeżeli pojawi się tyle w weekend).

Komentujcie. Pobijcie rekord!

Kocham <333

Niall’s wife :)

sobota, 15 września 2012

Część 24.


Jesteśmy w Las Vegas, na lotnisku. Wczorajsza kłótnia Ann i Hazzy była straszna. Jeszcze chwila i doszłoby do bójki. Nikt z nas nie wie, o co poszło, ale było ostro. Jednak Ann jest silna. Nie, ona się tym chyba nie przejęła. Teraz będzie grała twardzielkę, flirtowała z kim popadnie… Oni serio do siebie pasują. Robią to samo. Czy do nich nie dociera, że powinni być razem? Niall mnie przytulił od tyłu.

N: Za dużo czasu z wariatami.

Powiedział i zaczął całować mnie po szyi.

M: Niall.

Mruknęłam. Znamy się w sumie nie długo, jesteśmy razem jeszcze krócej, a on już zdążył zorientować się, co doprowadza mnie do szaleństwa.

M: Niall, przestań. Ktoś może zobaczyć.

N: Teren… dla… vipów…

Mówił między pocałunkami. Jednak ja odwróciłam się przodem do niego i odsunęłam o krok.

M: W hotelu będzie bardziej prywatnie. Wystarczająco problemów mamy w Londynie.

N: Ale ja tak nie chcę.

Przysunął się bliżej. Ja ponownie postawiłam krok w tył.

M: Kochasz mnie?

N: Co to za pytanie? Pewnie, że tak.

M: Jak kocha to poczeka.

Zgasiłam go. Spuścił głowę i z miną obrażonego dziecka usiadł na fotelu.

M: No nie gniewaj się.

Louis już chyba się popłakał ze śmiechu, patrząc na nas. Usiadłam Niallowi na kolanach i zaczęłam głaskać po włosach. On natomiast odwrócił głowę.

M: Proszę. Nie bądź zły. Nie lubię się kłócić.

N: …

M: Teraz jest mi smutno.

Zeszłam z niego i poszłam do Danielle i Eleanor, które widząc moją smutną, aczkolwiek wymuszoną minę, spoważniały. Niall przeprosi za trzy, dwa, jeden…

N: Przepraszam.

Wstał. Bingo! Podszedł do mnie.

N: Kocham Cię, więc poczekam. Tylko nie bądź smutna. Uśmiechnij się, proszę.

Odwróciłam się do niego i promiennie uśmiechnęłam.

N: Chwyty psychologiczne?

M: Jak najbardziej.

N: Działają, ale wiedz, że cierpliwy nie jestem.

Uśmiechnął się, przygryzając dolną wargę. Klepnęłam go po ramieniu i przeszłam do Ann.

M: Jak tam?

A: Cały czas gadałam z Zaynem. Naprawdę fajny. I już nie ma dziewczyny…

M: Ann, daj spokój. Nic dobrego z tego nie wyniknie. Wiesz o tym. I już na pewno nie wciągaj w to Zayna. Skrzywdzisz go.

A: Dlaczego?!- zareagowała gwałtownie- Może się zakocham. Może to ten. Może…

M: Ann, proszę. Rób co chcesz, tylko nie wciągaj w to osób trzecich. Dla mnie.

Przewróciła oczami i poszła do Zayna. Jak zwykle musi robić co chce! Mam tego po dziurki w nosie!

N: Ej, co się dzieje?

Zjawił się obok mnie niespodziewanie.

M: Nie, nic. Nic, co jest teraz ważne. Są już bagaże?

Kiwnął potwierdzająco głową. Poszliśmy do reszty. Niall złapał moją i jego walizkę. Wyszliśmy z lotniska i… nic się nie działo. Uff. Nikt nie wie, że tutaj jesteśmy. Uśmiechnęłam się. Niall też. Ja się uśmiecham= on też. Niall się uśmiecha= ja też. Mnie to odpowiada :) Wsiedliśmy do taksówek. 1D w pierwszej, ja, Ann, El, Dan i Alex w drugiej. Z Danielle zakumplowałam się w samolocie. Świetna dziewczyna. Nie dziwię się, że Liam ją kocha. Wysiedliśmy i udaliśmy się do… Wow! Pięciogwiazdkowego hotelu. Nie spodziewałam się tego po Las Vegas. Jakoś tak myślałam, że miasto imprez i takie to wszystko zapuszczone… A tu proszę. Czerwony dywan, bramki, portier, boy, złote dodatki, pani recepcjonistka w mundurku, cała obsługa w mundurkach. Stanęliśmy przy recepcji właśnie. Niall zaczął coś ustalać.

N: Pokoje wyglądają następująco. Liam, Dan; Lou, El; Hazza, Alex; Zayn, Ann; Ja, Mely.

M: Biiip. Błąd, kotku. Liam, Dan; Lou, El; Hazza, Alex; Zayn, Ty; Ja, Ann.

N: Jestem pewien, że tak nie jest. I teraz nie kłóć się ze mną.

M: Ja się nie kłócę, ja tylko tłumaczę, dlaczego mam rację.

N: To teraz ja Ci tłumaczę, że to ja się nie mylę. Nigdy się nie mylę.

M: Ale Alex i Ann nie będą w jednym pokoju.

N: Czyli ze mną chcesz być w pokoju.

Podniósł jedną brew wyżej, a na jego ustach pojawił się chytry uśmieszek.

M: Jaki zabawny. Mądry, śliczny, słodki i do tego zabawny. Ideał istnieje…

Teraz uśmiechnął się tryumfalnie.

M: …a ja trafiłam tylko na Ciebie.

Wszyscy ledwo powstrzymywali śmiech. Nawet pani recepcjonistka była bliska wybuchu. Tylko Niall się na chwilę oburzył, ale potem zbliżał się do mnie.

N: Znowu gierki psychologiczne. Mówisz, że nie chcesz, bo wiesz, że to mnie pociąga.

Mówił pewny siebie, ciągle się do mnie zbliżając.

M: Niekoniecznie. Mówię poważnie, nie śpię z Tobą.

N: Śmie w to wątpić.

M: Dlaczego?

N: Jestem Niall Horan, wielka gwiazda, wielka szycha, wielki…

M:… Idiota. Niall, nie zmusisz mnie, żebym była z Tobą w jednym pokoju przez całą noc, po tym, jak się upijesz.

N: Nie upiję…. I dlaczego myślisz, że Cię nie zmuszę?

M: Jak to niby zrobisz?

Odwrócił się w stronę reszty.

N: Czy ktoś ma coś przeciwko swojemu partnerowi?

Wszyscy oprócz mnie: Nie.

Wrócił do mnie.

N: Załatwione. Chyba nie będziesz nas naciągać na dodatkowe koszty, prawda? To zawsze byłoby o jeden pokój więcej. Ale Ty nie jesteś ze mną tylko dla kasy, prawda?

M: Chwyty psychologiczne.

Mruknęłam zła i skrzyżowałam ręce pod piersiami.

N: Też Cię kocham.

Wyszczerzył się zadowolony. Wzięli klucze i ruszyliśmy na górę, windą. Ostatnie piętro. Nie no świetnie. Bo mój lęk wysokości nie ma nic do rzeczy. Co to jest 20 piętro?!

M: Niall, ja się boję.

Powiedziałam, wracając roztrzęsiona z balkonu i mocno łapiąc się czegokolwiek, co było najbliżej. Okazuje się , że lampy. Nogi się pode mną uginały, kiedy ponownie spojrzałam za okno.

M: Niall, cholera, boję się!

Weszła Ann.

A: Niall, przyszłam Cię poinformować, że Melody boi się… Ou. Już wiesz.

On sobie siedział na łóżku, śmiejąc ze mnie.

A: Już nic.

Wyszła. Tak po prostu zostawiła mnie przy tej lampie!

Ostrożnie puściłam lampę i drżąca usiadłam na łóżku. „Uderzyłam” Nialla pięścią.

N: Za co?!

M: Boję się!

N: ?

M: A Ty jeszcze mnie nie przytuliłeś.

Powiedziałam dziecięcym głosikiem. On na to zrobił przepraszającą minę.

N: A mogę już?

Kiwnęłam twierdząco głową. On przytulił mnie bardzo mocno, pocierając rękami moje plecy. Szeptał mi do ucha:

N: Przepraszam. Mówiłaś, że mam czekać. Nic więc nie robiłem. Bo byłabyś zła. A ja nie lubię, kiedy się złościsz. Chociaż muszę przyznać, że wyglądasz wtedy niesamowicie seksownie…

Zaśmiałam się i odsunęłam od niego na wyciągnięcie ramion.

M: Niall, czy ktoś Ci kiedyś mówił, że jesteś strasznie zboczony?

N: Ymm…- udawał, że się zastanawia- Tak.

Znowu się zaśmiałam, on też. Spojrzeliśmy sobie głęboko w oczy.

Pocałował mnie w usta. Raz, drugi. Zaczęliśmy pogłębiać pocałunek. On zdjął ze mnie kurtkę. Delikatnie zmieniliśmy pozycję. Teraz leżał na mnie i próbował uporać się ze swoją bluzą, nie zaprzestając mnie całować. Jednak coś do mnie doszło. Nie jestem jeszcze na to gotowa. Nie teraz. Za wcześnie. A przynajmniej nie dzisiaj. Muszę przygotować się psychicznie. Nigdy tak o tym nie myślałam. Delikatnie dotknęłam ręką jego klatki, dając mu do zrozumienia, żeby zszedł. Zaprzestał pocałunków i trochę zmieszany, posłuchał. Leżał po mojej prawej stronie, podpierając się na łokciach. Uparcie patrzył w sufit. Ja wróciłam do pozycji siedzącej. Nie wiedziałam, jak zacząć.

M: Przepraszam.

N: …

M: Wiem, że to dziecinne, ale nie jestem gotowa. Nie dzisiaj, nie teraz. Możesz być zły. Tylko powiedz, że jesteś zły. Matt też był zły. Tylko Ty nie używaj tak drastycznych środków. Nie zniosłabym, gdybyś i Ty mnie zdradził… Przepraszam.

N: …

M: Niall?

N: To ja przepraszam. Nie powinienem. Nie wiem, co mnie naszło. To moja wina.

M: Nie. To nie tak. Ty powinieneś się wkurzyć. Nie jesteś zdenerwowany?

N: Tylko i wyłącznie na siebie. Głupio zrobiłem. Czy…?

M, N: …możemy o tym zapomnieć?

Uśmiechnęliśmy się, nareszcie patrząc sobie w oczy.

N: Kocham Cię. I nic tego nie zmieni. A na pewno nie… no wiesz co.

M: Tak. Też Cię kocham. Cieszę się, że trafiłam właśnie na Ciebie.

Pocałował mnie czule w czoło.

N: Chodźmy zwołać ekipę. Pogadamy, co będziemy robić dzisiaj robić.

----------------------------------------------------------------------------

Dobry!

Jak tam weekend?

Ja dzisiaj rozdałam około 500 ulotek O.o

I wczoraj podbiłam (pieczątkami) 1250, ale to szczegół :D

Jak oceniacie rozdział?

Myśleliście, że do czegoś dojdzie? :P

Ja uważam, że końcówka słaba :/

I oczywiście dziękuję za ponad 5500 wejść!


Ale liczę na… hmm… 7 komentarzy :)

Kocham <333

Niall’s wife :)