poniedziałek, 1 lipca 2013

Prologggg :)

Serdecznie zapraszam Was miśki na TEGO bloga.
Pojawił się już prolog. Co myślicie? ^^
Enjoy :)
Angel x

niedziela, 23 czerwca 2013

Epilog. Love me, say that You love me.

- Tak- odpowiedział.
- A teraz możesz pocałować pannę młodą- rozległ się głos księdza, a zaraz po nim organy wydały z siebie dobrze wszystkim znaną melodię. Tom jedną ręką objął Maggi w talii, a drugą położył jej na policzku. Zachłannie wpił się w jej usta. Ona bez wahania oddała pocałunek. Rozległy się wiwaty i oklaski, zupełnie niestosowne do miejsca, w jakim się znajdowali. Pod wpływem chwili wzruszona mama Lilly czule pocałowała mężczyznę siedzącego obok, próbującego nie wzruszyć się widokiem jego dorosłej już córki. Niall z pewnością żałował, że jego dziewczyna stała właśnie po stronie panny młodej w bladoróżowej sukience, trzymając bukiet kwiatów. Harry niepewnie zbliżył się do Ann, a ona pewnie oddała mu swój pierwszy pocałunek. Szatyn nie mógł powstrzymać się z radości. W końcu niekrótko trwało przekonywanie dziewczyny do siebie. Zayn, jak to on, nie lubiąc publicznie okazywać uczuć, wyprostował się nie zerkając w stronę Blaca'i siedzącej na ławce, która wywróciła tylko oczami, obiecując sobie w duchu, że każe mu się obcałować, kiedy tylko zostaną sami. Liam i Lilly widząc wszystkie te pary wzdrygnęli się, po czym wybuchli śmiechem. Ale przyjaźń damsko- męska nie istnieje, Payne był szalenie zakochany w dziewczynie siedzącej obok niego.
Para młoda złapała się za ręce i szybko wydostała się z kościoła, chcąc zdążyć przed tłumem gości. Wybiegli na zewnątrz i tam kontynuowali pocałunek. Chwilę potem przyjezdni obsypali tę dwójkę ryżem i drobnymi monetami.
- A teraz zapraszamy na najlepsze wesele w Waszym życiu!- wykrzyczał Thomas, po czym pociągnął żonę w stronę białej dorożki.

Jeśli to nie jest życie idealne... To co nim jest?

#Od Autorki
Spierdzieliłam to, ale i tak czyta jedynie Ms. MALIK <3 [wiem, jestem kochana, nie dogryzając Ci Tomlinsonem ^^]
To ja Wam przypominam o ju-liex.blogspot.com i żegnajcie!
Bo to w końcu koniec mojej przygody z Everything about You.
Szkoda, bo mam z tym blogiem wiele wspomnień.
Ale KOCHAM WAS i dziękuję, że jeszcze ktoś został <3
Mam nadzieję, że na Liar. pojawi się więcej czytelników :)
Enjoy life :)
Nial... Angel x

niedziela, 16 czerwca 2013

Część 14. The last part of our group?

Historia nie zawsze kończy się dobrze. Czuję, że mój koniec wcale się nie ułoży. Siedziałam tak w domu, na kanapie. Laura zawzięcie czatowała z jakimś Markusem, co chwila ciesząc się do monitora. A ja? A ja nie robiłam nic. Ann miała problem z Harry'm, ponieważ ten uparcie bronił swojej szczerej miłości, jaką ją darzył, a ona nie była pewna swoich uczuć, co krok dając mu kosza. Blanca jest z Zayn'em. Długo tłumaczyła nam całą sytuację. O Rose słyszę jedynie plotki. Podobno kręci z Niall'em. Maggi ma Tom'a i w zasadzie nie rozmawiałam z nią. W końcu przerwa świąteczna zaczęła się kilka dni temu.
Jestem sama. Nie mam miłości, na nikim nawet nie zawiesiłam oka.
Usłyszałam dzwonek do drzwi.
- Dzień dobry, czy zamawiała Pani pizzę z szynką, pomidorem i podwójnym serem?
- Pracujesz w pizzerii?- zdziwiłam się.
- Lilly? Tak, od jakiegoś czasu- miło uśmiechnął się Liam.
- Wejdziesz?- zapytałam głupio, po chwili zdając sobie sprawę, że mam na sobie piżamę!
- Ymm...- zawahał się.- Jeżeli nie będziesz miała nic przeciwko- zagadnął. Cholera! Lilly, najpierw myśl!
- Oczywiście, że nie- uśmiechnęłam się.
Chłopak niepewnie przekroczył próg, wręczając mi pizzę.
- Wow!- krzyknęła Laura, która na chwilę oderwała się od laptopa, słysząc męski głos.- W tym domu zagościł chłopak! Chłopak inny niż Tom! Lilly dorasta...- z przejęciem "otarła łzę".
- Ha. Ha. Ha.- Sarkastycznie odparłam- Zaraz wracam- zwróciłam się już do Liam'a i pobiegłam na górę, aby jakoś w miarę się ubrać.
Gotowa już zeszłam na dół.
-Zaprosiłabym Cię do salonu, ale jak widzisz...- wskazałam na siostrę.- Zaprosiłabym Cię do mojego pokoju, ale całe szczęście nie widzisz...- pomyślałam o bałaganie.- Dlatego jednak zaproszę Cię do salonu, mając nadzieję, że zobaczysz, jak Laura opuszcza ten pokój- Ostatnie wyrazy wypowiedziałam znacznie głośniej. Dziewczyna oderwała się na chwilę od urządzenia.
- Nie martwię się, że będziecie się całować, bo TAKI chłopak miałby całować TAKĄ dziewczynę?- kolejno wskazywała na Liam'a i na mnie.- Ale rozumiem, że chcesz się nacieszyć obecnością w TYM domu TAKIEGO chłopaka, dlatego tak. Opuszczę to pomieszcienie, ale pod jednym warunkiem...
- Tydzień. Więcej- wolę posprzątać pokój- odparłam twardo, znając propozycję siostry.
- Stoi- zamknęła laptopa i poszła w stronę swojego pokoju.- Nigdy się nie całowała- "szepnęła" do Liam'a na odchodne. W tym momencie burak był przy mnie blady.
- Film?- zapytałam. Chłopak obojętnie wzruszył ramionami.
Udałam się do kuchni w celu wzięcia łyżeczek do sosu.
- Mam "Dom Snów", "To tylko sex", "Miłość i inne używki", "Kocha, lubi, szanuje", "Znamię", "Iron Man" dwie pierwsze części...
- Dokonałem wyboru- przerwał mi.- Iron Man 1. To zdecydowanie najlepsza część.
- Nieby tak- odparłam, wyciągając film.- Tym bardziej, że od tego wszystko się zaczyna. Oglądałeś trójkę?
- Pewnie!
- Mnie osobiście bardzo zaskoczył ciąg wydarzeń, a to na koniec, kiedy ona...
- Chcę to jeszcze obejrzeć!- z góry usłyszałam siostrę.
- Nieważne, znamy zakończenie- zaśmiał się Liam.
Usiedliśmy na kanapie, włączyłam film i w spokoju mogliśmy zajadać się pizzą.

#Od Autorki
Wiem, wiem, wiem.
Badziew, porażka, masakra, złom, chłam, okropieństwo, horror, nuda, bleeeee, etc.
Ale jak wiecie- nowe opowiadanie już za chwilkę! :D
Jest zaplanowane od początku do końca, dlatego nie będzie problemów, z pisaniem oczywiście ^^
Dlaczego jest to nowa strona, a nie kontynuacja "Everything about You"? Ponieważ liczba obserwatorów, a liczba komentarzy i czytających w ogóle się ze sobą nie łączą.
Oto link do nowego bloga: http://ju-liex.blogspot.com/
Dlatego liczę na udaną promocję z Waszej strony ;)
No to już niedługo epilog! Kto się cieszy? Ja! :D
Love xoxo
Niall's wife :)
+ Proszę, skomentuj :<<

poniedziałek, 27 maja 2013

Część 13. My life would be stuck without You.

- Ja się boję!- protestowałam.
- Kurczak! Kokokoko!- udawał kurę, próbując przekonać mnie do skoku na bandżi. Jestem tu już prawie od miesiąca, tyle czasu wystarczyło, abym nie potrafiła wytrzymać bez niego dłużej niż kilku godzin. Jedyne co nas dzieliło to potrzebny do życia sen.
- A słyszałeś o łamanych kręgosłupach? Urwanych nogach?- z całych sił odciągałam go od tego pomysłu. Otóż nie chodziło o zwykłe bandżi, ale o takie, na którym skacze się... z mostu!
- Cykor!- śmiał się.- Już więcej nigdzie Cię nie zabiorę. Nie ma sensu- machnął ręką.
Nie powiem, nabuzował mnie.Pewnie ruszyłam w kierunku dwóch mężczyzn stojących przy barierce.
- Co tak stoisz? Rusz się, no chyba że nie chcesz już nigdzie ze mną wyjść- przedrzeźniałam go.
Uśmiechnął się triumfalnie i szybko mnie dogonił.
*
- Nie puść mnie, proszę- łkałam, stojąc na barierce.
- Jesteś przymocowana- upewniał mnie.
- Ale obiecaj, że mnie nie puścisz- ścisnęłam mocniej jego rękę.
- Obiecuję- mocniej objął mnie wolną ręką.
- Skaczcie!- krzyknął instruktor.
Miałam do wyboru- zaprzeć się z całych sił i niefortunnie polecieć w dół za ciężarem Niall'a lub umiejętnie skoczyć. Zaraz poczułam wiatr we włosach. Mocniej wtuliłam się w blondyna, razem z którym po chwili zaczęliśmy głośno krzyczeć. Te kilka sekund miało zadecydować, czy do końca życia zostaniemy kalekami. Poczułam pierwsze szarpnięcie liny, po drugim byłam już spokojniejsza. Spojrzałam prosto w oczy Niall'a. Jest zima. Co o tej porze nam odbiło. Spojrzałam mu w oczy, on w moje. Oboje się śmialiśmy. Szarpnięcia ustały, teraz już lekko bujaliśmy się na linie. Jego mina stała się poważna, ja wciąż lekko się uśmiechałam. To wszystko działo się tak szybko... Jego usta na moich, delikatny pocałunek na nich złożony. Odwzajemniłam to. Nie wierzę, że właśnie w takich okolicznościach to przeżyłam. Nie liczyło się nic. Ani ludzie, wychylający się z mostu, chcący zobaczyć nasz skok, ani mężczyźni w łodzi, chcący ściągnąć nas na dół. 
- Niall, ja Cię...- zaczęłam.
- Nie. Chcę to powiedzieć pierwszy. Kocham Cię.
- Ja też Cię kocham- teraz to ja go pocałowałam. Chwilo, trwaj.

- O czym chcesz ze mną rozmawiać?- sucho zapytałam.
- Dobra wiesz, o czym, Maggi- odparł mój tata.
- Spieszę się, dlatego mów szybko.
- Po pierwsze: wcale się nie spieszysz. Po drugie: Nie wiem jak zacząć. To nie tak, że chcieliśmy Was okłamywać. Po prostu nie byłem jeszcze pewien moich uczuć. 
- Teraz jesteś? - przerwałam mu.
- Tak. Kocham ją. Wiem, że ciężko jest Ci pogodzić się z myślą o zajęciu miejsca mamy przez inną kobietę, ale tak nigdy nie będzie. Ja po prostu nie mogę wiecznie żyć prze...
- W takim razie skoro jesteś szczęśliwy, ja też jestem- nie pozwoliłam mu dokończyć.
- Tak się cieszę córeczko- wstał od stołu i przytulił mnie. Dobrze jest znowu mieć tatę.
- Tato, ale ja naprawdę się spieszę. Za pięć minut muszę być w tej restauracji "Black Angel". Tom planował to już od dwóch tygodni. No przynajmniej od tego czasu jestem wtajemniczona. 
- A może Cię zawiozę? Chciałbym poznać przyszłego zięcia osobiście- zabrewkował.
- Tato!- zaśmiałam się.- Nie planujemy jeszcze ślubu- kontynuowałam rozbawiona.
- Nigdy nic nie wiadomo- wzruszył ramionami.- Ale tak, czy inaczej, podwiozę Cię.
*
- Nie rób mu wywiadu!- ostrzegłam.
- Jesteście razem od dwóch lat, więc wiem o nim wszystko. Poza tym tylko się przywitam. Nie jest przygotowany majątkowo na trzeciego gościa- musiał mu dogryźć.
- Tom!- pomachałam mu. Uśmiechnął się szczerze i wstał, ale widząc mojego tatę, mina mu trochę zrzedła. 
- Witaj, chłopie!- mój tata próbował udawać wyluzowanego.
- Dobry wieczór, Panu- uścisnęli sobie ręce. Tak! Udało się. Długo wyobrażałam sobie ten moment. Wyszło genialnie.
- Zostałbym, ale... Ale....- kiepsko wymyślał wymówki.
- Spieszysz się- dokończyłam.
- Tak! Do zobaczenia, Tom!- powiedział na odchodne.
- Czemu nie powiedziałaś mi, że przyjdzie?- opadł na krzesło, kiedy już podsunął mi moje.
- Bo nie wiedziałam- uśmiechnęłam się pocieszająco. Odwzajemnił gest.
Przez następną godzinę zdążyliśmy zjeść. Rozmowa nie kleiła się tak bardzo, że dwa razy byłam w toalecie. Wyraźnie się czymś denerwował, ale nie chciałam naciskać.
- Tom, powiesz mi, co się dzieje?- zapytałam w końcu.
- Nic... Bo ja... Miało być idealnie. Mieliśmy zjeść spaghetti, wypić szampana i... Nie dam rady.
- Nie dasz rady czemu?
- Nie dam rady zapewnić Ci idealnych wspomnień tego wieczoru. Nie dam rady pokazać, jak bardzo mi na Tobie zależy. Ale wiesz co?- wstał od stołu, widziałam w jego oczach desperację. Uklęknął. Czy to miało być to, co myślę?- Maggi Torrins, czy uczynisz mnie najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi i zmarnujesz ze mną resztę swojego życia?
Wszystkie spojrzenia skierowały się na nas. Wszyscy oczekiwali twierdzącej odpowiedzi, ale czy ja na pewno byłam gotowa? Oczywiście, że nie.

#Od autorki
Jeszcze tylko trochę! Moi drodzy, dnia 1-ego lipca ukaże się link do nowego bloga. Będzie na nim prowadzone nowe opowiadanie, mam nadzieję, że wciągnie was tysiąc razy bardziej niż to, bo coś czuję, że nie podpasowałam Wam przygodami tak licznej grupy nastolatków. Nowe opowiadanie, nowy blog,  nowe przygody. A to wszystko wraz z rozpoczęciem lipca. Mam nadzieję, że nie będzie Wam przeszkadzać znacznie inna fabuła, jak i... inni bohaterowie. Tym razem przygodę będą toczyć prawdziwi członkowie zespołu One Direction.
Love xoxo
Niall's wife :)

czwartek, 23 maja 2013

Część 12. We are [never] ever gettin' back together


Rose kończyła właśnie swoją opowieść, w między czasie zataiła pewien fakt.
- I teraz masz czas, żeby wszystko przemyśleć?- zapytał Niall, a blondynka skinęła głową.- To może będziemy myśleć razem? Bo właściwie chyba też po to tutaj wróciłem.
- Dlaczego nie?- uśmiechnęła się.
- Miło było, a teraz dzieciaki paszoł won się bawić na dworze!- zarządziła Pani Horan.
- Mamo, bawić?- wykrzywił się Niall.
- No to przejść, na spacer, taka ładna pogoda!- tłumaczyła kobieta, wskazując okno.
- Jest mokrooo- walczył blondyn.
- Nie ma to jak zapach po deszczu. No już!- pogoniła ich ścierką. Założyli buty, kurtki i wyszli na zewnątrz.
- Byłaś kiedyś w Mullingar?- zadał pytanie chłopak.
- Tak mi mówił tata, to było dawno, może kiedy miałam siedem lat?- rozprawiała.
- W takim razie pokażę Ci okolicę- zadeklarował.- Może dzisiaj mi nie zemdlejesz- zaśmiał się.

Stanąłem przed jej drzwiami. Co chwila podnosiłem pięść z zamiarem zapukania. Niestety im więcej razy próbowałem, tym więcej razy tchórzyłem. Wtedy drzwi się otworzyły, moje serce przyspieszyło.
- A Pan tu w jakiej sprawie?- zapytała kobieta, która najwyraźniej miała zamiar wyjść.
- Właściwie… Przyszedłem do Blanca’i- odpowiedziałem wreszcie, już nie było odwrotu.
- Blanca!- krzyknęła kobieta w głąb domu. Usłyszałem delikatny tupot stóp i po chwili ujrzałem ją. Włosy spięła w wysokiego kucyka, dopasowane dresy ukazywały jej perfekcyjne kształty, a zielono-biały sweter… Z resztą, we wszystkim wygląda ślicznie.
- Zayn- szepnęła, a jej źrenice dwukrotnie się powiększyły.
Brązowowłosa kobieta przeniosła wzrok ze mnie na blondynkę i ostrożnie przekroczyła próg,
zostawiając nas samych. Cały czas stałem na zewnątrz i gapiłem się na nią, z wzajemnością. Zamrugałem kilka razy, spuszczając z niej wzrok. Kątem oka zobaczyłem, że zrobiła to samo.
- Mogę wejść?- zapytałem w końcu.
- Z brudnymi buciorami do mojego życia? Nie, nie możesz- odpowiedziała oschle.
Przygryzłem dolną wargę.
- Ale do domu tak, na chwilę- westchnęła prawie niesłyszalnie. Wchodząc, na ułamek sekundy zerknąłem na nią. Zdążyłem zauważyć, że ogarniała ją złość, smutek, żal, zaskoczenie i.. radość? Ktoś powie: „A niby jak to zauważyłeś? Nie znasz jej.”, a ja na to: „Znam, znałem. A jeżeli prawdą jest, że ludzie się nie zmieniają- ona przekręci zamek po razie zarówno na górze, jak i na dole, potem pociągnie za klamkę i upewniając się, że drzwi są zamknięte, odchrząknie…”
Tak też się stało. Dziewczyna zrobiła dokładnie to samo.
„…Teraz krzyknie, że ma gościa i zaprowadzi mnie do swojego pokoju...”
- Tato, mam gościa!- krzyknęła i udała się do swojego pokoju, dając mi tym samym znać, żebym zrobił to samo.
„…Otworzy drzwi i zaczeka aż wejdę, wtedy je zamknie i przekręci kluczyk. Po chwili zda sobie sprawę, że to bez sensu i z powrotem je otworzy…”
Znów uczyniła to wszystko, nie pomyliłem się.
„… Ja usiadłem na łóżku, ona natomiast zajmie miejsce na krześle…”
Tak też zrobiła.
„ Nie mów, że jej nie znam. Pamiętam rytm bicia jej serca, w ten sposób wyczuwam też jej nastrój, emocje ją ogarniające.”
Wzięła do ręki breloczek leżący na biurku i bawiła się nim.
-Blanca, ja…- zacząłem, ale głos mi się załamał.
Spojrzała na mnie wyczekująco.
- Przepraszam- wydusiłem. Teraz już szło jak z płatka.- Przepraszam za to, że utrudniam Ci życie, że myślę o Tobie zawsze, że cały czas trzymam tę cholerną koniczynkę, którą dałaś mi na naszym pierwszym spacerze, że nie potrafię usunąć się z Twojego życia, że pobiłem chłopaka, aby przenieść się do Twojej szkoły i móc na Ciebie patrzeć, że w udawałem, jakby nic nas nie łączyło, że próbowałem zapomnieć, ale nie umiałem, że tak strasznie chcę spełnić Twoje marzenie i zniknąć, ale wtedy nie spełniłbym swojego. Nie potrafię tak po prostu przestać Cię kochać, bo wpadłem po uszy.
- czekałem na jej reakcję. Byłem przygotowany na najgorsze ale jeszcze miałem nadzieję, że da mi tę ostatnią szansę. Nie jest łatwa, ale potrafiłem wyczytać z jej oczu wszystko, każde drgnięcie było przewidywalne. Teraz nie. Milczenie z nią nigdy mnie nie krępowało, nigdy, aż do tej chwili. Przeklinałem w duchu i modliłem się, żeby to był tylko jeden z moich nocnych koszmarów, w których owa blondynka siedząca nieopodal tak często grała główną rolę. Bałem się, że słowa, które powie, przebiją moje serce na wylot. Zdawałem sobie sprawę z tego, że to była chwila ostateczna. Miała zadecydować o mojej przyszłości. Nie tylko mojej. Jej, naszej.
- Nie wiem jak mogę kochać takiego idiotę jak ty. Owinąłeś sobie mnie wokół palca. Też wpadłam, tak głęboko, że nie wiem co mam robić.
- Nigdy nie owinąłem sobie ciebie wokół palca.
- Powiedziałam, że cię kocham.
- Gdybym mógł cofnąć czas.. to wszystko potoczyłoby się inaczej.
- Zayn, znowu powiedziałam, że cię kocham.
- Jakbym miał sobie ciebie owinąć wokół palca nigdy nie…
- Możesz przestać mnie ignorować ?!
- Nigdy nie doszłoby do tego.. Nadal bylibyśmy parą.. a ty mnie nie..
- Kocham.
- No właśnie..- westchnąłem. – Czytasz mi w myślach czy wreszcie uświadomiłaś sobie, że naprawdę mnie nie kochasz ?!
- Ale ja Cię kocham.
- Co powiedziałaś ?
- Ciągle Ci mówię, że cię kocham a ty swoje !
- Nie krzycz na mnie !
- Matko boska..
- Czy to jest ten moment, w którym powinniśmy się pocałować?- zapytałem.
- Tak.

#Od Autorki
Ta dammmm! Macie szczęście, że napisałam to dawno i dopiero dzisiaj wstawiam, bo teraz trochę dupny humorek i coś bym spieprzyła :<
Wybaczcie, że długo, ale zepsułam laptopa i z trudem dorwałam się do tego taty :)
Love xoxo
Niall's wife :)

piątek, 19 kwietnia 2013

Część 11. Everything has changed...


- Nigdy więcej mi tego nie rób!- Ann krzyknęła na Rose, jednocześnie mocno ją przytulając, płacząc i się śmiejąc. Dziewczyna nareszcie mogła wyjść ze szpitala. Mam nadzieję, że jej pesymizm jest tylko przejściowy, bo nie lubię grymaszącej Rosi. Jeszcze nie widziałam, żeby się dzisiaj uśmiechnęła. Ani wczoraj…

- A do szkoły wracasz… kiedy?- spytała Lilly.

- Ymm… Właściwie to… Ja…- jąkała się.

- Rosili, szybciej, proszę. Musimy być na lotnisku za godzinę, a Ty jeszcze się nie spakowałaś!- krzyknął tata naszej przyjaciółki.

- Jak to na lotnisku?- oddech Ann przyspieszył.

- Bo… W sumie to jeszcze Wam nie powiedziałam, ale… Muszę wyjechać na jakiś czas…

 

- Jak to wracasz do Irlandii?!- Zayn zareagował dość gwałtownie.

- Nie na stałe, tylko na rok, potem wracam- powiedział Niall.

- Ale… Dlaczego?- zasmucił się Louis.

- Brakuje mi domu, a poza tym mam tam rodzinę, a rodzice martwią się o mnie, w końcu mieszkam sam, nie mam dziewczyny i na dodatek… Na dodatek czuję, że tak muszę, że muszę tam jechać.

- Dobra, łapiemy- mruknął Harry.

- Nie będziesz tęsknił?- zapytał Lou.

- Oczywiście, że będę! Ale ferie i wakacje spędzę tutaj, z Wami. A póki co zostaję w Londynie jeszcze na…

 

- … Nowy Rok- dokończyłam.

- I Ty nazywasz się przyjaciółką?!- krzyknęła po chwili Maggi i zdenerwowana odbiegła od grupy. Spojrzałam na dziewczyny szukając w nich wsparcia, ale one jedynie przebierały z nogi na nogę, przygryzały wargi albo powstrzymywały płacz.

- Do zobaczenia…- powiedziałam niepewnie.

- Rose… Ja nie wiem- westchnęła Lilly i odeszła, a za nią reszta dziewczyn.

Stałam jeszcze przez chwilę w tym samym miejscu, ale w końcu poprawiłam czapkę i wsiadłam do samochodu. Oczywiście, że myślałam o tym, czy to dobry wybór, ale ja nie mogę zostać, nie potrafiłabym. Uśmiechać się do nich, wiedząc to wszystko? Nie.

 

*Rose jest już w Irlandii, w Mullingar. Tata zapisał ją już do jednej z tamtejszych szkół, gdzie właśnie zmierza.*

 

- Baw się dobrze, Kochanie- pocieszająco uśmiechnął się jej tata, na tyle, na ile potrafił, musiał się przyzwyczaić do nowej sytuacji. Dziewczyna kpiąco prychnęła.- I zapomniałbym, biorąc pod uwagę, że muszę się sprężyć, aby zdobyć wystarczająco dużo pieniędzy, za trzy godziny mam samolot do USA, nie będę w stanie towarzyszyć Ci, przynajmniej przez najbliższy czas, ale jeżeli coś by się działo…

- Coś jeszcze?- oschle przerwała mu Rose.

- W domu obok mieszkają wspaniali ludzie, między innymi syn przyjaciółki Twojej babci, która powiedziała, że ufa im w stu procentach. To tam udaj się po szkole. Podobno mają syna, spróbuj się z nim zaprzyjaźnić, nie masz tu nikogo.

- Dzięki za wsparcie- mruknęła dziewczyna i nie mając najmniejszej ochoty żegnać się, zatrzasnęła drzwi auta.

 
Nałożyła sobie kaptur na głowę, jako że pogoda równała się z jej dzisiejszym humorem. Spojrzała spod byka na ogromny budynek, żywcem wzięty z renesansu. W tej chwili przypominał raczej upiorny zamek Draculi, albo też innego potwora. Westchnęła głęboko, mocniej zaciskając pięści. Poprawiła plecak i weszła do środka. Oczy uczniów automatycznie skierowały się w jej stronę. Na pierwszy rzut oka można było rozpoznać tamtejszą elitę. Dziewczyny niby dyskretnie szeptały coś między sobą, co chwila chichocząc, najprawdopodobniej krytykując wygląd Rose. Jedna z nich, szatynka, szturchnęła stojącego tyłem do Rosili chłopaka, który pod wpływem dotknięcia ściągnął kaptur i skierował swój wzrok na dziewczynę. Ona kpiąco spojrzała na Rosi i zaśmiała się, mówiąc coś do… Niall’a? Rose zamrugała energicznie kilka razy, chcąc upewnić się, że wzrok nie zaczął jej szwankować w tak zaskakująco szybkim tempie. I nie myliła się. Od razu poznała te niebieskie tęczówki, które przyglądały jej się z równie dużym zaskoczeniem, ale można było w nich dostrzec płomyczek radości, co jej nie umknęło. Uśmiechnęła się lekko, choć pewnie wyszedł jej grymas. Chłopak natomiast zrozumiał jej wyraz twarzy i ukazał białe zęby, najwyraźniej pozbawione już aparatu, w szerokim łuku. Dziewczyna stojąca obok niego posłała mu piorunujące spojrzenie i zaczepiła blondynkę obok, na co ta automatycznie zwróciła na mnie swoją uwagę. Wypchnęła biodro i z miną cwanego plastiku obserwowała mnie. Niall’a najwyraźniej to nie ruszyło, gdyż szybko do mnie podbiegł i mocno przytulił.

Zaskoczył Rose, a biorąc pod uwagę, że większość przechodzących uczniów zatrzymała się, aby popatrzeć, skrępował.

- Niall, ludzie patrzą- powiedziała cicho, lekko odpychając blondyna. No, musiała przyznać, że zmienił się przez ostatnie dwa tygodnie. Inna fryzura, zdjęty aparat, wyćwiczony uśmiech.

- Nie spodziewałem się Ciebie- cały czas się uśmiechał.- A może przyleciałaś osobiście wręczyć mi pozew do sądu w sprawie nieumyślnego spowodowania śpiączki na randce?- zaśmiał się krótko.

- Właściwie… Tata wybrał to miejsce, nie sądziłam, że spotkam tu kogokolwiek znajomego.

- A przyjechałaś w konkretnym celu?- spytał.

- Odpoczynek- odparła krótko i w samą porę, bo zadzwonił dzwonek. W tym miejscu ich drogi chwilowo musiały się rozejść. Dziewczyna udała się na lekcję wychowawczą, a chłopak na ‘ukochaną’ historię.

 

- Rose, poczekaj!- krzyknął, kiedy zajęcia się skończyły. Blondynka odwróciła się momentalnie, maszerowała dopiero od niecałej minuty, całe szczęście deszcz przestał już padać.- Przejdę się z Tobą- zdecydowanie jej oświadczył, nie spodziewając się odmowy, słusznie.

- Tu też należysz do elity?- zapytała z przekąsem, chcąc… Właściwie nie chciała się go pozbywać, bo znała tylko jego, ale nie miała też zamiaru przywiązywać się do niego i jego do siebie, nie teraz, jest już za późno, czuła to.

- Można tak powiedzieć- zachichotał.- Trzymają się mnie i tworzymy dużą grupkę, zwaną elitą- sprostował.

- A Ty co robisz w Irlandii?- spytała z ciekawości.

- Mieszkam- odparł rozbawiony, widząc niedowierzające spojrzenie Rosi.- No nie patrz tak na mnie, mówię poważnie, w Anglii mieszkałem od dawna, ale rodzicom tam nie szło i wrócili na stare graty, zostałem sam i coś mnie tknęło, żeby wrócić- wzruszył obojętnie ramionami.

- Poszedłeś za głosem serca?- ciągnęła, nie rozumiejąc.

- W sumie tak- uśmiechnął się, znowu.

 

- Tutaj mieszkasz?- zdziwiony spojrzał na Rose, widząc, że kieruje się w stronę furtki.

- Jeżeli mieszkaniem można nazwać jedną noc spędzoną tutaj to tak. Ale odkładam tylko plecak, bo mam się udać do sąsiadów, którzy podobno są bardzo mili i mają syna, z którym powinnam się zaprzyjaźnić, bo cytuję: „Nie mam tu nikogo”- ostatnim zdaniem przedrzeźniała swego tatę.

- A to bardzo interesujące, znam tych Twoich sąsiadów. Są mili, ale czasem wnerwiają syna, a jeśli o niego chodzi to niezłe ciacho- zabrewkował.

- Ty tutaj mieszkasz?- zdziwiła się.

- Po czym poznałaś? Na pewno po opisie tego syna- zaśmiał się.

- Oczywiście- przewróciła oczami, otworzyła drzwi wejściowe i wrzuciła do środka plecak, na powrót je zamykając.

- W takim razie zapraszam w nasze skromne progi- ukłonił się, otwierając dziewczynie drzwi do jego domu. Na wstępie poczuła zapach domowego jedzenia i usłyszała tak nieznaną jej krzątaninę.

- Niall! Chodź do kuchni!- do uszu Rose dotarł kobiecy głos.

- Z największą przyjemnością!- zaśmiał się chłopak, wskazując dziewczynie, żeby poszła za nim.

- Mam dylemat- zaczęła blondynka.- Nie wiem, czy kurczaka zrobić na ostro, czy słodko- odwróciła się i ujrzała syna wraz ze szczupłą dziewczyną lekko uśmiechającą się, stojącą obok niego.

- Mamuś, to jest…- rozpoczął.

- Nie, nie, nie!- zezłościła się kobieta.- Dzisiaj przychodzi do nas córka Państwa Black. Będzie na obiedzie i kolacji. Nie zgadzam się na przyprowadzanie żadnych dziewczyn, bo się jeszcze wystraszy kruszyna!- zbulwersowała się.

- Kochanie!- do kuchni wstąpił dobrze zbudowany mężczyzna, tata Niall’a.- W tym domu tak rzadko zjawiają się rówieśniczki Niall’a, pozwól mu.

Blondyn zrobił przysłowiowego facepalm’a i pokręcił głową z dezaprobatą.

- Nie zgadzam się! Obiecaliśmy zająć się nią i nie mamy czasu na żadne odstępstwa!- kobieta tupnęła nogą.

Kłótnia mogłaby jeszcze trwać, gdyby nie interwencja Rosili.

- Nazywam się Rose Black, jestem wspomnianą wcześniej córką Państwa Black- uśmiechnęła się serdecznie, wyciągając rękę do Pani Horan. Kobieta niepewnie uścisnęła dłoń, która potem skierowała się w stronę mężczyzny. Blondyn omal nie wybuchł śmiechem, powstrzymywał się jak mógł, zasłaniając ręką usta.

- Ostre czy słodkie?- kobieta uśmiechnęła się szeroko, obracając zaistniałą sytuację w żart, którym była.

- Już i tak wystarczająco się narzucam, zgadując po zapachu wszystko będzie pyszne- zagadnęła Rose, czym najwyraźniej zdobyła uznanie gospodyni.

- Usiądź proszę, napijesz się czegoś?- chęci kobiety były zupełnie szczere, zachowywała się, jak dobra ciocia.

- Dziękuję- uprzejmie odparła dziewczyna, siadając przy kuchennym blacie.- Może pomóc?

- Eee tam, jeszcze sobie radzę- zaśmiała się radośnie.- Nialler, przedstawiłbyś się.

- Mamo, chodzę z nią do szkoły w Londynie, uwierz mi, że się znamy- spokojnie wytłumaczył kobiecie.

- Opowiedz nam coś o sobie- stwierdziła po chwili starsza blondynka, wracając do przyrządzania kurczaka.

#OdAutorki

Ta dammm!!!!
Wróciłam! Niestety po świętach nauczyciele postanowili nas pokatować i nie miałam chwili wytchnienia. Już jestem i mam pomysł, niedługo koniec opowiadania, Kochani :)
Krótkie, wiem, ale wystarcza ;)
Następne jest już całe zaplanowane, ale nie wiem, czy będę kontynuować pisanie, oczywiście całym sercem się postaram <3
+ Wiem, że rodzice Niall'a są rozwiedzeni, ale na potrzebę opowiedania- nie.
++ Jest wiele niezrozumiałych sytuacji i przemyśleń, które mogą się rozwiązać dopiero w epilogu ^^
Tak też do napisania :D
Ask: http://ask.fm/PoniKowalska
Twitter: @KatyRoseCollins
Love xoxo
Niall's wife :)

środa, 3 kwietnia 2013

Hejo Misiaczki <33
Z gory przepraszam, ze bez polskich liter. Juz sie tlumacze. Troszeczke przeskrobalam i tata sie mocno wkurzyl, a co sie z tym wiaze zabral laptopa... I niestety nie wiem, kiedy pojawi sie rozdzial, albo cokolwiek, bo jak wroca (wyjechali) to 'zobaczymy, czy bede mogla dostac laptopa'. Czyli dupnie, Kochani :(
Ale szybciutko nadrobie jak tylko dostane Larry'ego (to imie po prostu mi sie podoba, a nie nazwalam tak laptopa, bo jestem Larry Shipper czy cos :|).
Jednak nie zapominajcie o moim blogu, bo moze mi sie zbierze i wymecze sie piszac tu, gdzie pisze :)
Love xoxo
Niall's wife :)

czwartek, 28 marca 2013

Część 10. Wake up


Kręciło mi się w głowie, kiedy tylko wysiadłam z wagonika. Niall zabrał mnie na rollercoaster.

- Gdybyś tylko widziała wtedy swoją minę- mówił, zwijając się ze śmiechu.

- A ten damski krzyk, który wydobywał się z Twoich ust?- zaśmiałam się, na co chłopak zamilkł. - Wata cukrowa?- zapytałam, widząc, że go zgasiłam. Jego oczy rozbłysły, a usta ułożyły się w szerokim uśmiechu.

- Zieloną- powiedzieliśmy jednocześnie, stojąc przy budce ze słodkościami. Uśmiechnęliśmy się do siebie.

- To co teraz?- zapytałam, kiedy już Niall wziął waty cukrowe. Swoją drogą dziwnie się czuję, kiedy nie płacę za siebie.

- Prawda, czy wyzwanie?- powiedział z cwaniackim uśmieszkiem.

- Prawda- odpowiedziałam, bojąc się wyzwania.

- Co sądzisz o… Louis’ie?- zapytał poważnie.

- W sumie nie bardzo miałam okazję go poznać, ale wydaje się takim chłopakiem, który potrafi się bawić i jest zabawny, co znowu stwarza zupełne przeciwieństwo mnie- uśmiechnęłam się.- Prawda, czy wyzwanie?- teraz to ja przejęłam pałeczkę.

- Prawda- odpowiedział pewny siebie.

- Co sądzisz o… Ann?

- Jest pewna siebie, ładna i inteligentna, ale czasem się jej boję- zaśmiał się.

- Prawda- powiedziałam, zanim jeszcze zapytał, co wybieram.

- Co sądzisz o… o mnie?- spuścił głowę, a jego policzki przybrały nienaturalny różowy kolor.

- Że jesteś… zabawny, wyluzowany, miły i nadpobudliwy- uśmiechnął się.- A poza tym masz takie… takie…- przerwałam, zatapiając się w jego morskich oczach. Zamrugałam kilka razy, widząc, że obraz się rozmazuje. Chłopak zaśmiał się, widząc moje zakłopotanie. Nagle pojawiło się dwóch Niall’ ów. Coś do mnie mówił, ale słyszałam szum. Poczułam, jak grunt usuwa się spod moich nóg. Próbowałam krzyczeć, ale daremnie. Doszczętnie mnie sparaliżowało. Powoli zaczynałam widzieć już tylko ciemność. Nie wiem, kiedy zaczęłam upadać, ale wtedy też zamknęłam oczy. Niall mnie złapał. I to już było wszystko, wszystko, o czym powinnam była wiedzieć w świecie… żywych.

 

~Ann~

- Harry, nie stawiaj mnie pod murem. Muszę pomyśleć. Zaskoczyłeś mnie.- rozmawiałam z Hazzą. Przyszedł do mnie, aby wyjaśnić to, co zaszło, albo raczej co nie zaszło. W ten sposób siedzieliśmy właśnie w moim pokoju, z kubkami gorącej herbaty. Harry podobał mi się bardzo, ale jeszcze powinnam to przedyskutować z dziewczynami. No, z Tom’ em też oczywiście porozmawiam, bo to chłopak.

- Proszę Cię tylko o kolejną szansę. Nie przekreślaj czegoś, co mogłoby być.

- Słyszysz się? To była tylko randka, a Ty…

- Może słyszałaś o mnie wiele rzeczy, ale ja naprawdę nie bawię się dziewczynami, a…- rozbrzmiał dzwonek mojego telefonu. Harry westchnął i ręką wskazał, żebym odebrała.

- Ann?- odezwał się głos w słuchawce.- Mówi Niall. Horan- jego głos drżał.- Nie pytaj, skąd mam Twój numer, bo to nieistotne. Nie panikuj, nie krzycz, nie płacz…

- Gadaj, o co chodzi!- wykrzyczałam zdenerwowana, a Harry przybliżył się, aby lepiej słyszeć. Niall westchnął przeciągle, jakby zbierał siły.- Rose jest w szpitalu- wydusił.

Po moim ciele przeszedł nieprzyjemny dreszcz, a akcja serca przyspieszyła kilkakrotnie. Przełknęłam głośno ślinę, a oczy zaszkliły mi się.

- Adres- powiedziałam, a w moim głosie wyraźnie słychać było chrypę.

- Szpital imienia St. Adam’ a. Proszę, Ann, nie panikuj, bo…- rozłączyłam się i już nic nie miało dla mnie znaczenia.

Nie zwracając uwagi, czy na dworze pada, czy jest gorąco, czy zamknę drzwi, czy nie. Po prostu wyszłam, a Harry szybko mnie dogonił. Otworzył mi drzwi do jego samochodu, a sam zasiadł na miejscu kierowcy i ruszył z piskiem opon. Łzy mimowolnie płynęły po moich policzkach. Nerwowo gryzłam dolną wargę. Hazza położył rękę na moim kolanie, chcąc mnie uspokoić.

Na miejsce dojechaliśmy po pięciu minutach. Wybiegłam z samochodu.

- Gdzie leży Rosili Black?- zapytałam ostro recepcjonistki.

- Nie wolno mi…

- To moja siostra, więc powiedz mi do cholery, gdzie ona leży!- krzyknęłam uderzając pięścią w stół.

Kobieta wzdrygnęła się i wpisała coś do komputera.

- Sala 156, pierwsze piętro- odpowiedziała spokojnie.

Biegiem udałam się w tamtym kierunku. Wcisnęłam przycisk z numerem jeden w windzie i w ostatniej chwili wpełznął za mną Harry. Wahał się, czy coś powiedzieć, a kiedy już chciał- rozległ się charakterystyczny dzwonek, oznajmiający koniec trasy.

Rozglądałam się nerwowo w poszukiwaniu sali 156. Wreszcie ją znalazłam i chciałam wbiec do środka, ale drogę zagrodził mi lekarz.

- Jestem jej siostrą i…- zaczęłam.

- Ann?- odezwał się zachrypnięty głos za moimi plecami. Odwróciłam się i ujrzałam tatę Rosi. Miał podpuchnięte oczy i czerwone policzki.- Nie wysilaj się, mnie też nie wpuszczają.

Harry niepewnie oparł się o ścianę, chcąc jak najmniej zwracać na siebie uwagę, a ja usiadłam.

- Co jej jest?- zapytałam drżącym głosem. Mężczyzna przygryzł wargę i nerwowo bawił się palcami.

- Jest… w śpiączce. Lekarze twierdzą, że wyjdzie z tego po tygodniu. To zależy- jego głos drżał. Łzy nieustannie spływały po moich policzkach. W oddali zobaczyłam Niall’ a z dwoma kawami. Co on tu robił? Zauważył nas i zawrócił.

- To chwilowe, nic poważnego- w końcu się odezwałam. Przerażało mnie to. Nigdy nie ma stuprocentowej pewności, że pacjent wyjdzie ze śpiączki, albo że nie ucierpi na tym jego pamięć, albo inny fragment mózgu. Fakt, że Rosi mogłaby zapomnieć… Nie, do tego nie dojdzie. Zastanawiam się... Jest ostatnio jakaś… inna. Blada i zmęczona. Myślałam, że to może przez szkołę.

- Ann- szepnął Harry, zakłócając ciszę.- Idę poszukać Niall’ a- kiwnęłam głową, znowu pozostając sam na sam z męczącymi mnie pytaniami. W końcu doszłam do wniosku, że poinformuję dziewczyny.

 

~Harry~

Przemierzałem korytarze szukając przyjaciela. Znalazłem Niall’ a. Siedział przy stoliku, niedaleko pewnie już dawno zamkniętego baru. Zerknąłem jeszcze na zegarek, który wskazywał jedenastą w nocy. Podszedłem do kumpla. Łokcie miał na stole, a dłońmi zakrywał twarz. W końcu ostrożnie dotknąłem jego ramienia. Gwałtownie się odwrócił, ale znów bezwładnie oparł się o oparcie krzesła i pusto patrzył przed siebie. Usiadłem obok niego, lustrując go wzrokiem.

- Jak to się stało?- zapytałem cicho. Doskonale wiedziałem, że Niall obwiniał się za zajście, ale zanim wyrobię sobie zdanie na temat sprawy chciałbym znać szczegóły.

- To moja wina- tak jak podejrzewałem.- Zabrałem ją na ten cholerny rollercoaster. A trzeba było iść do kina, nie robić afery, być normalny! Ale nie, bo ja zawsze muszę coś schrzanić. Próbowałem być sobą, ale jako nieśmiały chłopak nie zwracałem na siebie jej uwagi. Zacząłem być bardziej odważny. Umówiła się ze mną. Spotkaliśmy się. On ja podrywał, więc trochę nim potrząsnąłem. No i musieliśmy wyjść, więc zaproponowałem jej rollercoaster. Zgodziła się. Mogłem wiedzieć, że tak to się skończy. Mogłem się domyślić, ale nie chciałem, bo bałem się, że stchórzę i już nie da mi drugiej szansy. Jakim ja jestem poronionym idiotą!- krzyknął, a echo rozniosło się po szpitalu. Przechodząca obok pielęgniarka skarciła nas wzrokiem, a ja przepraszająco na nią spojrzałem.

Potem mój wzrok skierował się na Niall’ a. To, co mówił nie miało dla mnie sensu. Nie płakał, nie robi tego. Ale widziałem w jego oczach poczucie winy, złość i smutek, żal. Nie mogłem dobrać słów, aby powiedzieć mu, że się myli, że nie mógł wiedzieć, bo nie domyślił się nikt. Nawet nikt nie wie, czego można by się domyślić, bo przecież przyczyna śpiączki nie jest znana.

Przytuliłem go. Jak brata. Bo co jeszcze mógłbym zrobić. Oddał uścisk. Poczułem tę więź, jaka jest pomiędzy nami. Pomiędzy całą piątką. Nie chciałem do nich dzwonić, on nie chciałby. Poklepałem go po ramieniu i oparłem się z nadzieją, że ta cisza nie będzie krępująca.

 

~Ann~

Jeden sygnał, drugi, trzeci…

- Masz szczęście, że skończyłam zajęcia minutę temu, bo trenerka by mnie zabiła- w telefonie rozbrzmiał radosny głos blondynki. Blanca zapisała się na wieczorne zajęcia taneczne.

- Rose jest w śpiączce. Szpital imienia Św. Adam ‘a- powiedziałam, nawet się nie witając.- Przekaż dalej.

- Zaraz będę- odparła prawie niesłyszalnie. Wiedziałam, że za niecałe pół godziny zrobimy ze szpitala schronisko, bo coś czuję, że nie opuścimy tego miejsca na noc.

Napisałam jeszcze do taty, że dzisiaj nie wrócę na noc i że wyjaśnię jutro. Mam nadzieję, że nie będzie pytał, bo nawet myślenie o tym, dlaczego tu jestem strasznie boli. Tata Rose wstał z miejsca i udał się w prawo, zapewne tylko po to, aby nie pokazywać więcej przy mnie swojej słabości, jaką jest ból spowodowany przez zaistniałą sytuację.

Po piętnastu minutach usłyszałam głośne tupanie. Zza rogu wybiegła zdyszana Blanca, jej oczy zdążyły już zrobić się czerwone. Oparła się o ścianę i bezwładnie po niej osunęła. Zapewne nawet nie przeszło jej przez myśl, aby przebrać się po zajęciach. Jej nietypowy strój zawsze zwracał na siebie uwagę.
 
Te zielone Conversy dostała w prezencie od Rose. Strasznie ich nie lubiła, ale nosiła je, bo widziała radość na twarzy przyjaciółki.

Dopiero teraz, kiedy coś jej się stało, czuję, jak bardzo jej potrzebuję, jak bardzo zżyta z nią jestem. Nie docierało to do mnie. Teraz dociera.

*

Po pięciu minutach byłyśmy już wszystkie. Przytulałyśmy się i płakałyśmy. Mijające nas od czasu do czasu pielęgniarki i lekarze mierzyli nas zniesmaczonymi spojrzeniami.

*dwa dni później*

Siedziałam przy jej łóżku i tępo wgapiałam się w ścianę. Jeszcze nigdy nie czułam takiej potrzeby, aby ktoś natychmiast się obudził. Tata Rose poszedł się przespać w hotelu obok szpitala. Po chwili przyszedł do mnie Niall. On też nie spał już dość długo. Podał mi kawę. Kofeina mnie wykończy. Upiłam łyka. Gorąca ciecz nie sprawiała mi takiej przyjemności, jak ta, którą robiła mi Rosi na wzór latte ze Starbucks’ a. Tylko że jej była wyjątkowa- zawsze dodawała coś od siebie, za każdym razem była inna.

- Ann, powinnaś iść spać- powiedział cicho Niall.

- Nie jestem zmęczona- odparłam, chociaż oczy same mi się zamykały. Spałam maksymalnie dwie godziny.

- Idź spać- wysyczał.- Ona nie pozwoliłaby Ci narażać w ten sposób zdrowia.

Wzdrygnęłam się, słysząc sposób jego mówienia. ‘Pozwoliłaby’, to tak, jakby jej z nami nie było. A jest… przecież leży obok… Prawda?

środa, 13 marca 2013

Część 9. He's here


~Rose~

- THANK YOU VERY MUCH! THANK YOU VERY MUCH!- krzyczałam, kiedy leciała jedna z moich ulubionych piosenek. Skakałam teraz po łóżku, z muzyką na cały regulator, tańcząc i drąc się, co poniektórzy nazywają śpiewaniem. Wtedy niespodziewanie wszedł… tata!

Zaskoczyłam z łóżka i nogą zahaczyłam o kabel od głośnika, tym samym wyłączając piosenkę. Podbiegłam do taty i rzuciłam mu się na szyję.

- Jesteś! Dlaczego wróciłeś? Dlaczego nie powiedziałeś, że dzisiaj?!

- To miała być niespodzianka- zaśmiał się i oddał mój uścisk.- Nieźle sobie radzisz. A jak oceny?- zapytał podejrzliwie.

- Tato, odkąd pamiętam, nie muszę się uczyć, bo jestem mądrą i inteligentną dziewczynką- przedrzeźniałam go. Tata objął mnie w pasie i zaczął kręcić dookoła.

- Jak długo zostajesz- zapytałam, kiedy już stałam na podłodze.

- Ale nie będziesz krzyczeć?- powiedział z uśmiechem.

- Tylko troszkę- wyszczerzyłam się.

- Cały miesiąc- odparł. Cieszyłam się, bardzo. Wychowuję się sama odkąd skończyłam trzecią klasę podstawówki. No to zapowiadał się interesujący… *ding dong* Niall!

- Tato, proszę, otworzysz mu, a ja się przyszykuję. Nie zostawiaj go samego, bo to idiota, nie wiem, co może mu wpaść do głowy. Zejdę tam za góra dziesięć minut. Nie wystrasz go!

Złapałam przyszykowane dawno ciuchy i wbiegłam do łazienki, nie czekając na odpowiedź ze strony zdezorientowanego taty.

Wpadłam pod prysznic i, tak aby nie zmoczyć włosów, umyłam się. Pozostało mi pięć minut. W ekspresowym tempie włożyłam na siebie ubrania. Potem przeczesałam włosy, myjąc jednocześnie zęby. Wyszłam z łazienki i zauważyłam dwie minuty spóźnienia. Tata mnie zabije… Albo Niall. Ale teraz, kiedy spóźnienie jest zaliczone, nie muszę się spieszyć. Poprawiłam więc stanik, bo co jak co, ale piersi muszą dobrze wyglądać na… O cholera. Zdałam sobie sprawę, że to moja pierwsza randka. PIERWSZA. A jeśli coś pójdzie nie tak… Na pewno, takie już moje szczęście. Nie, Rose, myśl pozytywnie. Pesymizm Cię zgubi! Uśmiechnęłam się do swojego odbicia. Wyciągnęłam z szuflady tik taki i wzięłam jednego do ust, a resztę wpakowałam do torebki. Znalazł się tam też mój telefon, klucze [na wszelki wypadek], błyszczyk, perfumy… Chyba nie muszę wyliczać reszty, co stanowi podstawowe wyposażenie damskiej torebki. No… Może gaz pieprzowy nie jest podstawowym wyposażeniem, ale przezorny zawsze ubezpieczony. Na sztuki walki chodziłam tylko rok i to w wieku jedenastu lat, co czyni rzecz wręcz oczywistą, że nic nie pamiętam.

Jeszcze raz dokonałam drobnych poprawek w moim wyglądzie i zbiegłam na dół po schodach.

- Już jestem, przeprrr…- zaczęłam, ale zobaczyłam widok śmiejących się Niall’a i mojego taty. Niespotykany widok, nie powiem.

- O! Rosili, tak szybko?- zapytał mój tata, zauważając mnie. Spojrzałam na zegarek i zdałam sobie sprawę, że spóźniłam się dziesięć minut. A on mówi, że szybko?- Ten chłopak jest świetny! I zna się na rzeczy. Sprzedał mi kilka niezłych patentów na bajerowanie kupców. A właśnie opowiadał mi historyjkę, jak się poznaliście. A kiedy doszedł do imprezy u Thomas’ a… No nie powiem, ma chłopak technikę na podryw!- zaśmiał się gromko.

Sparaliżowało mnie. Mój tata polubił chłopaka, który się ze mną umówił?! Przecież to on zawsze mi powtarzał, że nie ma się co spieszyć z miłością, bo nigdy nie jest za późno. Zmarszczyłam brwi.

- No co się tak patrzysz księżniczko? Idźcie już- wstał, a zaraz po nim zrobił to Niall.- Bawcie się dobrze! Tylko pamiętajcie, że wyglądam za młodo na dziadka!- zaśmiał się z samego siebie i zamknął za nami drzwi. Na dziadka?! Odkąd zeszłam na dół nie odezwałam się nawet słowem. Nie potrafiłam.

- Ślicznie wyglądasz- uśmiechnął się Niall, ocknęłam się i odwzajemniłam gest.- Pierwszy raz od dawna się uśmiechasz, wiesz? Powinnaś robić to częściej.

Na moje policzki wpłynęły delikatne rumieńce, a po ciele przeszedł przyjemny dreszcz. Niestety nieczęsto ktoś prawi mi komplementy, mam na myśli kogoś płci przeciwnej.

- Też dobrze wyglądasz- mruknęłam, przygryzając dolną wargę ze zdenerwowania.

Szliśmy w milczeniu, które jak nigdy ogromnie mnie krępowało.


- Latte z podwójną pianką- uśmiechnęłam się do kelnera.

- A może jakieś słodkie ciasto dla słodkiej dziewczyny?- zapytał uwodzicielsko. Uśmiechnęłam się z grzeczności i puściłam jego uwagę mimo uszu. Niall jednak nie puścił tego płazem.

- Co powiedziałeś?!- gwałtownie uniósł się z siedzenia.

- Stary, spoko- próbował rozluźnić chłopaka… Xavier. Czy to ten sam, co… I wszystko jasne, Ann również miała z nim do czynienia.

- Spoko?!- Nialler pchnął pracownika.- Spoko?! Przeproś ją idioto!- powtórzył czynność.

- Ogarnij się wariacie!- krzyknął przerażony chłopak, potykając się o własne nogi i upadając na podłogę. Blondyn mocno pociągnął go do góry.

- Stań, jak do Ciebie mówię!- potrząsnął Xavier’ em.

- Niall…- dotknęłam ramienia chłopaka, z obawą, że pod wpływem agresji może mi coś zrobić. Ale nie mogłam pozwolić na bijatykę.

- Poczekaj Rosi, zaraz skończę- uśmiechnął się czule w moją stronę, bez nutki złości w swoim głosie.- Przeprosisz ją, czy mam Ci pomóc?!- skierował się w stronę drugiego blondyna.

- Przepraszam!- wykrzyczał wystraszony. Niall go puścił.

- Chodźmy, straciłam ochotę na kawę, zjemy gdzieś indziej- pociągnęłam Niall’a za koszulkę, jak mała dziewczynka swojego tatę, kiedy chce prosić o nową zabawkę.

Chłopak wychodząc objął mnie w talii.

- Nie wiem, czy nie zareagowałeś zbyt… mocno?- zaczęłam ostrożnie. Wystraszył mnie. Nie wiedziałam, jak powinnam to odebrać.

- Rose- westchnął,- przepraszam, jeżeli Cię wystraszyłem… Ja po prostu chciałem… Nie mogę patrzeć, kiedy jakiś bezczelny chłopak podrywa w tak beznadziejny sposób dziewczynę, która mi się p…- przerwał, spuszczając głowę i przygryzając dolną wargę.

- Która Ci się co?- zapytałam, zapominając o wydarzeniu sprzed chwili.

- Podoba- dokończył, uśmiechając się sam do siebie.- Odkąd pierwszy raz zobaczyłem ją wtedy w Starbucks’ie, kiedy uciekła z nieznanych mi przyczyn, bo przecież nie wyglądam z bliska aż tak źle, co nie?- kątem oka na mnie spojrzał, a ja zaśmiałam się i przyznałam mu rację.- Od tamtej pory dzień w dzień myślałem, jak zagadać, bo przecież na lekcji wyzwała mnie od zboczeńca- znowu nie powstrzymałam śmiechu.

- Tak się zachowywałeś- stwierdziłam na swoją obronę.

- Ale zboczeńca? Serio? Przecież nie chciałbym Cię zgwałcić! Nie jestem z tych typów.

- A z jakiego jesteś?- zapytałam.

- Hmm… Jakby się głębiej zastanowić to nie ma dla mnie typu. Ja jestem jedyny w swoim rodzaju. Romantyk, ale bez przesady. Przeklinam jak szewc, ale umiem się opanować. Nie jestem geniuszem, ale swoje wiem. I jeszcze jedno, ale jeżeli Ci to powiem, będę musiał Cię zabić- powiedział z kamienną miną, a ja zamieniłam się w poważną.

- Jestem gotowa- odparłam powstrzymując uśmiech najlepiej, jak umiałam, czyli kiepsko.

- Moje zboczenie nie zna granic- zaśmiał się, na co ja również wybuchłam śmiechem.- A Ty?

- Ciężko mnie określić. Jedni mówią, że jestem inna, inni że wyjątkowa. W sumie wierzę i jednym i drugim. Jestem raczej romantyczna, ale nie potrafię siedzieć i nic nie robić, bo moja niekończąca się energia potrzebuje ujścia. Przeklinam tylko przy najbliższych. A jeżeli chodzi o trzeci typ… Mamy ze sobą wiele wspólnego- uśmiechnęłam się.

- Uuu, bratnia dusza?- powiedział Niall, ukazując aparat.- W takim razie… Co powiesz na coś ekstremalnego? Że będziesz krzyczeć do utraty głosu?- uśmiechnął się cwaniacko.

- Wyzwanie? Zawsze.

* http://www.youtube.com/watch?v=3KCJOqO_904

#Od Autorki

Rozpieszczam Was, dodając tak wcześnie :)

Nie powiem, bo jest mi przykro, kiedy widzę, że właściwie tylko kilka osób interesuje się tym blogiem... Dlatego proszę, powiedzcie komuś o nim, jeśli możecie- zareklamujcie. To dla mnie serio ważne :3

Może wkrótce pojawi się kolejny rozdział, bo jestem na dobrej drodze ^^

Love xoxo

Niall's wife :)


Twitter: @KatyRoseCollins

+ Nie mogę dodać żadnego zdjęcia, gdyż jak mówiłam, coś jest z bloggerem

++ Przepraszam, że rozdział wyłącznie z perspektywy Rose, następnym razem będzie inaczej, znacznie inaczej ^^

czwartek, 7 marca 2013

Część 8. Changes are good. Sometimes...

~Lilly~

Obudziłam się można by powiedzieć, że trochę skacowana. Leżałam pod schodami, z jednej strony przytulała mnie Blanca, z drugiej Ann. Ostrożnie wymknęłam się z ich uścisku, na co zareagowały cichym mruczeniem, ale potem przytuliły się we dwie. Pokręciłam głową i wtedy zdałam sobie sprawę, jak wielki ból mi to sprawia. Zsunęłam się po ścianie i złapałam za głowę. Powoli znowu otworzyłam oczy i wtedy coś zauważyłam. Kompletną demolkę. Zdałam sobie sprawę, że nie wstałam bez powodu. W kieszeni moich spodni wibrował telefon, po chwili przestał. Wyjęłam go i zauważyłam trzynaście nieodebranych połączeń od mamy oraz cztery od Laury. Chciałam odłożyć komórkę z powrotem, ale znowu zawibrowała. Postanowiłam odebrać, bo nie mogę ciągle unikać konfliktu.

- Kochanie, wróć do domu…- zaczęła potulnie.

- W jakim celu?- odparłam oschle.

- Tęsknimy…

- Znaczy Ty i Laura, czy Ty i tata Mag? A nie, chyba Ci się mamusiu liczby pomyliły, bo coś czuję, że tylko Laura tęskni- warknęłam.

- Nie dałaś mi nawet wytłumaczyć. To nie wygląda aż tak źle. Wiesz chociaż, dlaczego się wściekasz?

- Okłamałaś mnie.

- Po prostu nie powiedziałam Ci o wszystkim. A rozmowa, którą słyszałaś była o tym, w jaki sposób Wam powiedzieć, rozumiesz? Chcieliśmy zapobiec rozpadzie naszych rodzin.

- To świetnie Wam się to udało. Laura wie, dlaczego mnie nie ma?

- Ona wiedziała od początku.

- Wiedziała moja dziesięcioletnia siostra, a mnie bałaś się powiedzieć prawdy?!- krzyknęłam. Gdyby nie fakt, że zdążyłam wyjść na balkon, obudziłabym wszystkich imprezowiczów.

- Przepraszam.

- Słucham?

- Przepraszam. Nie wiem, co jeszcze mogę zrobić, skoro nie chcesz zrozumieć.

Nastała głucha cisza. Usłyszałam, jak moja mama pociąga nosem. I co ja chcę tym osiągnąć? No właśnie…

- Jesteś w domu?- zapytałam.

- Tak- odparła smutno.

- Nie wierzę, że to robię- mruknęłam bardziej do siebie i rozłączyłam się.

 

~Rose~

*zakładam, że jest niedziela, bo szczerze powiedziawszy straciłam już rachubę czasu w tym opowiadaniu :P- autorka*

Właśnie rozkładałam propozycje na moje jutrzejsze wyjście z Niall’ em.  Dlaczego idę? W sumie to sama nie wiem… Kurcze, znowu ten ból, muszę wziąć jakieś proszki na brzuch, gardło… Chyba będę chora.

 

~Lilly~

- Przepraszam- powiedziała zapłakana mama.

- Ja bardziej- wpadłam w jej rozwarte ramiona, a do naszego uścisku dołączyła się moja siostra. Osunęłyśmy się na podłogę i płakałyśmy. Tak po prostu. Cieszę się, że znowu jesteśmy rodziną… Tylko że teraz muszę zaakceptować jeszcze jedną osobę. Tatę Mag.

 

~Ann~

Po powrocie do domu dostałam szlaban na laptopa, ale szczerze powiedziawszy nie przejęłam się tym, bo jutro ślicznie uśmiechnę się do tatusia.

Zadzwonił telefon.

- Halo?- zaczęłam słodko.

- Cześć Ann, mówi Liam-  Skąd on ma mój numer?!- Bo jest taka sprawa…. Kojarzysz Harry’ego Styles’a?- nie oczekiwał odpowiedzi.- On strasznie wstydzi się zapytać, ale chciałby zaprosić Cię do kina.

- Liam, zamknij się!- usłyszałam głośny szept po drugiej stronie słuchawki

- Po pierwsze- zaczęłam- powiedz mu, że go słyszę. Po drugie, ciekawa propozycja, ale pod dwoma warunkami. To nie będzie randka i ja wybieram film.

- Harry, Ann mówi…- powiedział Liam do chłopaka, ale potem usłyszałam szum i podekscytowany głos Hazzy.

- Jak często zmieniasz decyzje?- zapytał.

- Dość często, ale jaki to ma…

- W takim razie jeszcze dzisiaj- wyprzedził mnie.

- Dobra, ale…

- Titanic?- zapytał.- W takim razie o 18 po Ciebie przyjdę. Pa Moorciaku!- pożegnał się i usłyszałam już tylko trzy sygnałki oznajmiające, że połączenie zostało przerwane.

Miałam pewne wątpliwości, bo: skąd on znał moje przezwisko? Skąd wiedział, że Titanic? I co się właściwie przed chwilą stało?

Mniejsza. Spojrzałam na zegarek i zdałam sobie sprawę, że mam 40 minut, więc wzięłam szybki prysznic i wcisnęłam się w dżinsy i szary sweter z pudroworóżowym sercem, a ponieważ dzisiaj było ciepło, dobrałam do tego jeszcze tylko czarne krótkie Conversy.
 
Włosy spięłam w luźnego koczka. Korektorem potraktowałam drobne niedoskonałości i nałożyłam na usta jasnoróżowy błyszczyk. Spakowałam moją czarną skórzaną torbę i zeszłam na dół. Pomalowałam paznokcie kremowym lakierem i kiedy już miałam sprawdzić, czy wyschły- zadzwonił dzwonek do drzwi. Domyśliłam się, że to Harry, więc ponownie złapałam torbę i udałam się w tamtym kierunku. Niestety uprzedziła mnie osoba, której obecności obawiałam się najbardziej- tata.

- Dzień dobry- miło powiedział Harry- czy zastałem Ann?

- Czego chcesz?- odparł oschle mój opiekun.

- Zaprosiłem ją do kina i miałem przyjść po nią o…

- Zaprosiłeś ją na randkę?- zapytał tata, podnosząc jedną brew. Powinnam wkroczyć, ale fajnie było przyglądać się zajściu z odległości pięciu metrów.

- W sumie to nie zgodziła się na randkę, to tylko takie… spotkanie- kontynuował niczym nie zrażony chłopak.

- Jak masz na imię chłopcze?- Och.. Zaczyna się.

- Harry- uśmiechnął się, ukazując swoje równe zęby.

Mój tata położył na dłoń na jego ramieniu i pociągnął chłopaka w swoją stronę. Powoli się nad nim nachylił i coś szeptał. Harry miał obojętny wyraz twarzy. W końcu tata poklepał go po plecach i zobaczył mnie, a kąciki jego ust drgnęły, jakby w uśmiechu.

Podeszłam do Harry’ ego, który swoją drogą wyglądał całkiem, całkiem.

Ruszyliśmy do kina. Podobno ma prawko, ale może wolał spacer?

Do kina doszliśmy w jakieś dziesięć minut. Harry zapłacił za bilety i jedzenie, co znowu nie zbyt mi pasowało… Usiedliśmy. Popłakałam się już na napisach początkowych.

 

~Harry~

Ona płacze?

- Ej, co jest?- zapytałem trochę zmieszany.

- Nic- pociągnęła nosem.- Tylko ten film jest taki romantyczny- wybuchła płaczem, a ja z początku wahałem się nad tym, co zrobić. Koniec końców objąłem ją ramieniem. Na początku jej ciało ogarnął dreszcz i poczułem, jak nie jest pewna, czy mi na to pozwolić. Ale rozluźniła się i wtuliła we mnie. Uśmiechnąłem się sam do siebie.

*

- Ten moment, kiedy oni stali na tym dziobie i…

- Myślałam, że skończą mi się chusteczki!- rozmawialiśmy o filmie w drodze do Starbucks’a.

*

- Co sobie życzycie?- zapytał kelner, kiedy usiedliśmy. Ręką wskazałem na Ann, żeby to ona zamawiała pierwsza.

- Francuskie Latte waniliowe poproszę.

Chłopak, gdyż był może o rok starszy od nas, uśmiechnął się do szatynki.

- Słodka kawa dla słodkiej dziewczyny- mrugnął do niej. Zmarszczyłem brwi, może nie jestem zakochany w Ann, ale to nie jego rand… spotkanie. Na twarz dziewczyny wstąpił uśmiech. Zobaczyłem, jak uśmiecha się do chłopaka, wyciągając z kieszeni telefon. Dotknęła palcem wyświetlacz i popłynęła piosenka Taylor Swift- I knew you were trouble.

- Przepraszam, muszę odebrać- powiedziała szybko i wstała, udając się w kierunku toalet. Niezła jest…

- Fajna laska, ale nie dla Ciebie- powiedział pewny siebie… Xavier, co wyczytałem z plakietki.

- Jestem jej bratem- odpowiedziałam z kamiennym wyrazem twarzy, ale widząc minę chłopaka, chciałem wybuchnąć śmiechem.

- Yyy… Chciałem powiedzieć, że…- jąkał się.

- Że to Latte zapakujesz na wynos, a drugie dodasz gratis, o dwóch kawałkach ciasta czekoladowego nie wspomnę- dodałem z taką samą miną.

- No jasne, na koszt firmy!- odparł zmartwiony i szybkim krokiem udał się do lady. Liczyłem na to, że szybko się uwinie, bo długo nie mogłem powstrzymać śmiechu. Wrócił po pięciu minutach z kawami i ciastami, życząc mi i nieobecnej „siostrze” smacznego, po czym znowu szybko odszedł. Najwyraźniej za to pierwsze Latte nie chciał zapłaty. Widząc, że Ann opuszcza toaletę, wstałem i biorąc rzeczy udałem się w stronę drzwi, ciągnąc za sobą zaskoczoną dziewczynę.

- Czemu…?- zaczęła, kiedy tylko wyszliśmy. Niestety przerwałem jej, gdyż najzwyczajniej w świecie nie mogłem już wytrzymać. Śmiałem się w głos i zaczęło brakować mi tchu. Szatynka widząc mnie, również się roześmiała. Kiedy już się opanowaliśmy wytłumaczyłem jej, co było powodem mojej głupawki.

- Ale Twój numer z telefonem też był niezły- zakończyłem swój monolog i szeroko uśmiechnąłem się, patrząc w brązowe oczy dziewczyny. Ona odwzajemniła gest.

- Powinnam w sumie zrobić to tak, żebyś go nie zobaczył, bo nie wątpię, że Ciebie też w końcu będę musiała spławić.

- Mnie się nie da spławić- stanąłem przed dziewczyną i pokazywałem jej swoje mięśnie w różnych- czasem dziwnych- pozach.

- Fakt, Ty jesteś zbyt zawzięty- zaśmiała się.

- Chodziło mi o to, że jestem zbyt uroczy- rozłożyłem ręce z wyrzutem, idąc tyłem.

- No może trochę też- spuściła wzrok, a ja uśmiechnąłem się szeroko. Lubi mnie! Moja euforia nie trwała nawet dwóch sekund, gdyż zaraz po słowach Moorciaka wpadłem na słup.

*

- Kto normalny buduje słupy na środku chodnika?- rozprawiałem, kiedy siedziałem w kuchni Państwa Moore, trzymając lód z tyłu głowy, podczas gdy Ann robiła nam nowe Latte, dziewczyna tylko się uśmiechnęła, była mocno zamyślona.

 - Kim jest ten, który zajmuje Twoje myśli?- zapytałem, ale nie dałem jej zacząć.- To na pewno ten Xavier- zdecydowałem.

- Nie!- zaśmiała się.- Chcesz wiedzieć, kto to?- zapytała przybliżając swoją twarz do mojej, chcąc zdradzić mi tajemnicę. Swoją drogą używa ślicznych perfum.- Jest tajemniczy, niezobowiązujący, czasem uciążliwy, ale sprawia, że czuję się wolna, a jest to…- przybliżyła się jeszcze bliżej, a mój wzrok automatycznie powędrował na jej delikatne usta, takie wydatne, lekko rozchylone, układające się w delikatnym uśmiechu- jest to… NIKT- dokończyła odskakując ode mnie i śmiejąc się w głos.

- Bardzo śmieszne- udałem obrażonego, krzyżując ręce.

- Oj Harreh- jak ona to ślicznie mówi- to był tylko żart- usiadła obok mnie i ostrożnie złapała za rękę. I znowu moje serce zaczęło bić kilka razy szybciej. Uśmiechnąłem się do niej i spojrzałem głęboko w oczy, potem na usta. Przygryzłem delikatnie dolną wargę. Przybliżyłem się do niej jedynie na kilka milimetrów, ale widząc, ze nie protestuje, kontynuowałem. Kiedy dzielił nas już tylko centymetr, ona spuściła głowę. Zrobiłem to samo, poczułem się głupio.

- Ja… Chyba…- jąkała się.

- Już pójdę- zszedłem z krzesła i skierowałem się do przedpokoju. Dziewczyna powłóczyła się za mną.

- Spotkamy się jeszcze?- zapytałem z nadzieją. Ciekawie nam się rozmawiało…

- Wiesz… Tak, myślę, że… może, jeszcze, muszę…- nie wiedziała, jak odpowiedzieć „nie”.

- Do zobaczenia w szkole- mruknąłem i uśmiechnąłem się, albo raczej próbowałem, a potem wyszedłem.- Cholera.
 
-----^^^-----^^^-----^^^-----^^^-----^^^-----
Hejka Mordki! ♥
Przepraszam, ale tak jakoś wyszło, że nie miałam weny i czasu. Ale teraz, jak widzicie dużo się dzieje.
I obiecuję, że będzie jeszcze więcej ;)
Aktualnie mam kilka pomysłów i o ile ich nie zapomnę... Będzie fajnie :D
Dziękuję Wam za TAKĄ liczbę wyświetleń, jesteście niesamowici!
Love xoxo
Niall's wife :)