poniedziałek, 27 maja 2013

Część 13. My life would be stuck without You.

- Ja się boję!- protestowałam.
- Kurczak! Kokokoko!- udawał kurę, próbując przekonać mnie do skoku na bandżi. Jestem tu już prawie od miesiąca, tyle czasu wystarczyło, abym nie potrafiła wytrzymać bez niego dłużej niż kilku godzin. Jedyne co nas dzieliło to potrzebny do życia sen.
- A słyszałeś o łamanych kręgosłupach? Urwanych nogach?- z całych sił odciągałam go od tego pomysłu. Otóż nie chodziło o zwykłe bandżi, ale o takie, na którym skacze się... z mostu!
- Cykor!- śmiał się.- Już więcej nigdzie Cię nie zabiorę. Nie ma sensu- machnął ręką.
Nie powiem, nabuzował mnie.Pewnie ruszyłam w kierunku dwóch mężczyzn stojących przy barierce.
- Co tak stoisz? Rusz się, no chyba że nie chcesz już nigdzie ze mną wyjść- przedrzeźniałam go.
Uśmiechnął się triumfalnie i szybko mnie dogonił.
*
- Nie puść mnie, proszę- łkałam, stojąc na barierce.
- Jesteś przymocowana- upewniał mnie.
- Ale obiecaj, że mnie nie puścisz- ścisnęłam mocniej jego rękę.
- Obiecuję- mocniej objął mnie wolną ręką.
- Skaczcie!- krzyknął instruktor.
Miałam do wyboru- zaprzeć się z całych sił i niefortunnie polecieć w dół za ciężarem Niall'a lub umiejętnie skoczyć. Zaraz poczułam wiatr we włosach. Mocniej wtuliłam się w blondyna, razem z którym po chwili zaczęliśmy głośno krzyczeć. Te kilka sekund miało zadecydować, czy do końca życia zostaniemy kalekami. Poczułam pierwsze szarpnięcie liny, po drugim byłam już spokojniejsza. Spojrzałam prosto w oczy Niall'a. Jest zima. Co o tej porze nam odbiło. Spojrzałam mu w oczy, on w moje. Oboje się śmialiśmy. Szarpnięcia ustały, teraz już lekko bujaliśmy się na linie. Jego mina stała się poważna, ja wciąż lekko się uśmiechałam. To wszystko działo się tak szybko... Jego usta na moich, delikatny pocałunek na nich złożony. Odwzajemniłam to. Nie wierzę, że właśnie w takich okolicznościach to przeżyłam. Nie liczyło się nic. Ani ludzie, wychylający się z mostu, chcący zobaczyć nasz skok, ani mężczyźni w łodzi, chcący ściągnąć nas na dół. 
- Niall, ja Cię...- zaczęłam.
- Nie. Chcę to powiedzieć pierwszy. Kocham Cię.
- Ja też Cię kocham- teraz to ja go pocałowałam. Chwilo, trwaj.

- O czym chcesz ze mną rozmawiać?- sucho zapytałam.
- Dobra wiesz, o czym, Maggi- odparł mój tata.
- Spieszę się, dlatego mów szybko.
- Po pierwsze: wcale się nie spieszysz. Po drugie: Nie wiem jak zacząć. To nie tak, że chcieliśmy Was okłamywać. Po prostu nie byłem jeszcze pewien moich uczuć. 
- Teraz jesteś? - przerwałam mu.
- Tak. Kocham ją. Wiem, że ciężko jest Ci pogodzić się z myślą o zajęciu miejsca mamy przez inną kobietę, ale tak nigdy nie będzie. Ja po prostu nie mogę wiecznie żyć prze...
- W takim razie skoro jesteś szczęśliwy, ja też jestem- nie pozwoliłam mu dokończyć.
- Tak się cieszę córeczko- wstał od stołu i przytulił mnie. Dobrze jest znowu mieć tatę.
- Tato, ale ja naprawdę się spieszę. Za pięć minut muszę być w tej restauracji "Black Angel". Tom planował to już od dwóch tygodni. No przynajmniej od tego czasu jestem wtajemniczona. 
- A może Cię zawiozę? Chciałbym poznać przyszłego zięcia osobiście- zabrewkował.
- Tato!- zaśmiałam się.- Nie planujemy jeszcze ślubu- kontynuowałam rozbawiona.
- Nigdy nic nie wiadomo- wzruszył ramionami.- Ale tak, czy inaczej, podwiozę Cię.
*
- Nie rób mu wywiadu!- ostrzegłam.
- Jesteście razem od dwóch lat, więc wiem o nim wszystko. Poza tym tylko się przywitam. Nie jest przygotowany majątkowo na trzeciego gościa- musiał mu dogryźć.
- Tom!- pomachałam mu. Uśmiechnął się szczerze i wstał, ale widząc mojego tatę, mina mu trochę zrzedła. 
- Witaj, chłopie!- mój tata próbował udawać wyluzowanego.
- Dobry wieczór, Panu- uścisnęli sobie ręce. Tak! Udało się. Długo wyobrażałam sobie ten moment. Wyszło genialnie.
- Zostałbym, ale... Ale....- kiepsko wymyślał wymówki.
- Spieszysz się- dokończyłam.
- Tak! Do zobaczenia, Tom!- powiedział na odchodne.
- Czemu nie powiedziałaś mi, że przyjdzie?- opadł na krzesło, kiedy już podsunął mi moje.
- Bo nie wiedziałam- uśmiechnęłam się pocieszająco. Odwzajemnił gest.
Przez następną godzinę zdążyliśmy zjeść. Rozmowa nie kleiła się tak bardzo, że dwa razy byłam w toalecie. Wyraźnie się czymś denerwował, ale nie chciałam naciskać.
- Tom, powiesz mi, co się dzieje?- zapytałam w końcu.
- Nic... Bo ja... Miało być idealnie. Mieliśmy zjeść spaghetti, wypić szampana i... Nie dam rady.
- Nie dasz rady czemu?
- Nie dam rady zapewnić Ci idealnych wspomnień tego wieczoru. Nie dam rady pokazać, jak bardzo mi na Tobie zależy. Ale wiesz co?- wstał od stołu, widziałam w jego oczach desperację. Uklęknął. Czy to miało być to, co myślę?- Maggi Torrins, czy uczynisz mnie najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi i zmarnujesz ze mną resztę swojego życia?
Wszystkie spojrzenia skierowały się na nas. Wszyscy oczekiwali twierdzącej odpowiedzi, ale czy ja na pewno byłam gotowa? Oczywiście, że nie.

#Od autorki
Jeszcze tylko trochę! Moi drodzy, dnia 1-ego lipca ukaże się link do nowego bloga. Będzie na nim prowadzone nowe opowiadanie, mam nadzieję, że wciągnie was tysiąc razy bardziej niż to, bo coś czuję, że nie podpasowałam Wam przygodami tak licznej grupy nastolatków. Nowe opowiadanie, nowy blog,  nowe przygody. A to wszystko wraz z rozpoczęciem lipca. Mam nadzieję, że nie będzie Wam przeszkadzać znacznie inna fabuła, jak i... inni bohaterowie. Tym razem przygodę będą toczyć prawdziwi członkowie zespołu One Direction.
Love xoxo
Niall's wife :)

czwartek, 23 maja 2013

Część 12. We are [never] ever gettin' back together


Rose kończyła właśnie swoją opowieść, w między czasie zataiła pewien fakt.
- I teraz masz czas, żeby wszystko przemyśleć?- zapytał Niall, a blondynka skinęła głową.- To może będziemy myśleć razem? Bo właściwie chyba też po to tutaj wróciłem.
- Dlaczego nie?- uśmiechnęła się.
- Miło było, a teraz dzieciaki paszoł won się bawić na dworze!- zarządziła Pani Horan.
- Mamo, bawić?- wykrzywił się Niall.
- No to przejść, na spacer, taka ładna pogoda!- tłumaczyła kobieta, wskazując okno.
- Jest mokrooo- walczył blondyn.
- Nie ma to jak zapach po deszczu. No już!- pogoniła ich ścierką. Założyli buty, kurtki i wyszli na zewnątrz.
- Byłaś kiedyś w Mullingar?- zadał pytanie chłopak.
- Tak mi mówił tata, to było dawno, może kiedy miałam siedem lat?- rozprawiała.
- W takim razie pokażę Ci okolicę- zadeklarował.- Może dzisiaj mi nie zemdlejesz- zaśmiał się.

Stanąłem przed jej drzwiami. Co chwila podnosiłem pięść z zamiarem zapukania. Niestety im więcej razy próbowałem, tym więcej razy tchórzyłem. Wtedy drzwi się otworzyły, moje serce przyspieszyło.
- A Pan tu w jakiej sprawie?- zapytała kobieta, która najwyraźniej miała zamiar wyjść.
- Właściwie… Przyszedłem do Blanca’i- odpowiedziałem wreszcie, już nie było odwrotu.
- Blanca!- krzyknęła kobieta w głąb domu. Usłyszałem delikatny tupot stóp i po chwili ujrzałem ją. Włosy spięła w wysokiego kucyka, dopasowane dresy ukazywały jej perfekcyjne kształty, a zielono-biały sweter… Z resztą, we wszystkim wygląda ślicznie.
- Zayn- szepnęła, a jej źrenice dwukrotnie się powiększyły.
Brązowowłosa kobieta przeniosła wzrok ze mnie na blondynkę i ostrożnie przekroczyła próg,
zostawiając nas samych. Cały czas stałem na zewnątrz i gapiłem się na nią, z wzajemnością. Zamrugałem kilka razy, spuszczając z niej wzrok. Kątem oka zobaczyłem, że zrobiła to samo.
- Mogę wejść?- zapytałem w końcu.
- Z brudnymi buciorami do mojego życia? Nie, nie możesz- odpowiedziała oschle.
Przygryzłem dolną wargę.
- Ale do domu tak, na chwilę- westchnęła prawie niesłyszalnie. Wchodząc, na ułamek sekundy zerknąłem na nią. Zdążyłem zauważyć, że ogarniała ją złość, smutek, żal, zaskoczenie i.. radość? Ktoś powie: „A niby jak to zauważyłeś? Nie znasz jej.”, a ja na to: „Znam, znałem. A jeżeli prawdą jest, że ludzie się nie zmieniają- ona przekręci zamek po razie zarówno na górze, jak i na dole, potem pociągnie za klamkę i upewniając się, że drzwi są zamknięte, odchrząknie…”
Tak też się stało. Dziewczyna zrobiła dokładnie to samo.
„…Teraz krzyknie, że ma gościa i zaprowadzi mnie do swojego pokoju...”
- Tato, mam gościa!- krzyknęła i udała się do swojego pokoju, dając mi tym samym znać, żebym zrobił to samo.
„…Otworzy drzwi i zaczeka aż wejdę, wtedy je zamknie i przekręci kluczyk. Po chwili zda sobie sprawę, że to bez sensu i z powrotem je otworzy…”
Znów uczyniła to wszystko, nie pomyliłem się.
„… Ja usiadłem na łóżku, ona natomiast zajmie miejsce na krześle…”
Tak też zrobiła.
„ Nie mów, że jej nie znam. Pamiętam rytm bicia jej serca, w ten sposób wyczuwam też jej nastrój, emocje ją ogarniające.”
Wzięła do ręki breloczek leżący na biurku i bawiła się nim.
-Blanca, ja…- zacząłem, ale głos mi się załamał.
Spojrzała na mnie wyczekująco.
- Przepraszam- wydusiłem. Teraz już szło jak z płatka.- Przepraszam za to, że utrudniam Ci życie, że myślę o Tobie zawsze, że cały czas trzymam tę cholerną koniczynkę, którą dałaś mi na naszym pierwszym spacerze, że nie potrafię usunąć się z Twojego życia, że pobiłem chłopaka, aby przenieść się do Twojej szkoły i móc na Ciebie patrzeć, że w udawałem, jakby nic nas nie łączyło, że próbowałem zapomnieć, ale nie umiałem, że tak strasznie chcę spełnić Twoje marzenie i zniknąć, ale wtedy nie spełniłbym swojego. Nie potrafię tak po prostu przestać Cię kochać, bo wpadłem po uszy.
- czekałem na jej reakcję. Byłem przygotowany na najgorsze ale jeszcze miałem nadzieję, że da mi tę ostatnią szansę. Nie jest łatwa, ale potrafiłem wyczytać z jej oczu wszystko, każde drgnięcie było przewidywalne. Teraz nie. Milczenie z nią nigdy mnie nie krępowało, nigdy, aż do tej chwili. Przeklinałem w duchu i modliłem się, żeby to był tylko jeden z moich nocnych koszmarów, w których owa blondynka siedząca nieopodal tak często grała główną rolę. Bałem się, że słowa, które powie, przebiją moje serce na wylot. Zdawałem sobie sprawę z tego, że to była chwila ostateczna. Miała zadecydować o mojej przyszłości. Nie tylko mojej. Jej, naszej.
- Nie wiem jak mogę kochać takiego idiotę jak ty. Owinąłeś sobie mnie wokół palca. Też wpadłam, tak głęboko, że nie wiem co mam robić.
- Nigdy nie owinąłem sobie ciebie wokół palca.
- Powiedziałam, że cię kocham.
- Gdybym mógł cofnąć czas.. to wszystko potoczyłoby się inaczej.
- Zayn, znowu powiedziałam, że cię kocham.
- Jakbym miał sobie ciebie owinąć wokół palca nigdy nie…
- Możesz przestać mnie ignorować ?!
- Nigdy nie doszłoby do tego.. Nadal bylibyśmy parą.. a ty mnie nie..
- Kocham.
- No właśnie..- westchnąłem. – Czytasz mi w myślach czy wreszcie uświadomiłaś sobie, że naprawdę mnie nie kochasz ?!
- Ale ja Cię kocham.
- Co powiedziałaś ?
- Ciągle Ci mówię, że cię kocham a ty swoje !
- Nie krzycz na mnie !
- Matko boska..
- Czy to jest ten moment, w którym powinniśmy się pocałować?- zapytałem.
- Tak.

#Od Autorki
Ta dammmm! Macie szczęście, że napisałam to dawno i dopiero dzisiaj wstawiam, bo teraz trochę dupny humorek i coś bym spieprzyła :<
Wybaczcie, że długo, ale zepsułam laptopa i z trudem dorwałam się do tego taty :)
Love xoxo
Niall's wife :)