wtorek, 15 stycznia 2013

Część 6. Fuck this fucking world


~Lilly~

Wróciłam do domu z uśmiechem na ustach. Z Blancą bawiłam się doskonale, jak zawsze. Było po dwudziestej drugiej. Cicho otworzyłam drzwi, aby nie obudzić Laury. Ściągnęłam buty, omal się przy tym nie przewracając. Powolnym krokiem udałam się do gabinetu, gdzie zapewne była mama. Usłyszałam, że coś mówi, zapewne rozmawia przez telefon. Coś mnie podkusiło, aby posłuchać, co mówi.

- Domyślam się, że to dla niej trudne.

-…- przerwa, prawdopodobnie słowa drugiej osoby.

- Nie, jeszcze jej nie powiedziałam. Boję się, jak zareaguje. A co, jeżeli będzie tak jak z Maggi? Przyjaźnią się.

Wstrząsnęło mną. Dlaczego jak Mag? Mowa o mnie? Z kim do cholery ona rozmawia?!

-…

- Masz rację, Nick, przecież Mag może jej się zwierzyć i zacznie podejrzewać.

Rozmawia z tatą Mag?! Co tu się kurwa dzieje?!

-…

- Co masz zamiar zrobić? I co ja mam zrobić? Przecież nie powiem jej wprost: Lilly, kochanie, spotykam się z tatą Maggi. To nie wyglądałoby najlepiej.

Bez zastanowienia wparowałam do środka.

- Spotykasz się z kim?!- wykrzyczałam.

Mama spojrzała na mnie wielkimi oczami i upuściła telefon.

- T-to nie tak jak myślisz- zaczęła tłumaczenie.

- Czyli nie spotykasz się z tatą mojej przyjaciółki?!

- Spotykam, ale czy to ma znaczenie z kim?- mówiła ostrożnie.

- Racja, to nie ma znaczenia. Ale ma to, że w ogóle się z kimś spotykasz! Jak długo?! Czemu dopiero teraz się dowiaduję?!

- Maggi też dzisiaj się dowiedziała.

- I wszystko jasne! Ładnie to sobie ukartowaliście! Zamierzałaś mi powiedzieć?! A może zdradziłabyś mi to dopiero z obrączką na palcu?!

- Dlaczego w ogóle się wściekasz?!

- Ja… Nie wiem! Jeszcze nie wiem! To wszystko jest bez sensu!- krzyknęłam. W progu pojawiła się Laura z poduszką w ręce.

- Mamo…

- Laura, przestań krzyczeć! To nie Wasza sprawa, z kim się umawiam!- zwróciła się do mojej siostry mama.

W czach dziewczyny zabłysnęły łzy, które po chwili powoli spływały po jej policzkach. Wzięłam ją w swoje objęcia.

- Teraz jesteś z siebie dumna?- zapytałam ciszej.

Wyszłam z Laurą i zaprowadziłam ją na górę. Otarłam łzy z jej policzków i mocno przytuliłam do siebie.

- Co tam się stało?- zapytała w końcu.

- Cóż… Miałam z mamą drobną wymianę zdań. Zrobiła coś, o czym powinna nam wcześniej powiedzieć.

- To znaczy?

- Zapytaj ją sama. Ale to jutro. A ja już idę, przekaż jutro mamie, że jestem z Maggi, dobra?

- Jasne- odparła. Udałam się w kierunku drzwi.- Lil?- odwróciłam się z uśmiechem.- Uważaj na siebie, dobra?

Pokiwałam twierdząco głową i opuściłam dom. Muszę przemyśleć to, co się dzisiaj zdarzyło.

Zabolało mnie to, że mama nie była w stanie zaufać mi na tyle, aby powiedzieć o nowym partnerze. Ile to trwało? Tydzień? Miesiąc? Dwa? Tego nie wiem. Wybrałam telefon do Mag.

- Maggi?

- Nie, ona śpi- szeptem odpowiedział mi głos po drugiej stronie, należący do Tom’a.- Co się stało? Płakałaś?- Tom należał do osób, które doskonale potrafiły pomagać.

- Nie… Tak. Gdzie jesteście?

- U mnie. Chcesz pogadać? Możesz przyjść, miejsca mam dosyć- zaśmiał się cicho.

- Nie wiem, czy nie będę się zbytnio narzucać…

- Ehhhh… Tyle lat się znamy, a do Ciebie nie dociera, że zawsze możesz przyjść- domyśliłam się, że uśmiech zagościł na jego twarzy, podobnie jak na mojej.

- Będę za góra dwadzieścia minut.

Rozłączył się. Cieszę się, że zapoznałam Tom’a z Mag. Pasują do siebie i wiem, że żadne z nich nie skrzywdziłoby tej drugiej osoby. To takie… nietypowe. Znaleźć kogoś, kto będzie z Tobą na zawsze. W zdrowiu i w chorobie, na dobre i na złe, choćby nie wiem co. Ich charaktery znacznie się różnią. On. Miły, uśmiechnięty, pomocny, optymista, romantyk, uległy. Ona. Uszczypliwa, ma humorki, ciężko nawiązuje kontakty, twarda. A jednak… Dobrali się. Jedno nie potrafiłoby wytrzymać bez drugiego. Piękne… SZSZSZSZPLASZSSSS!!!! Pięknie, tego dnia na pewno nie zaliczę do najlepszych. Nie ma to jak być ochlapaną przez samochód, w nocy, zaraz po dowiedzeniu się o tym, że Twoja mama Ci nie ufa. Gdybym tylko mogła cofnąć czas i nie znaleźć się wtedy pod tymi drzwiami… Sama nie wiem, co czuję. Z jednej strony gorycz, smutek, żal, z drugiej ulgę, ale zarazem nienawiść do samej siebie za to, jak zareagowałam. Powinnam się cieszyć z tego, że jest szczęśliwa… Ale nie potrafię. Jestem typową egoistką, liczę się dla siebie tylko ja i czubek mojego nosa.

- To nieprawda- powiedział Tom, kiedy skończyłam dzielić się z nim moimi poglądami na temat tej całej sytuacji.

- To dlaczego nie zaufała mi?- kolejny już raz wypominałam to sobie.- Dlaczego nie chciała mi powiedzieć?

- Bo może nie chciała mówić Ci tego na początku? Może nie chciała Ci mówić o związku, co do którego nie ma jeszcze większych planów?

- Mag też tak mówiłeś, co?- odparłam zrezygnowana i upiłam łyk gorącej herbaty.- Nie ma nikogo, tak?

- Rodzice są w Afryce. Szukają lekarstwa na jakąś chorobę u zwierząt.

Przeciągnęłam się na kanapie.

- Chodź, zaprowadzę Cię do pokoju, sen dobrze Ci zrobi- powiedział.

Mruknęłam coś, co miało znaczyć, że zgadzam się z nim. Podał mi jedną ze swoich piżam i opuścił pokój, w którym miałam dzisiaj spać, rzucając ciche „dobranoc”. Czuję, że ta noc będzie bardzo, bardzo długa…

 

~Blanca~

 

Lilly poszła, a ja usilnie próbowałam zasnąć. Planowałyśmy piżama-party, ale ona uparła się, że nie ma ochoty. Moje myśli zahaczały o wiele tematów. Czy to nie dziwne, że każde zdanie, które chcemy powiedzieć, zmienia swoją konstrukcję kilka razy, zanim wydobędzie się z naszych ust? Usta… Czasami jedno słowo potrafi zepsuć wiele.

- Na pewno tego chcesz?- zapytał.

- Tak.

I skończyliśmy to. Trwało równy rok. Skończyło się w pierwszą rocznicę naszego związku. Do teraz wiemy tylko my. O tym, co było. To działo się pięć lat temu, nikt nie wiedział o naszej znajomości. Jak głupie było to całe udawanie, kiedy Rose przedstawiała nam ich.

- Jestem Zayn- wyciągnął do mnie rękę.

Po co było całe to przedstawienie? Poznawanie się od początku? Dlaczego postanowił to ukryć? Wstydził się? Może chciał tego dla naszego wspólnego dobra.

- Blanca - sztucznie się uśmiechnęłam.

Może i byłam wtedy jeszcze głupią smarkulą, ale on był moją pierwszą prawdziwą miłością. To bolało, nadal boli… Traktuje mnie jak kolejną zdobycz. A może zapomniał? Może ten rok nic dla niego nie znaczył? Ale stara miłość nie rdzewieje, prawda? Chyba, że mnie nie kochał…

- Kocham Cię, wiesz?- krzyknął ze łzami w oczach, kiedy odchodziłam.

- Ja Ciebie też- szepnęłam, ale wiedziałam, że on tego nie usłyszy.

Dlaczego to zakończyłam?! Czemu byłam aż taka głupia?! Krzyczałam w poduszkę, płakałam. Przy nim udaję twardą, unikam go, a on usilnie mnie podrywa. Tak naprawdę nie wiem, dlaczego jeszcze nie rzuciłam mu się na szyję… Kiedy przy nim jestem, czuję się górą, zapominam o tym, co było kiedyś i traktuję go, jak kolejnego chłopaka, próbującego mnie poderwać. Wiem, że jego metody zawsze były dość dziwne.

- Mam na imię Zayn- uśmiechnął się zawadiacko i oparł o blat, który ze względu na to, że został dopiero co zamocowany, runął z hukiem na ziemię, a chłopak razem z nim. Zaśmiałam się widząc jego zdezorientowaną minę i pomogłam mu wstać.

Podryw w kawiarni. To było takie proste, a ja na to poszłam. Otarłam łzy i wzięłam głęboki oddech.

To koniec, Blanca- pomyślałam.- Pogódź się z tym.

 

#Od Autorki

Chciałam w tym rozdziale wyjaśnić kilka spraw, ale dochodzę do wniosku, że mi nie wyszło. Dlatego, jeżeli jeszcze ktoś nie załapał, pytajcie śmiało pod rozdziałem. Odpowiem :)

Kocham <3

Niall’s wife :)

Część 5. Meet


Śmiałyśmy się tak w najlepsze, aż nagle mój telefon zadzwonił. Na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie Tom’a. Uśmiechnęłam się i rzuciłam szybki „Halo?”.

- Blan?- zawsze się tak do mnie zwracał- Powiedz reszcie, że dzisiaj z Mag nie będzie nas na dyskotece.

- Ale dlaczego?- zapytałam zaskoczona. Chwilę zawahał się nad odpowiedzią.

- Jest jej niedobrze i zostanę z nią- zapadła niezręczna cisza.- Jesteś zła?

- Nie- odparłam trochę za szybko.- Zdrowie najważniejsze. Powiedz jej, że ma się leczyć- uśmiechnęłam się sztucznie, dopiero po chwili zdając sobie sprawę, że on tego i tak nie zobaczy.

Pożegnaliśmy się i zakończyliśmy rozmowę.

- Co się stało?- spytała Lilly.

- Tom’a nie będzie na imprezie. Mag jest chora.

Pokiwała głową i wybrała numer do Ann.

 

~Ann~

 

- Rose, pospiesz się!- poganiałam przyjaciółkę.- Jeśli zaraz nie wyjdziesz z tej łazienki…- drzwi uchyliły się.

- No przecież już jestem- uśmiechnęła się do mnie blondynka. Nie potrafiłam się na nią złościć, dlatego kąciki moich ust również się uniosły. Zadzwonił mój telefon. Sięgnęłam po niego i odebrałam.

- Ale na pewno?- zapytałam.

- Tak, Tom dzwonił- odpowiedziała mi Lilly.- Co robimy?

- Nie idzie jedno z nas, nie idą wszyscy- odparłam bez wahania.

Lil zgodziła się ze mną i zakończyłyśmy rozmowę.

- Nie idziemy- bardziej stwierdziła, niż spytała Rosi i bezwładnie opadła na łóżko.- A ja tak bardzo chciałam. Myślałam o tym od początku roku. Zabawa, taniec…

- Rosi…

- Nie, nic się nie dzieje. Masz rację. Nie idzie jedno z nas, nie idą wszyscy… Najwyżej będę siedzieć tutaj, sama, bez nikogo, gnijąc w tej sukience.

Znowu zadzwonił mój telefon. Chwilę porozmawiałam z mamą i rozłączyła się.

- Mama słyszała od Pani Foster, że nie idziemy, więc już umówiła się na spotkanie w jakiejś kafejce. Będą robić „interesy”, powiedziała, że rodzina to świadectwo człowieka i że też powinnam iść. Podobno mają syna w moim wieku…

Rosili znów bezwładnie opadła na łóżko.

- Ale jeśli chcesz to…- zaczęłam.

- Nie, idź, nie Twoja wina. Dam sobie radę- uśmiechnęła się blado.- No wyjdź!- zaśmiała się.

- Trzymaj się- posłałam jej uśmiech i wyszłam.

 

~Wieczorem~

 

-Gotowa?!- krzyknęła mama, wchodząc do mojego pokoju. Przeglądałam się w lustrze. Czarna spódnica, doskonale opinająca moją kształtną pupę, biała koszula, wpuszczona do środka. Delikatne fale. Idealnie. Ten chłopak nie będzie mógł się oprzeć.

- Ann!

-Tak- odpowiedziałam na poprzednie pytanie mamy.

Uśmiechnęła się lustrując mnie wzrokiem. Powolnym krokiem ruszyłam w stronę drzwi, ale moja rodzicielka, wyraźnie tracąca cierpliwość, wypchnęła mnie za nie.

Na miejsce dojechaliśmy po około dwudziestu minutach. Weszłam do środka za rodzicami. Rozglądałam się po restauracji i zauważyłam… Liam’a. Przewróciłam oczami i doszłam do wniosku, że to może być dobre. Jeden z tej całej bandy zobaczy mnie i przystojniaka. Harry będzie zazdrosny… Czemu o nim pomyślałam?! Otrząsnęłam się i zauważyłam, że kierujemy się w stronę jego stolika. Zrobiłam wielkie oczy, na co tata skarcił mnie wzrokiem. Nie przejęłam się tym. On i jego [prawdopodobnie] rodzice podnieśli się z miejsc i uśmiechnęli się szczerze. Dopiero kiedy chłopak zauważył mnie, jego mina trochę zrzedła, ale kąciki jego ust wciąż były uniesione ku górze.

- Bardzo mi miło, nazywam się Laura Moore, a to mój mąż John i córka Ann.

- Dzień dobry, Peter Payne, żona Candance i syn Liam.

- Liam, ile masz lat? Z czystej ciekawości- zaśmiał się mój tata. Ehe… Z czystej ciekawości. Rodzice mają kasę, chłopak jest przystojny i zrobił dobre pierwsze wrażenie, a ten już mnie swata!

- Chodzę z Pana córką do klasy, Panie Moore- uśmiechnął się. Miałam ochotę stąd wiać.

- Naprawdę?- kontynuowała mama chłopaka.- Liam, nie wspominałeś, że chodzisz do klasy z tak śliczną i uroczą dziewczyną.

- Nie było okazji- odpowiedział, jakby nie przejął się tym, że jego mama nazwała mnie śliczną i uroczą! Wiem, że taka jestem, ale przecież on zna mnie krótko, a ja nie wykazuję nawet krzty sympatii. Ugh…


-Nie- odparł mój tata, jakby znudzony całą tą rozmową. Mama natomiast dalej wymieniała swoje poglądy na temat projektowania z Panem Peter’em. Ona przyszła na spotkanie, ale najwyraźniej tata niepotrzebnie zaczął robić interesy.

- Ale jak to nie?- pytała zawiedziona Pani Candance.

- To zdecydowanie zbyt wysoka stawka. Mam Ci dawać pięć procent dochodów z każdego hotelu? Myślę, że poradzę sobie bez Twoich ciastek.

- Ciastek? Moje cukiernie są najbardziej popularne w całym Londynie, a teraz walczę o miejsce na szczycie podium w Anglii, w dodatku wspaniale mi idzie. Dlatego proszę, nie nazywaj moich wypieków jakimiś ciastkami- sprostowała kobieta.

- Dobrze, a więc WYPIEKI- zaakcentował ostatnie słowo- nie są warte ceny, jakiej ode mnie oczekujesz.

- Zastanów się. Restauracje, znajdujące się w hotelu, dwukrotnie zwiększyłyby liczbę klientów.

- A wiesz to, bo…

- Bo do takich hoteli, jak te Twoje przychodzą przede wszystkim młode małżeństwa, które nie obawiają się o cukier, czy nadciśnienie.

Pokręciłam głową z dezaprobatą. To spotkanie przybierało coraz gorszy obraz.

- Musisz przyznać, że mamy dość zawziętych rodziców- odezwał się do mnie Liam.

- Zdecydowanie nie należą do osób uległych.

- Takich, jak Rose?- zapytał.

- Do czego zmierzasz?- odparłam lekko zdenerwowana jego pytaniem. Nie ma prawa ingerować w charakter Rosili.

- Chcę tylko zacząć jakiś temat. Siedzimy tutaj od trzech godzin,- zaskoczyło mnie, że minęło już tyle czasu, najwyraźniej moje myśli są zajmujące- a ty nie odezwałaś się do mnie słowem.

- Bo moje słowa nie są kierowane do byle kogo- warknęłam. Ta wymiana zdań męczyła mnie już.

- Nie denerwuj się. Nie chciałem Cię urazić- odpowiedział ze skruchą i zaczął grzebać w swoim, zapewne zimnym już, posiłku.

- Czemu zmieniliście szkołę?- odezwałam się po chwili. Tak, ruszyło mnie sumienie.

- W sumie to długa historia. Ale w skrócie: Zayn jest… agresywny. Właściwie był. Uczestniczył dość poważnej bójce. Na szczęście jakiś miesiąc przed zakończeniem roku szkolnego. Dlatego od września przepisaliśmy się wszyscy.

- Wszyscy?

- Co Ty byś zrobiła, gdyby na przykład taka Lilly została wyrzucona?

- Przeniosłabym się z nią. Ja i reszta- uśmiechnęłam się do siebie na samą myśl o więzi, która nas łączy. Przyjaźń.

- A jak właściwie się poznałyście? Wyglądacie na dość zgraną paczkę.

- To jest długa historia… Ale na inną okazję- odparłam wymijająco. No cóż… Wspomnienia związane z naszym pierwszym spotkaniem są… co najmniej dziwne.- A wy?

- To też historia na inną okazję- uśmiechnął się przepraszająco. Nagle mama chłopaka wstała od stołu i spokojnym głosem powiedziała:

- Dziękujemy za spotkanie, ale chyba najwyższy czas uciekać. Mam nadzieję, że jeszcze to powtórzymy. John, interesy z Tobą to niesamowita przyjemność.

- Candance, jeśli zbankrutuję, zamieszkamy z Wami- mój tata zaśmiał się.

- Nie będzie problemu- uśmiechnęła się Pani Payne.

- Trzymam Cię za słowo.

#Od Autorki
Aż się dziwię, że byłam w stanie napisać coś tak głupiego. Mogło być naprawdę fajne, ale nie. Bo niestety autorka tego nie potrafi pisać -,-
Ale już nie mogę się doczekać, kiedy będzie taki... na przykład dwudziesty rozdział :) I doszłam do wniosku, że każdy rozdział będę jakoś nazywać, dlatego nie wystraszcie się, jeżeli zobaczycie jakiś rozdział typu "Done", bo to nie koniecznie będzie oznaczać konic bloga :P
Narazie mam jeszcze pomysły :D
Tylko nie podoba mi się to, że jest 29 obserwatorów, a 10 komentarzy :/ To naprawdę dołujące... I przypominam o filmiku: http://www.youtube.com/watch?v=PP5hSCPJOfA
Co będzie dalej w opowiadaniu? Może Wy macie jakieś koncepcje?
Kocham <3
Niall's wife :)
----------------------------------~`KONTAKTY~`-----------------------------------
Twitter: @KatyRoseCollins
Ask: http://ask.fm/PoniKowalska

niedziela, 13 stycznia 2013

Love. Love is stupid.


- Nie dotykaj mnie- powiedziałaś ze łzami w oczach.

- Ale Kochanie…- zaczął Harry, próbując Cię pocałować.

- Nie dotykaj!- krzyknęłaś, wymierzając mu cios w policzek. Po uderzeniu gwałtownie przekręcił głowę w bok i złapał się za czerwone miejsce. Zamknął oczy, jakby chciał opanować gniew. Wziął głęboki oddech i kontynuował.

- [T.I.], wiesz przecież, że ja kocham tylko i wyłącznie Ciebie. A Taylor to była tylko przyjaciółka, ale teraz już wyjechała do Ameryki i kontakt się urwał. Nie możesz…

- Ja dobrze wiem, co mogę, a czego nie! I przestań mówić do mnie tym spokojnym głosem, bo czuję się, jakbym gadała do ściany!

- To tylko przyjaciółka.

- Jasne. Z przyjaciółką się przecież przytula, całuje i sypia!

- Z Tobą sypiałem…

- Ale ja byłam już… Czekaj, co? Teraz się będziesz czepiał, że ze sobą nie sypiamy?

- Nie, nie to miałem na myśli- bronił się.

- To świetnie,- zupełnie zignorowałaś jego słowa- w takim razie nie mamy już o czym rozmawiać. Żegnam, Panie Styles.

- Jesteś cała mokra. Pada deszcz, nie możesz ot tak wyjść!

- Serio? To patrz!- z hukiem trzepnęłaś drzwiami, wychodząc z domu Harry’ ego. Wiedziałaś, że taki spacer późnym wieczorem, w zimę może się źle skończyć, ale byłaś na tyle wściekła, że chciałaś już tylko znaleźć się jak najdalej od tego… człowieka. Zdradził Cię i nie dość, że nie dociera do niego, że zrobił źle to na dodatek nie chciał się przyznać. Jedyne o czym w tej chwili marzyłaś to znaleźć się w ciepłym łóżku, z kubłem lodów i dwoma kubkami ciepłego kakao, oglądając jakąś durną komedię romantyczną. Twoje marzenie się spełniło. Musiałaś się tylko porządnie wysuszyć. Zadzwoniłaś po Matt’a, Twojego przyjaciela. On jako jedyny mógł pocieszyć Cię w tej sytuacji. Przyszedł po niecałych dwudziestu minutach. Widząc, w jakim jesteś stanie, położył się obok Ciebie i mocno przytulił. Płakałaś, pomimo tego, że wszystkie Twoje łzy już dawno się wylały. Zaczął opowiadać Ci o swoich ex. Zobaczyłaś, że on też nie miał łatwo. Ale co, jak co. Nie był z kimś takim jak Harry Styles.

- A Ty jesteś. I nawet nie wiesz, jakie to szczęście. Rozpieszcza Cię, kupuje Ci wszystko.

- Po pierwsze: byłam. A po drugie: wiesz, że nie o to…

- Wiem. Nie zależy Ci na kasie. Mnie też. Ale to jednak coś. Takie ukrywanie się, uciekanie przed fankami i paparazzi, uważanie na każde słowo. Czujesz tą adrenalinę? Lubisz wyzwania.

Na Twojej twarzy pojawił się ledwo widoczny uśmiech, który równie szybko zniknął.

- Ale ta zdrada…- powiedziałaś.

- Ale ta zdrada wyszła na jaw. Gdyby nie był sławny, być może nigdy byś się o niej nie dowiedziała i zmarnowała cenny czas na niego.

- Może masz rację… Ale ja nie chcę go stracić.

- No to musisz uświadomić mu, że on też tego nie chce.

Zadzwonił dzwonek do drzwi.

Spojrzałaś wymownie na Matt’a. Westchnął głęboko i

- Już idę!- krzyknął. Zbiegł po schodach, otworzył drzwi. Potem usłyszałaś coś, jakby się tłukło.

- Ty pierdzielony gnoju!- ktoś krzyczał.- Wiedziałem, że coś jest z Tobą nie tak!- jęk Matt’a.- Czekałeś tylko, aż będziesz mógł dobrać jej się do majtek!- znowu jęk.

Zerwałaś się z łóżka i zbiegłaś po schodach.

- Harry!- krzyczałaś.- Zostaw go!- podbiegłaś i zaczęłaś okładać go pięściami po plecach. On gwałtownie się odwrócił.

- Zamknij się dziwko!- krzyknął tak głośno, że upadłaś. W Twoich wystraszonych oczach pojawiły się łzy. Patrzyłaś na niego tak obco, nigdy na Ciebie nie krzyczał, nawet nie podnosił głosu. A teraz? Jeszcze nazwał Cię dziwką.

- (T.I.), przepraszam, to nie tak miało…- upadł, pod wpływem ciosu Twojego przyjaciela. Jednak ten też zachwiał się i stracił równowagę. Leżeliście tak wszyscy. Ty podpierałaś się na łokciach i nie mogłaś uwierzyć w to, co się właściwie stało. Harry trzymał się za głowę, z pewnością obolałą, a Matt prawdopodobnie stracił przytomność. Matt! Wstałaś, sama omal nie upadając i udałaś się do kuchni po lód. Wróciłaś szybko i przyłożyłaś mu go do czoła, na brzuch, nie wiedziałaś, co masz zrobić, więc po prostu się rozpłakałaś. W ten sposób starałaś się uciec od tego problemu. Harry dotknął Twojego ramienia. Nie miałaś już siły krzyczeć. Wyszeptałaś trzy słowa.

- Odejdź. Na zawsze- w jego oczach również zagościło kilka słonych kropelek.

- Powtórz to, a już więcej się do Ciebie nie odezwę- wypowiedział, drżącym głosem.- Nie usłyszysz mojego głosu, nie spojrzę Ci w oczy.

- O-dejdź- powtórzyłaś wolniej, nie patrząc na niego. Pokiwał głową, wstał i wyszedł. W ten sposób jedyne, co Was teraz łączyło to miasto i ulica, gdzie mieszkaliście. Zniknął. Wtuliłaś się w Matt’a i zasnęłaś. Kolejna droga ucieczki.

~Kilka lat później~

Jesteś na spacerze z Josh’em. Miesiąc po Waszym rozstaniu dowiedziałaś się o ciąży. Mały miał jak na razie blond włoski, ale oczy, dołeczki, ta całość doskonale świadczy o tym, kto jest ojcem. Postanowiłaś sama wychowywać małego. Harry ma jedynie możliwość odwiedzania go raz w tygodniu. Dzisiaj wypadał ten dzień. Mieli spotkać się w parku.

- Harry!!- krzyknął mały i wyrwał swoją rękę z Twojego uścisku, biegnąc w kierunku taty, o czym w prawdzie nie wiedział. Doszłaś do wniosku, że tak będzie lepiej.

- Cześć, wielkoludzie!- uśmiechnął się i zakręcił nim w powietrzu, jak zawsze.- Cześć (T.I.)- dodał, uśmiechając się lekko, uczyniłaś to samo i podeszłaś do nich, krzyżując ręce na piersiach.

- To co? Przejdziemy się?- zapytał Josh’a, spoglądając przy tym na Ciebie.

- Nie- odparł sucho mały.

- Nie?- zdziwieni zapytaliście go, niemal równo.

- No nie.

- Ale dlaczego?- zapytałaś.

- No bo… No bo Max ma tatę, a ja nie…- powiedział i się rozpłakał. Natychmiast mocno go przytuliliście.

- To nie Twoja wina, kochanie- zaczęłaś.- Po prostu w przeszłości tatuś zrobił coś bardzo, bardzo złego i ma karę.

- Ale- kontynuował dalej Harry- masz tatusia, pomimo tego, że mama również zrobiła coś bardzo, bardzo strasznego i to po tym, jak pokłóciła się z tatą.

- Naprawdę?- wstałaś i skrzyżowałaś ręce na piersiach.

- Naprawdę- Harry uczynił to samo.

- Co niby?- ciągnęłaś.

- Mamusia bawiła się z wujkiem Matt’em i to bardzo dobrze.

- Tak się składa, że wujek Matt pocieszał mamusię, która płakała przez tatusia.

- Tatuś nie słyszał o takiej metodzie pocieszania.

- Bo wujek Matt nie wykorzystuje sytuacji!

- To dlaczego tatuś ukarał wujka Matt’a?!

- Bo tatuś to skończony… idiota!

- Ale tatuś miał powód!

- Jaki?!

- Przyłapał mamusię i wujka na niegrzecznej zabawie!

- On Cię bronił! Mówił, żebym Cię nie zostawiała!

- Czyli… Nie zdradziłaś mnie?

- Oczywiście że nie!

- Ale… Ale ta zdrada z Taylor… Ja udawałem, bo myślałem, że Ty mnie zdradzasz.

- Nie wpadłeś na pomysł, żeby porozmawiać?

- Przepraszam- powiedział.

- Nie, to ja przepraszam- odparłaś.

- Tyle lat czekałem- czule Cię pocałował, odwzajemniłaś to.

- Jeeeeeeeeeeej!!!- Josh biegał wokół Was- Mama i tata się pogodzili!

Zaśmialiście się z tego. Ale…

- Mama i kto?- spytaliście zdziwieni.

On się zatrzymał i spojrzał na Was.

- Nie jestem na tym świecie od wczoraj i chyba widzę, jak na siebie patrzycie. A poza tym jestem podobny do taty. Heloł!- powiedział całkiem poważnie. Pokręciliście z niedowierzaniem głową.

Jesteście razem. Od teraz.. już na zawsze.

#Od Autorki

Jeeeeeeej! Kolejny spierdzielony przeze mnie imagin! A początek był dobry... :P
Jak tam Nowy Rok? :)
U mnie ujdzie :D
Nie będę się rozpisywać. Powiem tylko, że następny rozdział pojawi się... Nie wiem, kiedy :)
-------------------------------~`KONTAKT~`--------------------------------
Twitter: @KatyRoseCollins
Ask: http://ask.fm/PoniKowalska
Kocham <3
Niall's wife :)

czwartek, 3 stycznia 2013

Część 4.


~Ann~

- Moi drodzy!- przemawiał Pan dyrektor. Jak już wiecie, zbliża się cudowne dla nas wszystkich święto. Halloween!!!

Uczniowie zaczęli gwizdać i krzyczeć z radości. My pozostając na swoich miejscach delikatnie klaskaliśmy. Jedynie Rose stała i cieszyła się z pozostałymi. Maggi pociągnęła mnie za rękaw i powiedziała jedynie:

- Zależy dla kogo takie cudowne- wywróciła oczami.

Zaśmiałam się cicho i oparłam o siedzenie. Dyrektor kontynuował swoje ogłoszenie.

- W związku z tym Rada Uczniowska… Nie, nie mamy jeszcze takiej rady…  W związku z tym grupa ze „Szkolnego Programu Akceptacji” zorganizuje przyjęcie!

Nastała cisza.

- To znaczy… Dyskotekę!!!

Rozległy się wiwaty. Rose cieszyła się, jak głupia, a nam wcale nie było do śmiechu. Słowo się rzekło i tym sposobem organizujemy dyskotekę. Nie to, że nie lubię tego typu przyjęć, przeciwnie, ale organizacja… Ughr.

Apel się skończył. Była to ostatnia lekcja na dzisiaj. Niestety do dzwonka zostało jeszcze 15 minut. Chodziliśmy za nauczycielem w tą i z powrotem, aż w końcu zorganizowaliśmy protest i usiedliśmy pod jakąś salą. Nasz nauczyciel od chemii wzruszył ramionami i również zajął miejsce na jednej z ławek. Za chwilę dołączyły do naszej trójki również Blanca i Maggi, których grupa dostała wolną rękę. Rozmawiałyśmy o niczym, a ciągle miałyśmy tematy.

 

~Rose~

 

Machałam nogami, siedząc na ławce i udawałam, że słucham tego, co mówią dziewczyny. Kiedy słyszałam pytanie kiwałam głową na tak lub na nie, w zależności od zdania reszty grupy. Obok nas siedziała grupa pięciu chłopaków. Mimowolnie skierowałam na nich swój wzrok. Czterech z nich śmiało się. Na brzegu ławki był Harry pogrążony w swoich myślach. Po chwili zdał sobie sprawę, że się mu przyglądam i również na mnie spojrzał. Uśmiechnęłam się przyjaźnie. Kąciki jego ust również lekko się uniosły, ale za chwilę opadły, gdy Louis dotknął jego ramienia i zaczął zawzięcie o czymś do niego mówić. Kilka dni temu Lilly doszła do wniosku, że nie ma sensu bawić się uczuciami chłopaków. Pozornie jest inteligentna <wiem, że to czytasz, ale się nie obraź, bo to tylko element opowiadania :*> dlatego zgodziłyśmy się z nią i zrezygnowałyśmy z naszego „planu”. Czasem się zastanawiam, co nami kieruje, że czujemy do siebie taką… jakby… niechęć. Nie twierdzę, że ich nie lubię. Po prostu… Nie załamałabym się, gdyby moja próba zaprzyjaźnienia się legła w gruzach. Moje myśli są przerażające… Ann twierdzi, że nie powinnam używać zwrotu „myślę”, ponieważ ja nie myślę, co zostało skutecznie udowodnione, kiedy zgłaszałam nas do „Szkolnego Programu Akceptacji”. Oj tam, oj tam… Każdy może popełniać błędy. A ten nie jest przecież najgorszy w całym moim życiu, prawda?

Jest to już trzecia klasa. Łączy się to z wyborem studiów. Nie wiem, kim zostanę. W sumie mam dobry kontakt z dziećmi… Ale nie o to chodzi. Trzeba myśleć praktycznie. Tak, całe życie wpajano mi, że liczą się pieniądze.

Ktoś dotknął mojego ramienia, a ja wzdrygnęłam się lekko i szybko spojrzałam na osobę, która wybudziła mnie z transu. Była to Maggi.

- Hej, co jest?- zapytała, uśmiechając się przy tym uroczo.

- Zamyśliłam się- odwzajemniłam gest i wstałam, podążając za przyjaciółką. Sądząc po tłumach na korytarzach dzwonek już zadzwonił. Otworzyliśmy szafki i założyliśmy buty oraz okrycia, żeby móc wyjść na zewnątrz.

 

~Kilka dni potem~ Lilly~

 

Jutro dyskoteka, sala przystrojona, moja sukienka już od tygodnia wisi w garderobie. Wracając do domu doszłam do wniosku, że on nie jest taki zły. Że cała piątka nie jest taka zła. Co nie zmienia faktu, że nie żywię do nich sympatii.

Usiadłam na krzesełku przed toaletką i spojrzałam na moje odbicie w lustrze. Jedynym moim atutem są długie włosy. Tak uważam. Kilkoma zwinnymi ruchami związałam je w koczka typu „artystyczny nieład”. Udał mi się za pierwszym razem. Zadzwoniłam do Blanca’i z pytaniem, czy możemy iść. Rozmawiałyśmy chwilę, potem złapałam moją torbę i udałam się do wyjścia. Po drodze zatrzymała mnie mama.

- Kochanie, gdzie idziesz?

- Na szkolną dyskotekę.

- Myślałam, że… Nieważne, miłej zabawy- uśmiechnęła się.

Nie wnikałam w to, co chciała mi powiedzieć. Przytuliłam ją na pożegnanie, następnie Laurę. To zabawne… Nasze imiona są na „L”. Heh…

Wyszłam z uśmiechem na ustach.

 

~Maggi~

 

Wyjrzałam przez okno, zobaczyłam samochód Thomas’a. Uśmiechnęłam się do siebie. Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze i musiałam przyznać, że mój wygląd zachwycił mnie. Ach… Skromna ja. Wyszłam z pokoju, łapiąc po drodze telefon. Wpadłam do gabinetu taty. Spojrzał na mnie zza sterty papierów i widząc moją radość również się uśmiechnął, ale jakby z obawą.

- Coś się stało?- zapytałam.

- Nie… To znaczy… W sumie… Nie wiem, czy nie będziesz zła… Nie powinienem… Ale ona chciałaby…

- No wyduś to z siebie- zaśmiałam się.

- Huuu… Idę dzisiaj na randkę- odpowiedział niepewnie. Mina mi zrzedła. Umówił się na randkę?! A co z mamą?! O to właśnie zapytałam.

- Wiesz… To było dawno i myślę, że już czas… Powinnaś mieć mamę.

- Tato! Mam już siedemnaście lat! W grudniu osiemnaście. A Ty teraz chcesz mi szukać mamy?! Wcale nie o to chodzi! Chcesz ją zdradzić!

- Misiu, trzeba żyć dalej. Ty masz Thomas’a. Zrozum, że też potrzebuję wsparcia…

- To ja już się nie liczę?!

- Ależ oczywiście, że się liczysz, ale…

- Ale co?!- krztusiłam się łzami.- No co?! Wiecznie mnie nie ma?! Nie zwracam na Ciebie uwagi?! Nie chodzimy do kina co tydzień, jak prawdziwy ojciec z córką?! Mogłeś o tym pomyśleć, kiedy miałam dziesięć lat, kiedy mama żyła, kiedy prosiłam, żebyś poszedł ze mną na łyżwy, ale Ty zawsze odmawiałeś, usprawiedliwiając się pracą! Kto wtedy ze mną był?! Mama! Nie Ty! Teraz nie licz, że ja będę z Tobą!

Mocno trzasnęłam drzwiami gabinetu, złapałam torbę i buty w rękę, wyszłam.

Z samochodu Tom’a dobiegała głośna muzyka. Dopiero po chwili zauważył, że idę w jego kierunku. Uśmiechnął się promiennie, ale zaraz potem zobaczył łzy spływające po moich policzkach. Szybko ściszył muzykę, wysiadł z auta i nie pytając o nic przytulił mnie. Staliśmy tak w miejscu, ja płakałam, słońce mocno grzało, a ludzie patrzyli się na nas, jak na idiotów. Tom od czasu do czasu rzucał tylko jakąś obelgę w ich kierunku, albo używał niegrzecznych gestów. Schlebiało mi to, bo robił to tylko dla mnie. On nie był typem chłopaka, który szpanuje wulgaryzmami, etc.

Po dłuższej chwili się uspokoiłam.

 

~Blanca~

 

Czekam z Lilly od dłuższego czasu na telefon od Mag. Nie odbiera. Próbowałyśmy się też dodzwonić do Thomas’a. Jednak po kilku sygnałach słyszałam jego aksamitny głos wydobywający sie z automatycznej sekretarki.

- Bli, czy Ty się rumienisz?- zapytała zaintrygowana Lilly.

Zmarszczyłam brwi i dotknęłam moich policzków. Gorące. Szybko znalazłam wymówkę.

- Tak, mama stwierdziła, że w domu jest zimno i włączyła dodatkowe ogrzewanie. Wiesz, że nie jestem typem zmarzlucha- zaśmiałam się.

Lil krzywiła się jeszcze chwilę, ale zaraz grymas zastąpił uśmiech.

- Moja mama dzisiaj zapomniała o dyskotece. Chyba czegoś ode mnie chciała, ale gdybym zapytała, o co chodzi, rozgadałaby się i skończyłoby się na tym, że nie poszłabym. A tego nie chcemy.

Zapadła chwila ciszy.

- Ta wypowiedź nie miała sensu- odpowiedziałam i wybuchłam śmiechem, co ona od razu mi zawtórowała.

 

#Od Autorki
I’m back!!!
Ale mi Was cholernie brakowało…
Nie potrafię wytrzymać :)
Ale jest coś, co mnie martwi…
Niedawno miałam po… 17 komentarzy od różnych osób, a teraz mam 17 licząc z kilkoma spamami, czyli mam może z 10.
Co się stało? :(
I ten rozdział jest nudny, bo akcja dopiero się rozkręca ^^
A tak w ogóle… Mam wenę i masę pomysłów na to opowiadanie. Zastanawiam się jedynie, gdzie w nich są chłopaki :P
Ale nie martwcie się! Jam coś wymyślę! :D
Kocham <3
Niall’s wife :)
P.S. http://ladiesxxx.blogspot.com/ <--- KLIK!!!