Serdecznie zapraszam Was miśki na TEGO bloga.
Pojawił się już prolog. Co myślicie? ^^
Enjoy :)
Angel x
poniedziałek, 1 lipca 2013
niedziela, 23 czerwca 2013
Epilog. Love me, say that You love me.
- Tak- odpowiedział.
- A teraz możesz pocałować pannę młodą- rozległ się głos księdza, a zaraz po nim organy wydały z siebie dobrze wszystkim znaną melodię. Tom jedną ręką objął Maggi w talii, a drugą położył jej na policzku. Zachłannie wpił się w jej usta. Ona bez wahania oddała pocałunek. Rozległy się wiwaty i oklaski, zupełnie niestosowne do miejsca, w jakim się znajdowali. Pod wpływem chwili wzruszona mama Lilly czule pocałowała mężczyznę siedzącego obok, próbującego nie wzruszyć się widokiem jego dorosłej już córki. Niall z pewnością żałował, że jego dziewczyna stała właśnie po stronie panny młodej w bladoróżowej sukience, trzymając bukiet kwiatów. Harry niepewnie zbliżył się do Ann, a ona pewnie oddała mu swój pierwszy pocałunek. Szatyn nie mógł powstrzymać się z radości. W końcu niekrótko trwało przekonywanie dziewczyny do siebie. Zayn, jak to on, nie lubiąc publicznie okazywać uczuć, wyprostował się nie zerkając w stronę Blaca'i siedzącej na ławce, która wywróciła tylko oczami, obiecując sobie w duchu, że każe mu się obcałować, kiedy tylko zostaną sami. Liam i Lilly widząc wszystkie te pary wzdrygnęli się, po czym wybuchli śmiechem. Ale przyjaźń damsko- męska nie istnieje, Payne był szalenie zakochany w dziewczynie siedzącej obok niego.
Para młoda złapała się za ręce i szybko wydostała się z kościoła, chcąc zdążyć przed tłumem gości. Wybiegli na zewnątrz i tam kontynuowali pocałunek. Chwilę potem przyjezdni obsypali tę dwójkę ryżem i drobnymi monetami.
- A teraz zapraszamy na najlepsze wesele w Waszym życiu!- wykrzyczał Thomas, po czym pociągnął żonę w stronę białej dorożki.
Jeśli to nie jest życie idealne... To co nim jest?
#Od Autorki
Spierdzieliłam to, ale i tak czyta jedynie Ms. MALIK <3 [wiem, jestem kochana, nie dogryzając Ci Tomlinsonem ^^]
To ja Wam przypominam o ju-liex.blogspot.com i żegnajcie!
Bo to w końcu koniec mojej przygody z Everything about You.
Szkoda, bo mam z tym blogiem wiele wspomnień.
Ale KOCHAM WAS i dziękuję, że jeszcze ktoś został <3
Mam nadzieję, że na Liar. pojawi się więcej czytelników :)
Enjoy life :)
Nial... Angel x
- A teraz możesz pocałować pannę młodą- rozległ się głos księdza, a zaraz po nim organy wydały z siebie dobrze wszystkim znaną melodię. Tom jedną ręką objął Maggi w talii, a drugą położył jej na policzku. Zachłannie wpił się w jej usta. Ona bez wahania oddała pocałunek. Rozległy się wiwaty i oklaski, zupełnie niestosowne do miejsca, w jakim się znajdowali. Pod wpływem chwili wzruszona mama Lilly czule pocałowała mężczyznę siedzącego obok, próbującego nie wzruszyć się widokiem jego dorosłej już córki. Niall z pewnością żałował, że jego dziewczyna stała właśnie po stronie panny młodej w bladoróżowej sukience, trzymając bukiet kwiatów. Harry niepewnie zbliżył się do Ann, a ona pewnie oddała mu swój pierwszy pocałunek. Szatyn nie mógł powstrzymać się z radości. W końcu niekrótko trwało przekonywanie dziewczyny do siebie. Zayn, jak to on, nie lubiąc publicznie okazywać uczuć, wyprostował się nie zerkając w stronę Blaca'i siedzącej na ławce, która wywróciła tylko oczami, obiecując sobie w duchu, że każe mu się obcałować, kiedy tylko zostaną sami. Liam i Lilly widząc wszystkie te pary wzdrygnęli się, po czym wybuchli śmiechem. Ale przyjaźń damsko- męska nie istnieje, Payne był szalenie zakochany w dziewczynie siedzącej obok niego.
Para młoda złapała się za ręce i szybko wydostała się z kościoła, chcąc zdążyć przed tłumem gości. Wybiegli na zewnątrz i tam kontynuowali pocałunek. Chwilę potem przyjezdni obsypali tę dwójkę ryżem i drobnymi monetami.
- A teraz zapraszamy na najlepsze wesele w Waszym życiu!- wykrzyczał Thomas, po czym pociągnął żonę w stronę białej dorożki.
Jeśli to nie jest życie idealne... To co nim jest?
#Od Autorki
Spierdzieliłam to, ale i tak czyta jedynie Ms. MALIK <3 [wiem, jestem kochana, nie dogryzając Ci Tomlinsonem ^^]
To ja Wam przypominam o ju-liex.blogspot.com i żegnajcie!
Bo to w końcu koniec mojej przygody z Everything about You.
Szkoda, bo mam z tym blogiem wiele wspomnień.
Ale KOCHAM WAS i dziękuję, że jeszcze ktoś został <3
Mam nadzieję, że na Liar. pojawi się więcej czytelników :)
Enjoy life :)
Nial... Angel x
niedziela, 16 czerwca 2013
Część 14. The last part of our group?
Historia nie zawsze kończy się dobrze. Czuję, że mój koniec wcale się nie ułoży. Siedziałam tak w domu, na kanapie. Laura zawzięcie czatowała z jakimś Markusem, co chwila ciesząc się do monitora. A ja? A ja nie robiłam nic. Ann miała problem z Harry'm, ponieważ ten uparcie bronił swojej szczerej miłości, jaką ją darzył, a ona nie była pewna swoich uczuć, co krok dając mu kosza. Blanca jest z Zayn'em. Długo tłumaczyła nam całą sytuację. O Rose słyszę jedynie plotki. Podobno kręci z Niall'em. Maggi ma Tom'a i w zasadzie nie rozmawiałam z nią. W końcu przerwa świąteczna zaczęła się kilka dni temu.
Jestem sama. Nie mam miłości, na nikim nawet nie zawiesiłam oka.
Usłyszałam dzwonek do drzwi.
- Dzień dobry, czy zamawiała Pani pizzę z szynką, pomidorem i podwójnym serem?
- Pracujesz w pizzerii?- zdziwiłam się.
- Lilly? Tak, od jakiegoś czasu- miło uśmiechnął się Liam.
- Wejdziesz?- zapytałam głupio, po chwili zdając sobie sprawę, że mam na sobie piżamę!
- Ymm...- zawahał się.- Jeżeli nie będziesz miała nic przeciwko- zagadnął. Cholera! Lilly, najpierw myśl!
- Oczywiście, że nie- uśmiechnęłam się.
Chłopak niepewnie przekroczył próg, wręczając mi pizzę.
- Wow!- krzyknęła Laura, która na chwilę oderwała się od laptopa, słysząc męski głos.- W tym domu zagościł chłopak! Chłopak inny niż Tom! Lilly dorasta...- z przejęciem "otarła łzę".
- Ha. Ha. Ha.- Sarkastycznie odparłam- Zaraz wracam- zwróciłam się już do Liam'a i pobiegłam na górę, aby jakoś w miarę się ubrać.
Gotowa już zeszłam na dół.
-Zaprosiłabym Cię do salonu, ale jak widzisz...- wskazałam na siostrę.- Zaprosiłabym Cię do mojego pokoju, ale całe szczęście nie widzisz...- pomyślałam o bałaganie.- Dlatego jednak zaproszę Cię do salonu, mając nadzieję, że zobaczysz, jak Laura opuszcza ten pokój- Ostatnie wyrazy wypowiedziałam znacznie głośniej. Dziewczyna oderwała się na chwilę od urządzenia.
- Nie martwię się, że będziecie się całować, bo TAKI chłopak miałby całować TAKĄ dziewczynę?- kolejno wskazywała na Liam'a i na mnie.- Ale rozumiem, że chcesz się nacieszyć obecnością w TYM domu TAKIEGO chłopaka, dlatego tak. Opuszczę to pomieszcienie, ale pod jednym warunkiem...
- Tydzień. Więcej- wolę posprzątać pokój- odparłam twardo, znając propozycję siostry.
- Stoi- zamknęła laptopa i poszła w stronę swojego pokoju.- Nigdy się nie całowała- "szepnęła" do Liam'a na odchodne. W tym momencie burak był przy mnie blady.
- Film?- zapytałam. Chłopak obojętnie wzruszył ramionami.
Udałam się do kuchni w celu wzięcia łyżeczek do sosu.
- Mam "Dom Snów", "To tylko sex", "Miłość i inne używki", "Kocha, lubi, szanuje", "Znamię", "Iron Man" dwie pierwsze części...
- Dokonałem wyboru- przerwał mi.- Iron Man 1. To zdecydowanie najlepsza część.
- Nieby tak- odparłam, wyciągając film.- Tym bardziej, że od tego wszystko się zaczyna. Oglądałeś trójkę?
- Pewnie!
- Mnie osobiście bardzo zaskoczył ciąg wydarzeń, a to na koniec, kiedy ona...
- Chcę to jeszcze obejrzeć!- z góry usłyszałam siostrę.
- Nieważne, znamy zakończenie- zaśmiał się Liam.
Usiedliśmy na kanapie, włączyłam film i w spokoju mogliśmy zajadać się pizzą.
#Od Autorki
Wiem, wiem, wiem.
Badziew, porażka, masakra, złom, chłam, okropieństwo, horror, nuda, bleeeee, etc.
Ale jak wiecie- nowe opowiadanie już za chwilkę! :D
Jest zaplanowane od początku do końca, dlatego nie będzie problemów, z pisaniem oczywiście ^^
Dlaczego jest to nowa strona, a nie kontynuacja "Everything about You"? Ponieważ liczba obserwatorów, a liczba komentarzy i czytających w ogóle się ze sobą nie łączą.
Oto link do nowego bloga: http://ju-liex.blogspot.com/
Dlatego liczę na udaną promocję z Waszej strony ;)
No to już niedługo epilog! Kto się cieszy? Ja! :D
Love xoxo
Niall's wife :)
+ Proszę, skomentuj :<<
- Ymm...- zawahał się.- Jeżeli nie będziesz miała nic przeciwko- zagadnął. Cholera! Lilly, najpierw myśl!
- Oczywiście, że nie- uśmiechnęłam się.
Chłopak niepewnie przekroczył próg, wręczając mi pizzę.
- Wow!- krzyknęła Laura, która na chwilę oderwała się od laptopa, słysząc męski głos.- W tym domu zagościł chłopak! Chłopak inny niż Tom! Lilly dorasta...- z przejęciem "otarła łzę".
- Ha. Ha. Ha.- Sarkastycznie odparłam- Zaraz wracam- zwróciłam się już do Liam'a i pobiegłam na górę, aby jakoś w miarę się ubrać.
Gotowa już zeszłam na dół.
-Zaprosiłabym Cię do salonu, ale jak widzisz...- wskazałam na siostrę.- Zaprosiłabym Cię do mojego pokoju, ale całe szczęście nie widzisz...- pomyślałam o bałaganie.- Dlatego jednak zaproszę Cię do salonu, mając nadzieję, że zobaczysz, jak Laura opuszcza ten pokój- Ostatnie wyrazy wypowiedziałam znacznie głośniej. Dziewczyna oderwała się na chwilę od urządzenia.
- Nie martwię się, że będziecie się całować, bo TAKI chłopak miałby całować TAKĄ dziewczynę?- kolejno wskazywała na Liam'a i na mnie.- Ale rozumiem, że chcesz się nacieszyć obecnością w TYM domu TAKIEGO chłopaka, dlatego tak. Opuszczę to pomieszcienie, ale pod jednym warunkiem...
- Tydzień. Więcej- wolę posprzątać pokój- odparłam twardo, znając propozycję siostry.
- Stoi- zamknęła laptopa i poszła w stronę swojego pokoju.- Nigdy się nie całowała- "szepnęła" do Liam'a na odchodne. W tym momencie burak był przy mnie blady.
- Film?- zapytałam. Chłopak obojętnie wzruszył ramionami.
Udałam się do kuchni w celu wzięcia łyżeczek do sosu.
- Mam "Dom Snów", "To tylko sex", "Miłość i inne używki", "Kocha, lubi, szanuje", "Znamię", "Iron Man" dwie pierwsze części...
- Dokonałem wyboru- przerwał mi.- Iron Man 1. To zdecydowanie najlepsza część.
- Nieby tak- odparłam, wyciągając film.- Tym bardziej, że od tego wszystko się zaczyna. Oglądałeś trójkę?
- Pewnie!
- Mnie osobiście bardzo zaskoczył ciąg wydarzeń, a to na koniec, kiedy ona...
- Chcę to jeszcze obejrzeć!- z góry usłyszałam siostrę.
- Nieważne, znamy zakończenie- zaśmiał się Liam.
Usiedliśmy na kanapie, włączyłam film i w spokoju mogliśmy zajadać się pizzą.
#Od Autorki
Wiem, wiem, wiem.
Badziew, porażka, masakra, złom, chłam, okropieństwo, horror, nuda, bleeeee, etc.
Ale jak wiecie- nowe opowiadanie już za chwilkę! :D
Jest zaplanowane od początku do końca, dlatego nie będzie problemów, z pisaniem oczywiście ^^
Dlaczego jest to nowa strona, a nie kontynuacja "Everything about You"? Ponieważ liczba obserwatorów, a liczba komentarzy i czytających w ogóle się ze sobą nie łączą.
Oto link do nowego bloga: http://ju-liex.blogspot.com/
Dlatego liczę na udaną promocję z Waszej strony ;)
No to już niedługo epilog! Kto się cieszy? Ja! :D
Love xoxo
Niall's wife :)
+ Proszę, skomentuj :<<
poniedziałek, 27 maja 2013
Część 13. My life would be stuck without You.
- Ja się boję!- protestowałam.
- Kurczak! Kokokoko!- udawał kurę, próbując przekonać mnie do skoku na bandżi. Jestem tu już prawie od miesiąca, tyle czasu wystarczyło, abym nie potrafiła wytrzymać bez niego dłużej niż kilku godzin. Jedyne co nas dzieliło to potrzebny do życia sen.
- A słyszałeś o łamanych kręgosłupach? Urwanych nogach?- z całych sił odciągałam go od tego pomysłu. Otóż nie chodziło o zwykłe bandżi, ale o takie, na którym skacze się... z mostu!
- Cykor!- śmiał się.- Już więcej nigdzie Cię nie zabiorę. Nie ma sensu- machnął ręką.
Nie powiem, nabuzował mnie.Pewnie ruszyłam w kierunku dwóch mężczyzn stojących przy barierce.
- Co tak stoisz? Rusz się, no chyba że nie chcesz już nigdzie ze mną wyjść- przedrzeźniałam go.
Uśmiechnął się triumfalnie i szybko mnie dogonił.
*
- Nie puść mnie, proszę- łkałam, stojąc na barierce.
- Jesteś przymocowana- upewniał mnie.
- Ale obiecaj, że mnie nie puścisz- ścisnęłam mocniej jego rękę.
- Obiecuję- mocniej objął mnie wolną ręką.
- Skaczcie!- krzyknął instruktor.
Miałam do wyboru- zaprzeć się z całych sił i niefortunnie polecieć w dół za ciężarem Niall'a lub umiejętnie skoczyć. Zaraz poczułam wiatr we włosach. Mocniej wtuliłam się w blondyna, razem z którym po chwili zaczęliśmy głośno krzyczeć. Te kilka sekund miało zadecydować, czy do końca życia zostaniemy kalekami. Poczułam pierwsze szarpnięcie liny, po drugim byłam już spokojniejsza. Spojrzałam prosto w oczy Niall'a. Jest zima. Co o tej porze nam odbiło. Spojrzałam mu w oczy, on w moje. Oboje się śmialiśmy. Szarpnięcia ustały, teraz już lekko bujaliśmy się na linie. Jego mina stała się poważna, ja wciąż lekko się uśmiechałam. To wszystko działo się tak szybko... Jego usta na moich, delikatny pocałunek na nich złożony. Odwzajemniłam to. Nie wierzę, że właśnie w takich okolicznościach to przeżyłam. Nie liczyło się nic. Ani ludzie, wychylający się z mostu, chcący zobaczyć nasz skok, ani mężczyźni w łodzi, chcący ściągnąć nas na dół.
- Niall, ja Cię...- zaczęłam.
- Nie. Chcę to powiedzieć pierwszy. Kocham Cię.
- Ja też Cię kocham- teraz to ja go pocałowałam. Chwilo, trwaj.
- O czym chcesz ze mną rozmawiać?- sucho zapytałam.
- Dobra wiesz, o czym, Maggi- odparł mój tata.
- Spieszę się, dlatego mów szybko.
- Po pierwsze: wcale się nie spieszysz. Po drugie: Nie wiem jak zacząć. To nie tak, że chcieliśmy Was okłamywać. Po prostu nie byłem jeszcze pewien moich uczuć.
- Teraz jesteś? - przerwałam mu.
- Tak. Kocham ją. Wiem, że ciężko jest Ci pogodzić się z myślą o zajęciu miejsca mamy przez inną kobietę, ale tak nigdy nie będzie. Ja po prostu nie mogę wiecznie żyć prze...
- W takim razie skoro jesteś szczęśliwy, ja też jestem- nie pozwoliłam mu dokończyć.
- Tak się cieszę córeczko- wstał od stołu i przytulił mnie. Dobrze jest znowu mieć tatę.
- Tato, ale ja naprawdę się spieszę. Za pięć minut muszę być w tej restauracji "Black Angel". Tom planował to już od dwóch tygodni. No przynajmniej od tego czasu jestem wtajemniczona.
- A może Cię zawiozę? Chciałbym poznać przyszłego zięcia osobiście- zabrewkował.
- Tato!- zaśmiałam się.- Nie planujemy jeszcze ślubu- kontynuowałam rozbawiona.
- Nigdy nic nie wiadomo- wzruszył ramionami.- Ale tak, czy inaczej, podwiozę Cię.
*
- Nie rób mu wywiadu!- ostrzegłam.
- Jesteście razem od dwóch lat, więc wiem o nim wszystko. Poza tym tylko się przywitam. Nie jest przygotowany majątkowo na trzeciego gościa- musiał mu dogryźć.
- Tom!- pomachałam mu. Uśmiechnął się szczerze i wstał, ale widząc mojego tatę, mina mu trochę zrzedła.
- Witaj, chłopie!- mój tata próbował udawać wyluzowanego.
- Dobry wieczór, Panu- uścisnęli sobie ręce. Tak! Udało się. Długo wyobrażałam sobie ten moment. Wyszło genialnie.
- Zostałbym, ale... Ale....- kiepsko wymyślał wymówki.
- Spieszysz się- dokończyłam.
- Tak! Do zobaczenia, Tom!- powiedział na odchodne.
- Czemu nie powiedziałaś mi, że przyjdzie?- opadł na krzesło, kiedy już podsunął mi moje.
- Bo nie wiedziałam- uśmiechnęłam się pocieszająco. Odwzajemnił gest.
Przez następną godzinę zdążyliśmy zjeść. Rozmowa nie kleiła się tak bardzo, że dwa razy byłam w toalecie. Wyraźnie się czymś denerwował, ale nie chciałam naciskać.
- Tom, powiesz mi, co się dzieje?- zapytałam w końcu.
- Nic... Bo ja... Miało być idealnie. Mieliśmy zjeść spaghetti, wypić szampana i... Nie dam rady.
- Nie dasz rady czemu?
- Nie dam rady zapewnić Ci idealnych wspomnień tego wieczoru. Nie dam rady pokazać, jak bardzo mi na Tobie zależy. Ale wiesz co?- wstał od stołu, widziałam w jego oczach desperację. Uklęknął. Czy to miało być to, co myślę?- Maggi Torrins, czy uczynisz mnie najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi i zmarnujesz ze mną resztę swojego życia?
Wszystkie spojrzenia skierowały się na nas. Wszyscy oczekiwali twierdzącej odpowiedzi, ale czy ja na pewno byłam gotowa? Oczywiście, że nie.
#Od autorki
Jeszcze tylko trochę! Moi drodzy, dnia 1-ego lipca ukaże się link do nowego bloga. Będzie na nim prowadzone nowe opowiadanie, mam nadzieję, że wciągnie was tysiąc razy bardziej niż to, bo coś czuję, że nie podpasowałam Wam przygodami tak licznej grupy nastolatków. Nowe opowiadanie, nowy blog, nowe przygody. A to wszystko wraz z rozpoczęciem lipca. Mam nadzieję, że nie będzie Wam przeszkadzać znacznie inna fabuła, jak i... inni bohaterowie. Tym razem przygodę będą toczyć prawdziwi członkowie zespołu One Direction.
Love xoxo
Niall's wife :)
czwartek, 23 maja 2013
Część 12. We are [never] ever gettin' back together
- I teraz masz czas,
żeby wszystko przemyśleć?- zapytał Niall, a blondynka skinęła głową.- To może
będziemy myśleć razem? Bo właściwie chyba też po to tutaj wróciłem.
- Dlaczego nie?-
uśmiechnęła się.
- Miło było, a teraz
dzieciaki paszoł won się bawić na dworze!- zarządziła Pani Horan.
- Mamo, bawić?-
wykrzywił się Niall.
- No to przejść, na
spacer, taka ładna pogoda!- tłumaczyła kobieta, wskazując okno.
- Jest mokrooo-
walczył blondyn.
- Nie ma to jak zapach
po deszczu. No już!- pogoniła ich ścierką. Założyli buty, kurtki i wyszli na
zewnątrz.
- Byłaś kiedyś w
Mullingar?- zadał pytanie chłopak.
- Tak mi mówił tata,
to było dawno, może kiedy miałam siedem lat?- rozprawiała.
- W takim razie pokażę
Ci okolicę- zadeklarował.- Może dzisiaj mi nie zemdlejesz- zaśmiał się.
Stanąłem przed jej
drzwiami. Co chwila podnosiłem pięść z zamiarem zapukania. Niestety im więcej
razy próbowałem, tym więcej razy tchórzyłem. Wtedy drzwi się otworzyły, moje
serce przyspieszyło.
- A Pan tu w jakiej
sprawie?- zapytała kobieta, która najwyraźniej miała zamiar wyjść.
- Właściwie…
Przyszedłem do Blanca’i- odpowiedziałem wreszcie, już nie było odwrotu.
- Blanca!- krzyknęła
kobieta w głąb domu. Usłyszałem delikatny tupot stóp i po chwili ujrzałem ją.
Włosy spięła w wysokiego kucyka, dopasowane dresy ukazywały jej perfekcyjne
kształty, a zielono-biały sweter… Z resztą, we wszystkim wygląda ślicznie.
- Zayn- szepnęła, a jej źrenice dwukrotnie się
powiększyły.
Brązowowłosa kobieta przeniosła wzrok ze mnie na
blondynkę i ostrożnie przekroczyła próg,
zostawiając nas
samych. Cały czas stałem na zewnątrz i gapiłem się na nią, z wzajemnością.
Zamrugałem kilka razy, spuszczając z niej wzrok. Kątem oka zobaczyłem, że zrobiła
to samo.
- Mogę wejść?-
zapytałem w końcu.
- Z brudnymi buciorami
do mojego życia? Nie, nie możesz- odpowiedziała oschle.
Przygryzłem dolną
wargę.
- Ale do domu tak, na
chwilę- westchnęła prawie niesłyszalnie. Wchodząc, na ułamek sekundy zerknąłem na
nią. Zdążyłem zauważyć, że ogarniała ją złość, smutek, żal, zaskoczenie i.. radość? Ktoś powie: „A niby jak to zauważyłeś? Nie znasz jej.”, a
ja na to: „Znam, znałem. A jeżeli prawdą jest, że ludzie się nie zmieniają- ona
przekręci zamek po razie zarówno na górze, jak i na dole, potem pociągnie za
klamkę i upewniając się, że drzwi są zamknięte, odchrząknie…”
Tak też się stało.
Dziewczyna zrobiła dokładnie to samo.
„…Teraz krzyknie, że
ma gościa i zaprowadzi mnie do swojego pokoju...”
- Tato, mam gościa!-
krzyknęła i udała się do swojego pokoju, dając mi tym samym znać, żebym zrobił
to samo.
„…Otworzy drzwi i
zaczeka aż wejdę, wtedy je zamknie i przekręci kluczyk. Po chwili zda sobie
sprawę, że to bez sensu i z powrotem je otworzy…”
Znów uczyniła to
wszystko, nie pomyliłem się.
„… Ja usiadłem na
łóżku, ona natomiast zajmie miejsce na krześle…”
Tak też zrobiła.
„ Nie mów, że jej nie
znam. Pamiętam rytm bicia jej serca, w ten sposób wyczuwam też jej nastrój,
emocje ją ogarniające.”
Wzięła do ręki
breloczek leżący na biurku i bawiła się nim.
-Blanca, ja…-
zacząłem, ale głos mi się załamał.
Spojrzała na mnie
wyczekująco.
- Przepraszam-
wydusiłem. Teraz już szło jak z płatka.- Przepraszam za to, że utrudniam Ci
życie, że myślę o Tobie zawsze, że cały czas trzymam tę cholerną koniczynkę,
którą dałaś mi na naszym pierwszym spacerze, że nie potrafię usunąć się z
Twojego życia, że pobiłem chłopaka, aby przenieść się do Twojej szkoły i móc na
Ciebie patrzeć, że w udawałem, jakby nic nas nie łączyło, że próbowałem
zapomnieć, ale nie umiałem, że tak strasznie chcę spełnić Twoje marzenie i
zniknąć, ale wtedy nie spełniłbym swojego. Nie potrafię tak po prostu przestać
Cię kochać, bo wpadłem po uszy.
- czekałem na jej
reakcję. Byłem przygotowany na najgorsze ale jeszcze miałem nadzieję, że da mi
tę ostatnią szansę. Nie jest łatwa, ale potrafiłem wyczytać z jej oczu
wszystko, każde drgnięcie było przewidywalne. Teraz nie. Milczenie z nią nigdy
mnie nie krępowało, nigdy, aż do tej chwili. Przeklinałem w duchu i modliłem
się, żeby to był tylko jeden z moich nocnych koszmarów, w których owa blondynka
siedząca nieopodal tak często grała główną rolę. Bałem się, że słowa, które
powie, przebiją moje serce na wylot. Zdawałem sobie sprawę z tego, że to była
chwila ostateczna. Miała zadecydować o mojej przyszłości. Nie tylko mojej. Jej,
naszej.
- Nie wiem jak mogę
kochać takiego idiotę jak ty. Owinąłeś sobie mnie wokół palca. Też wpadłam, tak
głęboko, że nie wiem co mam robić.
- Nigdy nie owinąłem
sobie ciebie wokół palca.
- Powiedziałam, że cię
kocham.
- Gdybym mógł cofnąć
czas.. to wszystko potoczyłoby się inaczej.
- Zayn, znowu
powiedziałam, że cię kocham.
- Jakbym miał sobie
ciebie owinąć wokół palca nigdy nie…
- Możesz przestać mnie
ignorować ?!
- Nigdy nie doszłoby do tego.. Nadal bylibyśmy parą.. a ty mnie nie..
- Kocham.
- No właśnie..-
westchnąłem. – Czytasz mi w myślach czy wreszcie uświadomiłaś sobie, że
naprawdę mnie nie kochasz ?!
- Ale ja Cię kocham.
- Co powiedziałaś ?
- Ciągle Ci mówię, że
cię kocham a ty swoje !
- Nie krzycz na mnie !
- Matko boska..
- Czy to jest ten
moment, w którym powinniśmy się pocałować?- zapytałem.
- Tak.
#Od Autorki
Ta dammmm! Macie szczęście, że napisałam to dawno i dopiero dzisiaj wstawiam, bo teraz trochę dupny humorek i coś bym spieprzyła :<
Wybaczcie, że długo, ale zepsułam laptopa i z trudem dorwałam się do tego taty :)
Love xoxo
Niall's wife :)
piątek, 19 kwietnia 2013
Część 11. Everything has changed...
- Nigdy więcej mi tego
nie rób!- Ann krzyknęła na Rose, jednocześnie mocno ją przytulając, płacząc i
się śmiejąc. Dziewczyna nareszcie mogła wyjść ze szpitala. Mam nadzieję, że jej
pesymizm jest tylko przejściowy, bo nie lubię grymaszącej Rosi. Jeszcze nie
widziałam, żeby się dzisiaj uśmiechnęła. Ani wczoraj…
- A do szkoły wracasz…
kiedy?- spytała Lilly.
- Ymm… Właściwie to…
Ja…- jąkała się.
- Rosili, szybciej,
proszę. Musimy być na lotnisku za godzinę, a Ty jeszcze się nie spakowałaś!-
krzyknął tata naszej przyjaciółki.
- Jak to na lotnisku?-
oddech Ann przyspieszył.
- Bo… W sumie to
jeszcze Wam nie powiedziałam, ale… Muszę wyjechać na jakiś czas…
- Jak to wracasz do
Irlandii?!- Zayn zareagował dość gwałtownie.
- Nie na stałe, tylko
na rok, potem wracam- powiedział Niall.
- Ale… Dlaczego?-
zasmucił się Louis.
- Brakuje mi domu, a
poza tym mam tam rodzinę, a rodzice martwią się o mnie, w końcu mieszkam sam,
nie mam dziewczyny i na dodatek… Na dodatek czuję, że tak muszę, że muszę tam
jechać.
- Dobra, łapiemy-
mruknął Harry.
- Nie będziesz
tęsknił?- zapytał Lou.
- Oczywiście, że będę!
Ale ferie i wakacje spędzę tutaj, z Wami. A póki co zostaję w Londynie jeszcze
na…
- … Nowy Rok-
dokończyłam.
- I Ty nazywasz się
przyjaciółką?!- krzyknęła po chwili Maggi i zdenerwowana odbiegła od grupy.
Spojrzałam na dziewczyny szukając w nich wsparcia, ale one jedynie przebierały
z nogi na nogę, przygryzały wargi albo powstrzymywały płacz.
- Do zobaczenia…-
powiedziałam niepewnie.
- Rose… Ja nie wiem-
westchnęła Lilly i odeszła, a za nią reszta dziewczyn.
Stałam jeszcze przez
chwilę w tym samym miejscu, ale w końcu poprawiłam czapkę i wsiadłam do
samochodu. Oczywiście, że myślałam o tym, czy to dobry wybór, ale ja nie mogę
zostać, nie potrafiłabym. Uśmiechać się do nich, wiedząc to wszystko? Nie.
*Rose jest już w
Irlandii, w Mullingar. Tata zapisał ją już do jednej z tamtejszych szkół, gdzie
właśnie zmierza.*
- Baw się dobrze,
Kochanie- pocieszająco uśmiechnął się jej tata, na tyle, na ile potrafił,
musiał się przyzwyczaić do nowej sytuacji. Dziewczyna kpiąco prychnęła.- I
zapomniałbym, biorąc pod uwagę, że muszę się sprężyć, aby zdobyć wystarczająco
dużo pieniędzy, za trzy godziny mam samolot do USA, nie będę w stanie
towarzyszyć Ci, przynajmniej przez najbliższy czas, ale jeżeli coś by się
działo…
- Coś jeszcze?- oschle
przerwała mu Rose.
- W domu obok
mieszkają wspaniali ludzie, między innymi syn przyjaciółki Twojej babci, która
powiedziała, że ufa im w stu procentach. To tam udaj się po szkole. Podobno
mają syna, spróbuj się z nim zaprzyjaźnić, nie masz tu nikogo.
- Dzięki za wsparcie-
mruknęła dziewczyna i nie mając najmniejszej ochoty żegnać się, zatrzasnęła
drzwi auta.
Nałożyła sobie kaptur
na głowę, jako że pogoda równała się z jej dzisiejszym humorem. Spojrzała spod
byka na ogromny budynek, żywcem wzięty z renesansu. W tej chwili przypominał
raczej upiorny zamek Draculi, albo też innego potwora. Westchnęła głęboko, mocniej
zaciskając pięści. Poprawiła plecak i weszła do środka. Oczy uczniów
automatycznie skierowały się w jej stronę. Na pierwszy rzut oka można było
rozpoznać tamtejszą elitę. Dziewczyny niby dyskretnie szeptały coś między sobą,
co chwila chichocząc, najprawdopodobniej krytykując wygląd Rose. Jedna z nich,
szatynka, szturchnęła stojącego tyłem do Rosili chłopaka, który pod wpływem
dotknięcia ściągnął kaptur i skierował swój wzrok na dziewczynę. Ona kpiąco
spojrzała na Rosi i zaśmiała się, mówiąc coś do… Niall’a? Rose zamrugała
energicznie kilka razy, chcąc upewnić się, że wzrok nie zaczął jej szwankować w
tak zaskakująco szybkim tempie. I nie myliła się. Od razu poznała te niebieskie
tęczówki, które przyglądały jej się z równie dużym zaskoczeniem, ale można było
w nich dostrzec płomyczek radości, co jej nie umknęło. Uśmiechnęła się lekko,
choć pewnie wyszedł jej grymas. Chłopak natomiast zrozumiał jej wyraz twarzy i
ukazał białe zęby, najwyraźniej pozbawione już aparatu, w szerokim łuku.
Dziewczyna stojąca obok niego posłała mu piorunujące spojrzenie i zaczepiła
blondynkę obok, na co ta automatycznie zwróciła na mnie swoją uwagę. Wypchnęła
biodro i z miną cwanego plastiku obserwowała mnie. Niall’a najwyraźniej to nie
ruszyło, gdyż szybko do mnie podbiegł i mocno przytulił.
Zaskoczył Rose, a
biorąc pod uwagę, że większość przechodzących uczniów zatrzymała się, aby
popatrzeć, skrępował.
- Niall, ludzie
patrzą- powiedziała cicho, lekko odpychając blondyna. No, musiała przyznać, że
zmienił się przez ostatnie dwa tygodnie. Inna fryzura, zdjęty aparat,
wyćwiczony uśmiech.
- Nie spodziewałem się
Ciebie- cały czas się uśmiechał.- A może przyleciałaś osobiście wręczyć mi
pozew do sądu w sprawie nieumyślnego spowodowania śpiączki na randce?- zaśmiał
się krótko.
- Właściwie… Tata
wybrał to miejsce, nie sądziłam, że spotkam tu kogokolwiek znajomego.
- A przyjechałaś w
konkretnym celu?- spytał.
- Odpoczynek- odparła
krótko i w samą porę, bo zadzwonił dzwonek. W tym miejscu ich drogi chwilowo
musiały się rozejść. Dziewczyna udała się na lekcję wychowawczą, a chłopak na ‘ukochaną’
historię.
- Rose, poczekaj!-
krzyknął, kiedy zajęcia się skończyły. Blondynka odwróciła się momentalnie,
maszerowała dopiero od niecałej minuty, całe szczęście deszcz przestał już
padać.- Przejdę się z Tobą- zdecydowanie jej oświadczył, nie spodziewając się
odmowy, słusznie.
- Tu też należysz do
elity?- zapytała z przekąsem, chcąc… Właściwie nie chciała się go pozbywać, bo
znała tylko jego, ale nie miała też zamiaru przywiązywać się do niego i jego do
siebie, nie teraz, jest już za późno, czuła to.
- Można tak
powiedzieć- zachichotał.- Trzymają się mnie i tworzymy dużą grupkę, zwaną
elitą- sprostował.
- A Ty co robisz w Irlandii?-
spytała z ciekawości.
- Mieszkam- odparł
rozbawiony, widząc niedowierzające spojrzenie Rosi.- No nie patrz tak na mnie,
mówię poważnie, w Anglii mieszkałem od dawna, ale rodzicom tam nie szło i
wrócili na stare graty, zostałem sam i coś mnie tknęło, żeby wrócić- wzruszył
obojętnie ramionami.
- Poszedłeś za głosem
serca?- ciągnęła, nie rozumiejąc.
- W sumie tak-
uśmiechnął się, znowu.
- Tutaj mieszkasz?-
zdziwiony spojrzał na Rose, widząc, że kieruje się w stronę furtki.
- Jeżeli mieszkaniem
można nazwać jedną noc spędzoną tutaj to tak. Ale odkładam tylko plecak, bo mam
się udać do sąsiadów, którzy podobno są bardzo mili i mają syna, z którym
powinnam się zaprzyjaźnić, bo cytuję: „Nie mam tu nikogo”- ostatnim zdaniem
przedrzeźniała swego tatę.
- A to bardzo
interesujące, znam tych Twoich sąsiadów. Są mili, ale czasem wnerwiają syna, a
jeśli o niego chodzi to niezłe ciacho- zabrewkował.
- Ty tutaj mieszkasz?-
zdziwiła się.
- Po czym poznałaś? Na
pewno po opisie tego syna- zaśmiał się.
- Oczywiście-
przewróciła oczami, otworzyła drzwi wejściowe i wrzuciła do środka plecak, na
powrót je zamykając.
- W takim razie
zapraszam w nasze skromne progi- ukłonił się, otwierając dziewczynie drzwi do
jego domu. Na wstępie poczuła zapach domowego jedzenia i usłyszała tak nieznaną
jej krzątaninę.
- Niall! Chodź do
kuchni!- do uszu Rose dotarł kobiecy głos.
- Z największą
przyjemnością!- zaśmiał się chłopak, wskazując dziewczynie, żeby poszła za nim.
- Mam dylemat- zaczęła
blondynka.- Nie wiem, czy kurczaka zrobić na ostro, czy słodko- odwróciła się i
ujrzała syna wraz ze szczupłą dziewczyną lekko uśmiechającą się, stojącą obok
niego.
- Mamuś, to jest…-
rozpoczął.
- Nie, nie, nie!-
zezłościła się kobieta.- Dzisiaj przychodzi do nas córka Państwa Black. Będzie
na obiedzie i kolacji. Nie zgadzam się na przyprowadzanie żadnych dziewczyn, bo
się jeszcze wystraszy kruszyna!- zbulwersowała się.
- Kochanie!- do kuchni
wstąpił dobrze zbudowany mężczyzna, tata Niall’a.- W tym domu tak rzadko
zjawiają się rówieśniczki Niall’a, pozwól mu.
Blondyn zrobił
przysłowiowego facepalm’a i pokręcił głową z dezaprobatą.
- Nie zgadzam się!
Obiecaliśmy zająć się nią i nie mamy czasu na żadne odstępstwa!- kobieta
tupnęła nogą.
Kłótnia mogłaby
jeszcze trwać, gdyby nie interwencja Rosili.
- Nazywam się Rose
Black, jestem wspomnianą wcześniej córką Państwa Black- uśmiechnęła się
serdecznie, wyciągając rękę do Pani Horan. Kobieta niepewnie uścisnęła dłoń,
która potem skierowała się w stronę mężczyzny. Blondyn omal nie wybuchł
śmiechem, powstrzymywał się jak mógł, zasłaniając ręką usta.
- Ostre czy słodkie?-
kobieta uśmiechnęła się szeroko, obracając zaistniałą sytuację w żart, którym
była.
- Już i tak
wystarczająco się narzucam, zgadując po zapachu wszystko będzie pyszne-
zagadnęła Rose, czym najwyraźniej zdobyła uznanie gospodyni.
- Usiądź proszę,
napijesz się czegoś?- chęci kobiety były zupełnie szczere, zachowywała się, jak
dobra ciocia.
- Dziękuję- uprzejmie
odparła dziewczyna, siadając przy kuchennym blacie.- Może pomóc?
- Eee tam, jeszcze
sobie radzę- zaśmiała się radośnie.- Nialler, przedstawiłbyś się.
- Mamo, chodzę z nią
do szkoły w Londynie, uwierz mi, że się znamy- spokojnie wytłumaczył kobiecie.
- Opowiedz nam coś o
sobie- stwierdziła po chwili starsza blondynka, wracając do przyrządzania
kurczaka.
#OdAutorki
Ta dammm!!!!
Wróciłam! Niestety po świętach nauczyciele postanowili nas pokatować i nie miałam chwili wytchnienia. Już jestem i mam pomysł, niedługo koniec opowiadania, Kochani :)
Krótkie, wiem, ale wystarcza ;)
Następne jest już całe zaplanowane, ale nie wiem, czy będę kontynuować pisanie, oczywiście całym sercem się postaram <3
+ Wiem, że rodzice Niall'a są rozwiedzeni, ale na potrzebę opowiedania- nie.
++ Jest wiele niezrozumiałych sytuacji i przemyśleń, które mogą się rozwiązać dopiero w epilogu ^^
Tak też do napisania :D
Ask: http://ask.fm/PoniKowalska
Twitter: @KatyRoseCollins
Love xoxo
Niall's wife :)
środa, 3 kwietnia 2013
Hejo Misiaczki <33
Z gory przepraszam, ze bez polskich liter. Juz sie tlumacze. Troszeczke przeskrobalam i tata sie mocno wkurzyl, a co sie z tym wiaze zabral laptopa... I niestety nie wiem, kiedy pojawi sie rozdzial, albo cokolwiek, bo jak wroca (wyjechali) to 'zobaczymy, czy bede mogla dostac laptopa'. Czyli dupnie, Kochani :(
Ale szybciutko nadrobie jak tylko dostane Larry'ego (to imie po prostu mi sie podoba, a nie nazwalam tak laptopa, bo jestem Larry Shipper czy cos :|).
Jednak nie zapominajcie o moim blogu, bo moze mi sie zbierze i wymecze sie piszac tu, gdzie pisze :)
Love xoxo
Niall's wife :)
Z gory przepraszam, ze bez polskich liter. Juz sie tlumacze. Troszeczke przeskrobalam i tata sie mocno wkurzyl, a co sie z tym wiaze zabral laptopa... I niestety nie wiem, kiedy pojawi sie rozdzial, albo cokolwiek, bo jak wroca (wyjechali) to 'zobaczymy, czy bede mogla dostac laptopa'. Czyli dupnie, Kochani :(
Ale szybciutko nadrobie jak tylko dostane Larry'ego (to imie po prostu mi sie podoba, a nie nazwalam tak laptopa, bo jestem Larry Shipper czy cos :|).
Jednak nie zapominajcie o moim blogu, bo moze mi sie zbierze i wymecze sie piszac tu, gdzie pisze :)
Love xoxo
Niall's wife :)
czwartek, 28 marca 2013
Część 10. Wake up
Kręciło mi się w
głowie, kiedy tylko wysiadłam z wagonika. Niall zabrał mnie na rollercoaster.
- Gdybyś tylko
widziała wtedy swoją minę- mówił, zwijając się ze śmiechu.
- A ten damski krzyk,
który wydobywał się z Twoich ust?- zaśmiałam się, na co chłopak zamilkł. - Wata
cukrowa?- zapytałam, widząc, że go zgasiłam. Jego oczy rozbłysły, a usta
ułożyły się w szerokim uśmiechu.
- Zieloną-
powiedzieliśmy jednocześnie, stojąc przy budce ze słodkościami. Uśmiechnęliśmy
się do siebie.
- To co teraz?- zapytałam,
kiedy już Niall wziął waty cukrowe. Swoją drogą dziwnie się czuję, kiedy nie
płacę za siebie.
- Prawda, czy
wyzwanie?- powiedział z cwaniackim uśmieszkiem.
- Prawda-
odpowiedziałam, bojąc się wyzwania.
- Co sądzisz o…
Louis’ie?- zapytał poważnie.
- W sumie nie bardzo
miałam okazję go poznać, ale wydaje się takim chłopakiem, który potrafi się
bawić i jest zabawny, co znowu stwarza zupełne przeciwieństwo mnie-
uśmiechnęłam się.- Prawda, czy wyzwanie?- teraz to ja przejęłam pałeczkę.
- Prawda- odpowiedział
pewny siebie.
- Co sądzisz o… Ann?
- Jest pewna siebie,
ładna i inteligentna, ale czasem się jej boję- zaśmiał się.
- Prawda-
powiedziałam, zanim jeszcze zapytał, co wybieram.
- Co sądzisz o… o
mnie?- spuścił głowę, a jego policzki przybrały nienaturalny różowy kolor.
- Że jesteś… zabawny,
wyluzowany, miły i nadpobudliwy- uśmiechnął się.- A poza tym masz takie…
takie…- przerwałam, zatapiając się w jego morskich oczach. Zamrugałam kilka
razy, widząc, że obraz się rozmazuje. Chłopak zaśmiał się, widząc moje
zakłopotanie. Nagle pojawiło się dwóch Niall’ ów. Coś do mnie mówił, ale
słyszałam szum. Poczułam, jak grunt usuwa się spod moich nóg. Próbowałam
krzyczeć, ale daremnie. Doszczętnie mnie sparaliżowało. Powoli zaczynałam
widzieć już tylko ciemność. Nie wiem, kiedy zaczęłam upadać, ale wtedy też
zamknęłam oczy. Niall mnie złapał. I to już było wszystko, wszystko, o czym
powinnam była wiedzieć w świecie… żywych.
~Ann~
- Harry, nie stawiaj
mnie pod murem. Muszę pomyśleć. Zaskoczyłeś mnie.- rozmawiałam z Hazzą.
Przyszedł do mnie, aby wyjaśnić to, co zaszło, albo raczej co nie zaszło. W ten
sposób siedzieliśmy właśnie w moim pokoju, z kubkami gorącej herbaty. Harry
podobał mi się bardzo, ale jeszcze powinnam to przedyskutować z dziewczynami.
No, z Tom’ em też oczywiście porozmawiam, bo to chłopak.
- Proszę Cię tylko o
kolejną szansę. Nie przekreślaj czegoś, co mogłoby być.
- Słyszysz się? To
była tylko randka, a Ty…
- Może słyszałaś o
mnie wiele rzeczy, ale ja naprawdę nie bawię się dziewczynami, a…- rozbrzmiał
dzwonek mojego telefonu. Harry westchnął i ręką wskazał, żebym odebrała.
- Ann?- odezwał się
głos w słuchawce.- Mówi Niall. Horan- jego głos drżał.- Nie pytaj, skąd mam
Twój numer, bo to nieistotne. Nie panikuj, nie krzycz, nie płacz…
- Gadaj, o co chodzi!-
wykrzyczałam zdenerwowana, a Harry przybliżył się, aby lepiej słyszeć. Niall
westchnął przeciągle, jakby zbierał siły.- Rose jest w szpitalu- wydusił.
Po moim ciele
przeszedł nieprzyjemny dreszcz, a akcja serca przyspieszyła kilkakrotnie. Przełknęłam
głośno ślinę, a oczy zaszkliły mi się.
- Adres- powiedziałam,
a w moim głosie wyraźnie słychać było chrypę.
- Szpital imienia St.
Adam’ a. Proszę, Ann, nie panikuj, bo…- rozłączyłam się i już nic nie miało dla
mnie znaczenia.
Nie zwracając uwagi,
czy na dworze pada, czy jest gorąco, czy zamknę drzwi, czy nie. Po prostu
wyszłam, a Harry szybko mnie dogonił. Otworzył mi drzwi do jego samochodu, a
sam zasiadł na miejscu kierowcy i ruszył z piskiem opon. Łzy mimowolnie płynęły
po moich policzkach. Nerwowo gryzłam dolną wargę. Hazza położył rękę na moim
kolanie, chcąc mnie uspokoić.
Na miejsce
dojechaliśmy po pięciu minutach. Wybiegłam z samochodu.
- Gdzie leży Rosili
Black?- zapytałam ostro recepcjonistki.
- Nie wolno mi…
- To moja siostra,
więc powiedz mi do cholery, gdzie ona leży!- krzyknęłam uderzając pięścią w
stół.
Kobieta wzdrygnęła się
i wpisała coś do komputera.
- Sala 156, pierwsze
piętro- odpowiedziała spokojnie.
Biegiem udałam się w
tamtym kierunku. Wcisnęłam przycisk z numerem jeden w windzie i w ostatniej
chwili wpełznął za mną Harry. Wahał się, czy coś powiedzieć, a kiedy już
chciał- rozległ się charakterystyczny dzwonek, oznajmiający koniec trasy.
Rozglądałam się
nerwowo w poszukiwaniu sali 156. Wreszcie ją znalazłam i chciałam wbiec do
środka, ale drogę zagrodził mi lekarz.
- Jestem jej siostrą
i…- zaczęłam.
- Ann?- odezwał się
zachrypnięty głos za moimi plecami. Odwróciłam się i ujrzałam tatę Rosi. Miał
podpuchnięte oczy i czerwone policzki.- Nie wysilaj się, mnie też nie
wpuszczają.
Harry niepewnie oparł
się o ścianę, chcąc jak najmniej zwracać na siebie uwagę, a ja usiadłam.
- Co jej jest?-
zapytałam drżącym głosem. Mężczyzna przygryzł wargę i nerwowo bawił się
palcami.
- Jest… w śpiączce. Lekarze
twierdzą, że wyjdzie z tego po tygodniu. To zależy- jego głos drżał. Łzy
nieustannie spływały po moich policzkach. W oddali zobaczyłam Niall’ a z dwoma
kawami. Co on tu robił? Zauważył nas i zawrócił.
- To chwilowe, nic
poważnego- w końcu się odezwałam. Przerażało mnie to. Nigdy nie ma
stuprocentowej pewności, że pacjent wyjdzie ze śpiączki, albo że nie ucierpi na
tym jego pamięć, albo inny fragment mózgu. Fakt, że Rosi mogłaby zapomnieć…
Nie, do tego nie dojdzie. Zastanawiam się... Jest ostatnio jakaś… inna. Blada i
zmęczona. Myślałam, że to może przez szkołę.
- Ann- szepnął Harry,
zakłócając ciszę.- Idę poszukać Niall’ a- kiwnęłam głową, znowu pozostając sam
na sam z męczącymi mnie pytaniami. W końcu doszłam do wniosku, że poinformuję
dziewczyny.
~Harry~
Przemierzałem
korytarze szukając przyjaciela. Znalazłem Niall’ a. Siedział przy stoliku,
niedaleko pewnie już dawno zamkniętego baru. Zerknąłem jeszcze na zegarek,
który wskazywał jedenastą w nocy. Podszedłem do kumpla. Łokcie miał na stole, a
dłońmi zakrywał twarz. W końcu ostrożnie dotknąłem jego ramienia. Gwałtownie
się odwrócił, ale znów bezwładnie oparł się o oparcie krzesła i pusto patrzył
przed siebie. Usiadłem obok niego, lustrując go wzrokiem.
- Jak to się stało?-
zapytałem cicho. Doskonale wiedziałem, że Niall obwiniał się za zajście, ale
zanim wyrobię sobie zdanie na temat sprawy chciałbym znać szczegóły.
- To moja wina- tak
jak podejrzewałem.- Zabrałem ją na ten cholerny rollercoaster. A trzeba było
iść do kina, nie robić afery, być normalny! Ale nie, bo ja zawsze muszę coś
schrzanić. Próbowałem być sobą, ale jako nieśmiały chłopak nie zwracałem na
siebie jej uwagi. Zacząłem być bardziej odważny. Umówiła się ze mną.
Spotkaliśmy się. On ja podrywał, więc trochę nim potrząsnąłem. No i musieliśmy
wyjść, więc zaproponowałem jej rollercoaster. Zgodziła się. Mogłem wiedzieć, że
tak to się skończy. Mogłem się domyślić, ale nie chciałem, bo bałem się, że
stchórzę i już nie da mi drugiej szansy. Jakim ja jestem poronionym idiotą!-
krzyknął, a echo rozniosło się po szpitalu. Przechodząca obok pielęgniarka
skarciła nas wzrokiem, a ja przepraszająco na nią spojrzałem.
Potem mój wzrok
skierował się na Niall’ a. To, co mówił nie miało dla mnie sensu. Nie płakał,
nie robi tego. Ale widziałem w jego oczach poczucie winy, złość i smutek, żal.
Nie mogłem dobrać słów, aby powiedzieć mu, że się myli, że nie mógł wiedzieć,
bo nie domyślił się nikt. Nawet nikt nie wie, czego można by się domyślić, bo
przecież przyczyna śpiączki nie jest znana.
Przytuliłem go. Jak
brata. Bo co jeszcze mógłbym zrobić. Oddał uścisk. Poczułem tę więź, jaka jest
pomiędzy nami. Pomiędzy całą piątką. Nie chciałem do nich dzwonić, on nie
chciałby. Poklepałem go po ramieniu i oparłem się z nadzieją, że ta cisza nie
będzie krępująca.
~Ann~
Jeden sygnał, drugi,
trzeci…
- Masz szczęście, że
skończyłam zajęcia minutę temu, bo trenerka by mnie zabiła- w telefonie
rozbrzmiał radosny głos blondynki. Blanca zapisała się na wieczorne zajęcia
taneczne.
- Rose jest w
śpiączce. Szpital imienia Św. Adam ‘a- powiedziałam, nawet się nie witając.-
Przekaż dalej.
- Zaraz będę- odparła
prawie niesłyszalnie. Wiedziałam, że za niecałe pół godziny zrobimy ze szpitala
schronisko, bo coś czuję, że nie opuścimy tego miejsca na noc.
Napisałam jeszcze do
taty, że dzisiaj nie wrócę na noc i że wyjaśnię jutro. Mam nadzieję, że nie
będzie pytał, bo nawet myślenie o tym, dlaczego tu jestem strasznie boli. Tata
Rose wstał z miejsca i udał się w prawo, zapewne tylko po to, aby nie pokazywać
więcej przy mnie swojej słabości, jaką jest ból spowodowany przez zaistniałą
sytuację.
Po piętnastu minutach
usłyszałam głośne tupanie. Zza rogu wybiegła zdyszana Blanca, jej oczy zdążyły
już zrobić się czerwone. Oparła się o ścianę i bezwładnie po niej osunęła.
Zapewne nawet nie przeszło jej przez myśl, aby przebrać się po zajęciach. Jej
nietypowy strój zawsze zwracał na siebie uwagę.
Te zielone Conversy dostała w
prezencie od Rose. Strasznie ich nie lubiła, ale nosiła je, bo widziała radość
na twarzy przyjaciółki.
Dopiero teraz, kiedy
coś jej się stało, czuję, jak bardzo jej potrzebuję, jak bardzo zżyta z nią
jestem. Nie docierało to do mnie. Teraz dociera.
*
Po pięciu minutach
byłyśmy już wszystkie. Przytulałyśmy się i płakałyśmy. Mijające nas od czasu do
czasu pielęgniarki i lekarze mierzyli nas zniesmaczonymi spojrzeniami.
*dwa dni później*
Siedziałam przy jej
łóżku i tępo wgapiałam się w ścianę. Jeszcze nigdy nie czułam takiej potrzeby,
aby ktoś natychmiast się obudził. Tata Rose poszedł się przespać w hotelu obok
szpitala. Po chwili przyszedł do mnie Niall. On też nie spał już dość długo.
Podał mi kawę. Kofeina mnie wykończy. Upiłam łyka. Gorąca ciecz nie sprawiała
mi takiej przyjemności, jak ta, którą robiła mi Rosi na wzór latte ze
Starbucks’ a. Tylko że jej była wyjątkowa- zawsze dodawała coś od siebie, za
każdym razem była inna.
- Ann, powinnaś iść
spać- powiedział cicho Niall.
- Nie jestem zmęczona-
odparłam, chociaż oczy same mi się zamykały. Spałam maksymalnie dwie godziny.
- Idź spać- wysyczał.-
Ona nie pozwoliłaby Ci narażać w ten sposób zdrowia.
Wzdrygnęłam się,
słysząc sposób jego mówienia. ‘Pozwoliłaby’, to tak, jakby jej z nami nie było.
A jest… przecież leży obok… Prawda?
środa, 13 marca 2013
Część 9. He's here
~Rose~
- THANK YOU VERY MUCH! THANK YOU VERY MUCH!- krzyczałam, kiedy leciała
jedna z moich ulubionych piosenek. Skakałam teraz po łóżku, z muzyką na cały
regulator, tańcząc i drąc się, co poniektórzy nazywają śpiewaniem. Wtedy
niespodziewanie wszedł… tata!
Zaskoczyłam z łóżka i
nogą zahaczyłam o kabel od głośnika, tym samym wyłączając piosenkę. Podbiegłam
do taty i rzuciłam mu się na szyję.
- Jesteś! Dlaczego
wróciłeś? Dlaczego nie powiedziałeś, że dzisiaj?!
- To miała być
niespodzianka- zaśmiał się i oddał mój uścisk.- Nieźle sobie radzisz. A jak
oceny?- zapytał podejrzliwie.
- Tato, odkąd
pamiętam, nie muszę się uczyć, bo jestem mądrą i inteligentną dziewczynką-
przedrzeźniałam go. Tata objął mnie w pasie i zaczął kręcić dookoła.
- Jak długo zostajesz-
zapytałam, kiedy już stałam na podłodze.
- Ale nie będziesz
krzyczeć?- powiedział z uśmiechem.
- Tylko troszkę-
wyszczerzyłam się.
- Cały miesiąc-
odparł. Cieszyłam się, bardzo. Wychowuję się sama odkąd skończyłam trzecią
klasę podstawówki. No to zapowiadał się interesujący… *ding dong* Niall!
- Tato, proszę,
otworzysz mu, a ja się przyszykuję. Nie zostawiaj go samego, bo to idiota, nie
wiem, co może mu wpaść do głowy. Zejdę tam za góra dziesięć minut. Nie wystrasz
go!
Złapałam przyszykowane
dawno ciuchy i wbiegłam do łazienki, nie czekając na odpowiedź ze strony
zdezorientowanego taty.
Wpadłam pod prysznic
i, tak aby nie zmoczyć włosów, umyłam się. Pozostało mi pięć minut. W
ekspresowym tempie włożyłam na siebie ubrania. Potem przeczesałam włosy, myjąc
jednocześnie zęby. Wyszłam z łazienki i zauważyłam dwie minuty spóźnienia. Tata
mnie zabije… Albo Niall. Ale teraz, kiedy spóźnienie jest zaliczone, nie muszę
się spieszyć. Poprawiłam więc stanik, bo co jak co, ale piersi muszą dobrze
wyglądać na… O cholera. Zdałam sobie sprawę, że to moja pierwsza randka.
PIERWSZA. A jeśli coś pójdzie nie tak… Na pewno, takie już moje szczęście. Nie,
Rose, myśl pozytywnie. Pesymizm Cię zgubi! Uśmiechnęłam się do swojego odbicia.
Wyciągnęłam z szuflady tik taki i wzięłam jednego do ust, a resztę wpakowałam
do torebki. Znalazł się tam też mój telefon, klucze [na wszelki wypadek],
błyszczyk, perfumy… Chyba nie muszę wyliczać reszty, co stanowi podstawowe
wyposażenie damskiej torebki. No… Może gaz pieprzowy nie jest podstawowym wyposażeniem,
ale przezorny zawsze ubezpieczony. Na sztuki walki chodziłam tylko rok i to w
wieku jedenastu lat, co czyni rzecz wręcz oczywistą, że nic nie pamiętam.
Jeszcze raz dokonałam
drobnych poprawek w moim wyglądzie i zbiegłam na dół po schodach.
- Już jestem,
przeprrr…- zaczęłam, ale zobaczyłam widok śmiejących się Niall’a i mojego taty.
Niespotykany widok, nie powiem.
- O! Rosili, tak
szybko?- zapytał mój tata, zauważając mnie. Spojrzałam na zegarek i zdałam
sobie sprawę, że spóźniłam się dziesięć minut. A on mówi, że szybko?- Ten
chłopak jest świetny! I zna się na rzeczy. Sprzedał mi kilka niezłych patentów
na bajerowanie kupców. A właśnie opowiadał mi historyjkę, jak się poznaliście.
A kiedy doszedł do imprezy u Thomas’ a… No nie powiem, ma chłopak technikę na
podryw!- zaśmiał się gromko.
Sparaliżowało mnie.
Mój tata polubił chłopaka, który się ze mną umówił?! Przecież to on zawsze mi
powtarzał, że nie ma się co spieszyć z miłością, bo nigdy nie jest za późno.
Zmarszczyłam brwi.
- No co się tak patrzysz
księżniczko? Idźcie już- wstał, a zaraz po nim zrobił to Niall.- Bawcie się
dobrze! Tylko pamiętajcie, że wyglądam za młodo na dziadka!- zaśmiał się z
samego siebie i zamknął za nami drzwi. Na dziadka?! Odkąd zeszłam na dół nie
odezwałam się nawet słowem. Nie potrafiłam.
- Ślicznie wyglądasz-
uśmiechnął się Niall, ocknęłam się i odwzajemniłam gest.- Pierwszy raz od dawna
się uśmiechasz, wiesz? Powinnaś robić to częściej.
Na moje policzki
wpłynęły delikatne rumieńce, a po ciele przeszedł przyjemny dreszcz. Niestety
nieczęsto ktoś prawi mi komplementy, mam na myśli kogoś płci przeciwnej.
- Też dobrze
wyglądasz- mruknęłam, przygryzając dolną wargę ze zdenerwowania.
Szliśmy w milczeniu,
które jak nigdy ogromnie mnie krępowało.
…
- Latte z podwójną
pianką- uśmiechnęłam się do kelnera.
- A może jakieś
słodkie ciasto dla słodkiej dziewczyny?- zapytał uwodzicielsko. Uśmiechnęłam
się z grzeczności i puściłam jego uwagę mimo uszu. Niall jednak nie puścił tego
płazem.
- Co powiedziałeś?!-
gwałtownie uniósł się z siedzenia.
- Stary, spoko-
próbował rozluźnić chłopaka… Xavier. Czy to ten sam, co… I wszystko jasne, Ann
również miała z nim do czynienia.
- Spoko?!- Nialler
pchnął pracownika.- Spoko?! Przeproś ją idioto!- powtórzył czynność.
- Ogarnij się
wariacie!- krzyknął przerażony chłopak, potykając się o własne nogi i upadając
na podłogę. Blondyn mocno pociągnął go do góry.
- Stań, jak do Ciebie
mówię!- potrząsnął Xavier’ em.
- Niall…- dotknęłam
ramienia chłopaka, z obawą, że pod wpływem agresji może mi coś zrobić. Ale nie
mogłam pozwolić na bijatykę.
- Poczekaj Rosi, zaraz
skończę- uśmiechnął się czule w moją stronę, bez nutki złości w swoim głosie.-
Przeprosisz ją, czy mam Ci pomóc?!- skierował się w stronę drugiego blondyna.
- Przepraszam!-
wykrzyczał wystraszony. Niall go puścił.
- Chodźmy, straciłam
ochotę na kawę, zjemy gdzieś indziej- pociągnęłam Niall’a za koszulkę, jak mała
dziewczynka swojego tatę, kiedy chce prosić o nową zabawkę.
Chłopak wychodząc
objął mnie w talii.
- Nie wiem, czy nie
zareagowałeś zbyt… mocno?- zaczęłam ostrożnie. Wystraszył mnie. Nie wiedziałam,
jak powinnam to odebrać.
- Rose- westchnął,-
przepraszam, jeżeli Cię wystraszyłem… Ja po prostu chciałem… Nie mogę patrzeć,
kiedy jakiś bezczelny chłopak podrywa w tak beznadziejny sposób dziewczynę,
która mi się p…- przerwał, spuszczając głowę i przygryzając dolną wargę.
- Która Ci się co?-
zapytałam, zapominając o wydarzeniu sprzed chwili.
- Podoba- dokończył,
uśmiechając się sam do siebie.- Odkąd pierwszy raz zobaczyłem ją wtedy w
Starbucks’ie, kiedy uciekła z nieznanych mi przyczyn, bo przecież nie wyglądam
z bliska aż tak źle, co nie?- kątem oka na mnie spojrzał, a ja zaśmiałam się i
przyznałam mu rację.- Od tamtej pory dzień w dzień myślałem, jak zagadać, bo
przecież na lekcji wyzwała mnie od zboczeńca- znowu nie powstrzymałam śmiechu.
- Tak się
zachowywałeś- stwierdziłam na swoją obronę.
- Ale zboczeńca?
Serio? Przecież nie chciałbym Cię zgwałcić! Nie jestem z tych typów.
- A z jakiego jesteś?-
zapytałam.
- Hmm… Jakby się
głębiej zastanowić to nie ma dla mnie typu. Ja jestem jedyny w swoim rodzaju.
Romantyk, ale bez przesady. Przeklinam jak szewc, ale umiem się opanować. Nie
jestem geniuszem, ale swoje wiem. I jeszcze jedno, ale jeżeli Ci to powiem,
będę musiał Cię zabić- powiedział z kamienną miną, a ja zamieniłam się w
poważną.
- Jestem gotowa-
odparłam powstrzymując uśmiech najlepiej, jak umiałam, czyli kiepsko.
- Moje zboczenie nie
zna granic- zaśmiał się, na co ja również wybuchłam śmiechem.- A Ty?
- Ciężko mnie
określić. Jedni mówią, że jestem inna, inni że wyjątkowa. W sumie wierzę i
jednym i drugim. Jestem raczej romantyczna, ale nie potrafię siedzieć i nic nie
robić, bo moja niekończąca się energia potrzebuje ujścia. Przeklinam tylko przy
najbliższych. A jeżeli chodzi o trzeci typ… Mamy ze sobą wiele wspólnego-
uśmiechnęłam się.
- Uuu, bratnia dusza?-
powiedział Niall, ukazując aparat.- W takim razie… Co powiesz na coś
ekstremalnego? Że będziesz krzyczeć do utraty głosu?- uśmiechnął się cwaniacko.
- Wyzwanie? Zawsze.
* http://www.youtube.com/watch?v=3KCJOqO_904
#Od Autorki
Rozpieszczam Was,
dodając tak wcześnie :)
Nie powiem, bo jest mi
przykro, kiedy widzę, że właściwie tylko kilka osób interesuje się tym
blogiem... Dlatego proszę, powiedzcie komuś o nim, jeśli możecie-
zareklamujcie. To dla mnie serio ważne :3
Może wkrótce pojawi
się kolejny rozdział, bo jestem na dobrej drodze ^^
Love xoxo
Niall's wife :)
Twitter:
@KatyRoseCollins
+ Nie mogę dodać
żadnego zdjęcia, gdyż jak mówiłam, coś jest z bloggerem
++ Przepraszam, że
rozdział wyłącznie z perspektywy Rose, następnym razem będzie inaczej, znacznie
inaczej ^^
czwartek, 7 marca 2013
Część 8. Changes are good. Sometimes...
~Lilly~
Obudziłam się można by
powiedzieć, że trochę skacowana. Leżałam pod schodami, z jednej strony
przytulała mnie Blanca, z drugiej Ann. Ostrożnie wymknęłam się z ich uścisku,
na co zareagowały cichym mruczeniem, ale potem przytuliły się we dwie.
Pokręciłam głową i wtedy zdałam sobie sprawę, jak wielki ból mi to sprawia.
Zsunęłam się po ścianie i złapałam za głowę. Powoli znowu otworzyłam oczy i
wtedy coś zauważyłam. Kompletną demolkę. Zdałam sobie sprawę, że nie wstałam
bez powodu. W kieszeni moich spodni wibrował telefon, po chwili przestał.
Wyjęłam go i zauważyłam trzynaście nieodebranych połączeń od mamy oraz cztery
od Laury. Chciałam odłożyć komórkę z powrotem, ale znowu zawibrowała.
Postanowiłam odebrać, bo nie mogę ciągle unikać konfliktu.
- Kochanie, wróć do
domu…- zaczęła potulnie.
- W jakim celu?-
odparłam oschle.
- Tęsknimy…
- Znaczy Ty i Laura,
czy Ty i tata Mag? A nie, chyba Ci się mamusiu liczby pomyliły, bo coś czuję,
że tylko Laura tęskni- warknęłam.
- Nie dałaś mi nawet
wytłumaczyć. To nie wygląda aż tak źle. Wiesz chociaż, dlaczego się wściekasz?
- Okłamałaś mnie.
- Po prostu nie
powiedziałam Ci o wszystkim. A rozmowa, którą słyszałaś była o tym, w jaki
sposób Wam powiedzieć, rozumiesz? Chcieliśmy zapobiec rozpadzie naszych rodzin.
- To świetnie Wam się
to udało. Laura wie, dlaczego mnie nie ma?
- Ona wiedziała od
początku.
- Wiedziała moja
dziesięcioletnia siostra, a mnie bałaś się powiedzieć prawdy?!- krzyknęłam.
Gdyby nie fakt, że zdążyłam wyjść na balkon, obudziłabym wszystkich
imprezowiczów.
- Przepraszam.
- Słucham?
- Przepraszam. Nie
wiem, co jeszcze mogę zrobić, skoro nie chcesz zrozumieć.
Nastała głucha cisza.
Usłyszałam, jak moja mama pociąga nosem. I co ja chcę tym osiągnąć? No właśnie…
- Jesteś w domu?-
zapytałam.
- Tak- odparła smutno.
- Nie wierzę, że to
robię- mruknęłam bardziej do siebie i rozłączyłam się.
~Rose~
*zakładam, że jest
niedziela, bo szczerze powiedziawszy straciłam już rachubę czasu w tym
opowiadaniu :P- autorka*
Właśnie rozkładałam
propozycje na moje jutrzejsze wyjście z Niall’ em. Dlaczego idę? W sumie to sama nie wiem…
Kurcze, znowu ten ból, muszę wziąć jakieś proszki na brzuch, gardło… Chyba będę
chora.
~Lilly~
- Przepraszam-
powiedziała zapłakana mama.
- Ja bardziej- wpadłam
w jej rozwarte ramiona, a do naszego uścisku dołączyła się moja siostra.
Osunęłyśmy się na podłogę i płakałyśmy. Tak po prostu. Cieszę się, że znowu
jesteśmy rodziną… Tylko że teraz muszę zaakceptować jeszcze jedną osobę. Tatę
Mag.
~Ann~
Po powrocie do domu
dostałam szlaban na laptopa, ale szczerze powiedziawszy nie przejęłam się tym,
bo jutro ślicznie uśmiechnę się do tatusia.
Zadzwonił telefon.
- Halo?- zaczęłam
słodko.
- Cześć Ann, mówi
Liam- Skąd on ma mój numer?!- Bo jest
taka sprawa…. Kojarzysz Harry’ego Styles’a?- nie oczekiwał odpowiedzi.- On
strasznie wstydzi się zapytać, ale chciałby zaprosić Cię do kina.
- Liam, zamknij się!-
usłyszałam głośny szept po drugiej stronie słuchawki
- Po pierwsze-
zaczęłam- powiedz mu, że go słyszę. Po drugie, ciekawa propozycja, ale pod
dwoma warunkami. To nie będzie randka i ja wybieram film.
- Harry, Ann mówi…-
powiedział Liam do chłopaka, ale potem usłyszałam szum i podekscytowany głos
Hazzy.
- Jak często zmieniasz
decyzje?- zapytał.
- Dość często, ale
jaki to ma…
- W takim razie
jeszcze dzisiaj- wyprzedził mnie.
- Dobra, ale…
- Titanic?- zapytał.-
W takim razie o 18 po Ciebie przyjdę. Pa Moorciaku!- pożegnał się i usłyszałam
już tylko trzy sygnałki oznajmiające, że połączenie zostało przerwane.
Miałam pewne
wątpliwości, bo: skąd on znał moje przezwisko? Skąd wiedział, że Titanic? I co
się właściwie przed chwilą stało?
Mniejsza. Spojrzałam
na zegarek i zdałam sobie sprawę, że mam 40 minut, więc wzięłam szybki prysznic
i wcisnęłam się w dżinsy i szary sweter z pudroworóżowym sercem, a ponieważ
dzisiaj było ciepło, dobrałam do tego jeszcze tylko czarne krótkie Conversy.
Włosy
spięłam w luźnego koczka. Korektorem potraktowałam drobne niedoskonałości i
nałożyłam na usta jasnoróżowy błyszczyk. Spakowałam moją czarną skórzaną torbę
i zeszłam na dół. Pomalowałam paznokcie kremowym lakierem i kiedy już miałam
sprawdzić, czy wyschły- zadzwonił dzwonek do drzwi. Domyśliłam się, że to
Harry, więc ponownie złapałam torbę i udałam się w tamtym kierunku. Niestety
uprzedziła mnie osoba, której obecności obawiałam się najbardziej- tata.
- Dzień dobry- miło
powiedział Harry- czy zastałem Ann?
- Czego chcesz?-
odparł oschle mój opiekun.
- Zaprosiłem ją do
kina i miałem przyjść po nią o…
- Zaprosiłeś ją na
randkę?- zapytał tata, podnosząc jedną brew. Powinnam wkroczyć, ale fajnie było
przyglądać się zajściu z odległości pięciu metrów.
- W sumie to nie
zgodziła się na randkę, to tylko takie… spotkanie- kontynuował niczym nie
zrażony chłopak.
- Jak masz na imię
chłopcze?- Och.. Zaczyna się.
- Harry- uśmiechnął się,
ukazując swoje równe zęby.
Mój tata położył na
dłoń na jego ramieniu i pociągnął chłopaka w swoją stronę. Powoli się nad nim
nachylił i coś szeptał. Harry miał obojętny wyraz twarzy. W końcu tata poklepał
go po plecach i zobaczył mnie, a kąciki jego ust drgnęły, jakby w uśmiechu.
Podeszłam do Harry’
ego, który swoją drogą wyglądał całkiem, całkiem.
Ruszyliśmy do kina.
Podobno ma prawko, ale może wolał spacer?
Do kina doszliśmy w
jakieś dziesięć minut. Harry zapłacił za bilety i jedzenie, co znowu nie zbyt
mi pasowało… Usiedliśmy. Popłakałam się już na napisach początkowych.
~Harry~
Ona płacze?
- Ej, co jest?-
zapytałem trochę zmieszany.
- Nic- pociągnęła
nosem.- Tylko ten film jest taki romantyczny- wybuchła płaczem, a ja z początku
wahałem się nad tym, co zrobić. Koniec końców objąłem ją ramieniem. Na początku
jej ciało ogarnął dreszcz i poczułem, jak nie jest pewna, czy mi na to
pozwolić. Ale rozluźniła się i wtuliła we mnie. Uśmiechnąłem się sam do siebie.
*
- Ten moment, kiedy
oni stali na tym dziobie i…
- Myślałam, że skończą
mi się chusteczki!- rozmawialiśmy o filmie w drodze do Starbucks’a.
*
- Co sobie życzycie?-
zapytał kelner, kiedy usiedliśmy. Ręką wskazałem na Ann, żeby to ona zamawiała
pierwsza.
- Francuskie Latte
waniliowe poproszę.
Chłopak, gdyż był może
o rok starszy od nas, uśmiechnął się do szatynki.
- Słodka kawa dla
słodkiej dziewczyny- mrugnął do niej. Zmarszczyłem brwi, może nie jestem
zakochany w Ann, ale to nie jego rand… spotkanie. Na twarz dziewczyny wstąpił
uśmiech. Zobaczyłem, jak uśmiecha się do chłopaka, wyciągając z kieszeni
telefon. Dotknęła palcem wyświetlacz i popłynęła piosenka Taylor Swift- I knew
you were trouble.
- Przepraszam, muszę
odebrać- powiedziała szybko i wstała, udając się w kierunku toalet. Niezła
jest…
- Fajna laska, ale nie
dla Ciebie- powiedział pewny siebie… Xavier, co wyczytałem z plakietki.
- Jestem jej bratem-
odpowiedziałam z kamiennym wyrazem twarzy, ale widząc minę chłopaka, chciałem
wybuchnąć śmiechem.
- Yyy… Chciałem
powiedzieć, że…- jąkał się.
- Że to Latte
zapakujesz na wynos, a drugie dodasz gratis, o dwóch kawałkach ciasta
czekoladowego nie wspomnę- dodałem z taką samą miną.
- No jasne, na koszt
firmy!- odparł zmartwiony i szybkim krokiem udał się do lady. Liczyłem na to,
że szybko się uwinie, bo długo nie mogłem powstrzymać śmiechu. Wrócił po pięciu
minutach z kawami i ciastami, życząc mi i nieobecnej „siostrze” smacznego, po
czym znowu szybko odszedł. Najwyraźniej za to pierwsze Latte nie chciał
zapłaty. Widząc, że Ann opuszcza toaletę, wstałem i biorąc rzeczy udałem się w
stronę drzwi, ciągnąc za sobą zaskoczoną dziewczynę.
- Czemu…?- zaczęła,
kiedy tylko wyszliśmy. Niestety przerwałem jej, gdyż najzwyczajniej w świecie
nie mogłem już wytrzymać. Śmiałem się w głos i zaczęło brakować mi tchu.
Szatynka widząc mnie, również się roześmiała. Kiedy już się opanowaliśmy
wytłumaczyłem jej, co było powodem mojej głupawki.
- Ale Twój numer z
telefonem też był niezły- zakończyłem swój monolog i szeroko uśmiechnąłem się,
patrząc w brązowe oczy dziewczyny. Ona odwzajemniła gest.
- Powinnam w sumie
zrobić to tak, żebyś go nie zobaczył, bo nie wątpię, że Ciebie też w końcu będę
musiała spławić.
- Mnie się nie da
spławić- stanąłem przed dziewczyną i pokazywałem jej swoje mięśnie w różnych-
czasem dziwnych- pozach.
- Fakt, Ty jesteś zbyt
zawzięty- zaśmiała się.
- Chodziło mi o to, że
jestem zbyt uroczy- rozłożyłem ręce z wyrzutem, idąc tyłem.
- No może trochę też-
spuściła wzrok, a ja uśmiechnąłem się szeroko. Lubi mnie! Moja euforia nie
trwała nawet dwóch sekund, gdyż zaraz po słowach Moorciaka wpadłem na słup.
*
- Kto normalny buduje
słupy na środku chodnika?- rozprawiałem, kiedy siedziałem w kuchni Państwa
Moore, trzymając lód z tyłu głowy, podczas gdy Ann robiła nam nowe Latte,
dziewczyna tylko się uśmiechnęła, była mocno zamyślona.
- Kim jest ten, który zajmuje Twoje myśli?-
zapytałem, ale nie dałem jej zacząć.- To na pewno ten Xavier- zdecydowałem.
- Nie!- zaśmiała się.-
Chcesz wiedzieć, kto to?- zapytała przybliżając swoją twarz do mojej, chcąc
zdradzić mi tajemnicę. Swoją drogą używa ślicznych perfum.- Jest tajemniczy,
niezobowiązujący, czasem uciążliwy, ale sprawia, że czuję się wolna, a jest
to…- przybliżyła się jeszcze bliżej, a mój wzrok automatycznie powędrował na
jej delikatne usta, takie wydatne, lekko rozchylone, układające się w
delikatnym uśmiechu- jest to… NIKT- dokończyła odskakując ode mnie i śmiejąc
się w głos.
- Bardzo śmieszne-
udałem obrażonego, krzyżując ręce.
- Oj Harreh- jak ona
to ślicznie mówi- to był tylko żart- usiadła obok mnie i ostrożnie złapała za
rękę. I znowu moje serce zaczęło bić kilka razy szybciej. Uśmiechnąłem się do
niej i spojrzałem głęboko w oczy, potem na usta. Przygryzłem delikatnie dolną
wargę. Przybliżyłem się do niej jedynie na kilka milimetrów, ale widząc, ze nie
protestuje, kontynuowałem. Kiedy dzielił nas już tylko centymetr, ona spuściła
głowę. Zrobiłem to samo, poczułem się głupio.
- Ja… Chyba…- jąkała
się.
- Już pójdę- zszedłem
z krzesła i skierowałem się do przedpokoju. Dziewczyna powłóczyła się za mną.
- Spotkamy się
jeszcze?- zapytałem z nadzieją. Ciekawie nam się rozmawiało…
- Wiesz… Tak, myślę,
że… może, jeszcze, muszę…- nie wiedziała, jak odpowiedzieć „nie”.
- Do zobaczenia w
szkole- mruknąłem i uśmiechnąłem się, albo raczej próbowałem, a potem
wyszedłem.- Cholera.
-----^^^-----^^^-----^^^-----^^^-----^^^-----
Hejka Mordki! ♥
Przepraszam, ale tak jakoś wyszło, że nie miałam weny i czasu. Ale teraz, jak widzicie dużo się dzieje.
I obiecuję, że będzie jeszcze więcej ;)
Aktualnie mam kilka pomysłów i o ile ich nie zapomnę... Będzie fajnie :D
Dziękuję Wam za TAKĄ liczbę wyświetleń, jesteście niesamowici!
Love xoxo
Niall's wife :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)