~Lilly~
Wróciłam do domu z
uśmiechem na ustach. Z Blancą bawiłam się doskonale, jak zawsze. Było po
dwudziestej drugiej. Cicho otworzyłam drzwi, aby nie obudzić Laury. Ściągnęłam
buty, omal się przy tym nie przewracając. Powolnym krokiem udałam się do
gabinetu, gdzie zapewne była mama. Usłyszałam, że coś mówi, zapewne rozmawia
przez telefon. Coś mnie podkusiło, aby posłuchać, co mówi.
- Domyślam się, że to
dla niej trudne.
-…- przerwa,
prawdopodobnie słowa drugiej osoby.
- Nie, jeszcze jej nie
powiedziałam. Boję się, jak zareaguje. A co, jeżeli będzie tak jak z Maggi?
Przyjaźnią się.
Wstrząsnęło mną.
Dlaczego jak Mag? Mowa o mnie? Z kim do cholery ona rozmawia?!
-…
- Masz rację, Nick,
przecież Mag może jej się zwierzyć i zacznie podejrzewać.
Rozmawia z tatą Mag?!
Co tu się kurwa dzieje?!
-…
- Co masz zamiar
zrobić? I co ja mam zrobić? Przecież nie powiem jej wprost: Lilly, kochanie,
spotykam się z tatą Maggi. To nie wyglądałoby najlepiej.
Bez zastanowienia
wparowałam do środka.
- Spotykasz się z
kim?!- wykrzyczałam.
Mama spojrzała na mnie
wielkimi oczami i upuściła telefon.
- T-to nie tak jak
myślisz- zaczęła tłumaczenie.
- Czyli nie spotykasz
się z tatą mojej przyjaciółki?!
- Spotykam, ale czy to
ma znaczenie z kim?- mówiła ostrożnie.
- Racja, to nie ma
znaczenia. Ale ma to, że w ogóle się z kimś spotykasz! Jak długo?! Czemu
dopiero teraz się dowiaduję?!
- Maggi też dzisiaj
się dowiedziała.
- I wszystko jasne!
Ładnie to sobie ukartowaliście! Zamierzałaś mi powiedzieć?! A może zdradziłabyś
mi to dopiero z obrączką na palcu?!
- Dlaczego w ogóle się
wściekasz?!
- Ja… Nie wiem!
Jeszcze nie wiem! To wszystko jest bez sensu!- krzyknęłam. W progu pojawiła się
Laura z poduszką w ręce.
- Mamo…
- Laura, przestań
krzyczeć! To nie Wasza sprawa, z kim się umawiam!- zwróciła się do mojej
siostry mama.
W czach dziewczyny
zabłysnęły łzy, które po chwili powoli spływały po jej policzkach. Wzięłam ją w
swoje objęcia.
- Teraz jesteś z
siebie dumna?- zapytałam ciszej.
Wyszłam z Laurą i
zaprowadziłam ją na górę. Otarłam łzy z jej policzków i mocno przytuliłam do
siebie.
- Co tam się stało?-
zapytała w końcu.
- Cóż… Miałam z mamą
drobną wymianę zdań. Zrobiła coś, o czym powinna nam wcześniej powiedzieć.
- To znaczy?
- Zapytaj ją sama. Ale
to jutro. A ja już idę, przekaż jutro mamie, że jestem z Maggi, dobra?
- Jasne- odparła.
Udałam się w kierunku drzwi.- Lil?- odwróciłam się z uśmiechem.- Uważaj na
siebie, dobra?
Pokiwałam twierdząco
głową i opuściłam dom. Muszę przemyśleć to, co się dzisiaj zdarzyło.
Zabolało mnie to, że
mama nie była w stanie zaufać mi na tyle, aby powiedzieć o nowym partnerze. Ile
to trwało? Tydzień? Miesiąc? Dwa? Tego nie wiem. Wybrałam telefon do Mag.
- Maggi?
- Nie, ona śpi- szeptem
odpowiedział mi głos po drugiej stronie, należący do Tom’a.- Co się stało?
Płakałaś?- Tom należał do osób, które doskonale potrafiły pomagać.
- Nie… Tak. Gdzie
jesteście?
- U mnie. Chcesz
pogadać? Możesz przyjść, miejsca mam dosyć- zaśmiał się cicho.
- Nie wiem, czy nie
będę się zbytnio narzucać…
- Ehhhh… Tyle lat się
znamy, a do Ciebie nie dociera, że zawsze możesz przyjść- domyśliłam się, że
uśmiech zagościł na jego twarzy, podobnie jak na mojej.
- Będę za góra
dwadzieścia minut.
Rozłączył się. Cieszę
się, że zapoznałam Tom’a z Mag. Pasują do siebie i wiem, że żadne z nich nie
skrzywdziłoby tej drugiej osoby. To takie… nietypowe. Znaleźć kogoś, kto będzie
z Tobą na zawsze. W zdrowiu i w chorobie, na dobre i na złe, choćby nie wiem
co. Ich charaktery znacznie się różnią. On. Miły, uśmiechnięty, pomocny,
optymista, romantyk, uległy. Ona. Uszczypliwa, ma humorki, ciężko nawiązuje
kontakty, twarda. A jednak… Dobrali się. Jedno nie potrafiłoby wytrzymać bez
drugiego. Piękne… SZSZSZSZPLASZSSSS!!!! Pięknie, tego dnia na pewno nie zaliczę
do najlepszych. Nie ma to jak być ochlapaną przez samochód, w nocy, zaraz po
dowiedzeniu się o tym, że Twoja mama Ci nie ufa. Gdybym tylko mogła cofnąć czas
i nie znaleźć się wtedy pod tymi drzwiami… Sama nie wiem, co czuję. Z jednej
strony gorycz, smutek, żal, z drugiej ulgę, ale zarazem nienawiść do samej
siebie za to, jak zareagowałam. Powinnam się cieszyć z tego, że jest szczęśliwa…
Ale nie potrafię. Jestem typową egoistką, liczę się dla siebie tylko ja i
czubek mojego nosa.
- To nieprawda-
powiedział Tom, kiedy skończyłam dzielić się z nim moimi poglądami na temat tej
całej sytuacji.
- To dlaczego nie
zaufała mi?- kolejny już raz wypominałam to sobie.- Dlaczego nie chciała mi
powiedzieć?
- Bo może nie chciała
mówić Ci tego na początku? Może nie chciała Ci mówić o związku, co do którego
nie ma jeszcze większych planów?
- Mag też tak mówiłeś,
co?- odparłam zrezygnowana i upiłam łyk gorącej herbaty.- Nie ma nikogo, tak?
- Rodzice są w Afryce.
Szukają lekarstwa na jakąś chorobę u zwierząt.
Przeciągnęłam się na
kanapie.
- Chodź, zaprowadzę
Cię do pokoju, sen dobrze Ci zrobi- powiedział.
Mruknęłam coś, co
miało znaczyć, że zgadzam się z nim. Podał mi jedną ze swoich piżam i opuścił pokój,
w którym miałam dzisiaj spać, rzucając ciche „dobranoc”. Czuję, że ta noc
będzie bardzo, bardzo długa…
~Blanca~
Lilly poszła, a ja
usilnie próbowałam zasnąć. Planowałyśmy piżama-party, ale ona uparła się, że
nie ma ochoty. Moje myśli zahaczały o wiele tematów. Czy to nie dziwne, że
każde zdanie, które chcemy powiedzieć, zmienia swoją konstrukcję kilka razy,
zanim wydobędzie się z naszych ust? Usta… Czasami jedno słowo potrafi zepsuć
wiele.
- Na
pewno tego chcesz?- zapytał.
- Tak.
I skończyliśmy to.
Trwało równy rok. Skończyło się w pierwszą rocznicę naszego związku. Do teraz
wiemy tylko my. O tym, co było. To działo się pięć lat temu, nikt nie wiedział
o naszej znajomości. Jak głupie było to całe udawanie, kiedy Rose przedstawiała
nam ich.
- Jestem
Zayn- wyciągnął do mnie rękę.
Po co było całe to
przedstawienie? Poznawanie się od początku? Dlaczego postanowił to ukryć?
Wstydził się? Może chciał tego dla naszego wspólnego dobra.
- Blanca -
sztucznie się uśmiechnęłam.
Może i byłam wtedy jeszcze
głupią smarkulą, ale on był moją pierwszą prawdziwą miłością. To bolało, nadal
boli… Traktuje mnie jak kolejną zdobycz. A może zapomniał? Może ten rok nic dla
niego nie znaczył? Ale stara miłość nie rdzewieje, prawda? Chyba, że mnie nie
kochał…
- Kocham
Cię, wiesz?- krzyknął ze łzami w oczach, kiedy odchodziłam.
- Ja
Ciebie też- szepnęłam, ale wiedziałam, że on tego nie usłyszy.
Dlaczego to
zakończyłam?! Czemu byłam aż taka głupia?! Krzyczałam w poduszkę, płakałam.
Przy nim udaję twardą, unikam go, a on usilnie mnie podrywa. Tak naprawdę nie
wiem, dlaczego jeszcze nie rzuciłam mu się na szyję… Kiedy przy nim jestem,
czuję się górą, zapominam o tym, co było kiedyś i traktuję go, jak kolejnego
chłopaka, próbującego mnie poderwać. Wiem, że jego metody zawsze były dość dziwne.
- Mam na
imię Zayn- uśmiechnął się zawadiacko i oparł o blat, który ze względu na to, że
został dopiero co zamocowany, runął z hukiem na ziemię, a chłopak razem z nim.
Zaśmiałam się widząc jego zdezorientowaną minę i pomogłam mu wstać.
Podryw w kawiarni. To
było takie proste, a ja na to poszłam. Otarłam łzy i wzięłam głęboki oddech.
To koniec, Blanca-
pomyślałam.- Pogódź się z tym.
#Od Autorki
Chciałam w tym rozdziale wyjaśnić
kilka spraw, ale dochodzę do wniosku, że mi nie wyszło. Dlatego, jeżeli jeszcze
ktoś nie załapał, pytajcie śmiało pod rozdziałem. Odpowiem :)
Kocham <3
Niall’s wife :)