Dość tego. Ann i ten koleś zbliżali się do siebie. Chciał ją pocałować. Podszedłem i odepchnąłem go. Dalej kontynuowaliśmy taniec razem, we dwoje. Nasze ciała ocierały się o siebie. Nie potrzebowałem alkoholu, żeby kręciło mi się w głowie. Ona tak na mnie działała. Z każdym jej ruchem coraz bardziej się pobudzałem. Czułem, jak na moim czole pojawiają się krople potu. Musiałem dać upust emocjom, które we mnie drzemały. Jedną ręką objąłem ją w talii, chociaż ta zsunęła mi się niżej niż zaplanowałem. Drugą natomiast dotknąłem jej rozgrzanego policzka. Dałem się ponieść. Całowałem ją z taką namiętnością, jakiej jeszcze nigdy nie odczuwałem. Ona też nie była gorsza. Pomiędzy nami rósł ogień. Czułem, że płonę. Ale zakończyłem to.
H: Przepraszam, ja nie powinienem...
Nie powinienem był tego przerywać. Pociągnęła mnie za koszulę i znowu całowaliśmy się. Ten pocałunek miał tak ogromną moc, jak ten poprzedni. Każdy centymetr mojego ciała był połączony z jej. To może być moim hobby. Nie liczy się nic oprócz tej chwili. Koniec. Teraz patrzymy sobie w oczy. Ona przygryza delikatnie wargę. Ja też nie mogę powstrzymać tego odruchu. Podobało jej się. Czuję się, jak w jakimś filmie rodem z Hollywood. To wszystko było...
*Ann*
... fantastyczne. Mój plan się powiódł. Zareagował. Mam straszną ochotę powiedzieć o tym wszystkim Melody...
*Harry*
... Louisowi. Muszę się wygadać. Ona jest taka wspaniała... O rany! Louis i Melody!...
*Ann*
... Sam na sam! Jeszcze raz. Melody i Louis są sami. I w dodatku...
*Harry*
... kompletnie pijani. Wiadomo co im do głowy przyjdzie?!...
*Ann*
... muszę... Musimy...
*Harry*
... tam iść...
*Ann*
... zapobiec...
*Harry*
... temu czemuś. Coś się dzieje, albo zaraz stanie...
*Ann*
... czuję to.
A: Harry, my...
H: Musimy do nich iść.
A: Skąd wiedziałeś?
H: W sumie mogę Cię zapytać o to samo.
Oj, Harry, gdybyś nie był rozpuszczoną gwiazdką...
Poszliśmy w kierunku baru, chyba w porę. Melody najwyraźniej owinęła już sobie biednego Louisa wokół palca. Teraz ciągnęła Lou za krawat. On zamykał oczy. Podbiegliśmy z Hazzą (dowiedziałam się, że Liam tak go nazywa) do nich. Gdybyśmy się spóźnili, mogłoby dojść do tego cholernego pocałunku. To zupełnie zepsułoby początek ich przyjaźni. Stwierdziłam, że najwyższy czas zabrać Mely do domu. Po drodze widzieliśmy (Harry najwyraźniej doszedł do tego samego wniosku, co ja, bo ciągnął za sobą bujającego się na wszystkie strony Louisa) Nialla, który flirtował chyba ze trzema dziewczynami na raz. Domyśliłam się, że to fanki. Chociaż wcale nie musiałam, bo na rękach miały bransoletki i jakieś dziwne znaki na nadgarstkach. Wsadziliśmy „dzieciaki” do samochodu. Siedziałam razem z nimi z tyłu. Po drodze uprzedziliśmy jeszcze Liama, że wychodzimy. Powiedział, że niedługo wróci z resztą. Zadzwoni do ich kierowcy. Teraz prowadził Hazza. Louis oparł głowę na moim lewym ramieniu, a Mely na prawym. Spali. Harry śmiał się ze mnie patrząc od czasu do czasu w lusterko. Mnie nie było do śmiechu, bo oboje śmierdzieli alkoholem. Widocznie Melody miała teraz znacznie większą jego dawkę, niż wtedy, kiedy ją zostawiłam. Zanieśliśmy ich do domu Mel. Było na tyle późno, że rodzice mojej przyjaciółki pewnie już wrócili, więc zaczęłam grzebać jej w kieszeniach w poszukiwaniu klucza i z nadzieją, że go nie zgubiła. Harry śmiał się.
A: No co?
Wskazał palcem na czytnik odcisków. No tak, zapomniałam. Ja przecież też nie posiadałam klucza do swojego domu, tylko kod. Tak więc złapałam bezwładną rękę „Śpiącej Królewny” i przyłożyłam jej kciuk do czytnika. Uff.. Udało się za pierwszym razem. Po cichu zaniosłam ją do pokoju i położyłam na wielkim łóżku. Chciałam wychodzić, ale kiedy otwierałam drzwi, zaczęła krzyczeć, więc zatkałam jej usta ręką i powiedziałam, że zostanę. Uśmiechnęła się i z powrotem zasnęła. Wzięłam z szafy piżamę (często bez wcześniejszego planowania zostawałam u niej na noc, więc mam tu trochę swoich rzeczy) i poszłam pod prysznic. Potem położyłam się obok Mel i zasnęłam.
-----------------------------------------------------------
Dobry Wam dzień!
Jestem pełna szczęścia. Dzisiaj przyjdzie laptop. Jest już w drodze. :D
Nie mam głowy, żeby dalej pisać.
Serce biło mi głośniej, kiedy to pisałam, a oddech przyspieszał z każdą sekundą.
Jeżeli mieliście podobne odczucia, kiedy to czytaliście- piszcie. :*
Kocham <333
Niall’s wife :)
Uff jak gorąco :D
OdpowiedzUsuńTo mi się podoba :D
Mniam, juz myślałam, że dojdzie do czegoś więcej...
Ann ty rozpustnico!!!
Love xoxo
Harry'e wife :)
Kto to w ogóle jest rozpustnica?! :D
UsuńRozwalasz mnie. XD
Kocham <333
Niall's wife :)
Fajny xx
OdpowiedzUsuńNo oczywiście, że miałam takie uczucia <3
OdpowiedzUsuńI ten ich pocałunek, nie mogłam przestać się gapić w ekran :)
Uwielbiam ten śmiech Harrego :)
Rozdział świetny <3
Czekam na następny
Kocham <3333
Mrs.Styles
Hej, poczytałam i wpadnę tu częściej, fajnie piszesz :)
OdpowiedzUsuńDziękuję też za zwierzenia na moim blogu , są wspaniałe :D
Wpadaj do mnie częściej na www.ho-run.blogspot.com , domyśliłam się, że ci się podoba :D
xx
Bosko !!!
OdpowiedzUsuńMel z Lou - hihihi.
Napady śmiechu Harrego :D
Czekam na kolejny.
Pozdraiwiam