*Melody*
Obudziłam się. Tyle razy prosiłam Sam, żeby nie otwierała mi
okna na noc. Wstałam z łóżka z zamiarem zamknięcia okna. Ale zamiast tego,
spotkałam się z czymś szorstkim. Postanowiłam otworzyć oczy. Zdałam sobie
sprawę, że plecy mnie bolą. Spojrzałam w dół. Co tu robi Niall?! Teraz głowa
lekko w lewo. Brązowe. Idę wyżej. Brązowe, brązowe, brązowe, brązowe, brązowe,
zielone. Drzewo. Co drzewo robi w mojej sypialni? Głowa w lewo, w prawo.
M: Co my kur*a robimy w lesie?!- wydarłam się
Niall przekręcił się na bok.
N: Nie drzyj się! Nie jesteś sama. W ogóle to idź z mojego
pokoju, bo nie mam ochotę na poranną kłótnię.
M: Fakt, nie jestem sama. Są ze mną sarny, jelenie i wilki!
A co do Twojego pokoju to przyjemnie go sobie urządziłeś. Z przewagą brązu i zieleni.
Tak naturalnie Ci wyszło!
Nie zauważyłam, kiedy podniosłam głos. Możliwe, że zaczynam
popadać w histerię.
N: Co Ty…- przekręcił się w moją stronę, otwierając oczy-
Aaaaaa!!!
M: Też się cieszę, że Cię widzę.
N: Rozumiem, że jesteś zła, ale to naprawdę nie jest
konieczne.
M: Co?
N: A nie wywiozłaś mnie do lasu, żeby zabić?
M: Gorzej Ci?! Czy wtedy to ja miałabym kluczyki?
Chwila ciszy.
M: Bożeno, Ty chyba nie chcesz mnie…
N: Nie! Nie jestem zboczeńcem!
M: Nie to miałam na myśli, ale dobrze wiedzieć.
Uśmiechnęliśmy się, ale chyba w tym samym czasie zdaliśmy
sobie sprawę, że nadal jesteśmy na siebie źli, bo miny szybko wróciły do
swojego pierwotnego stanu. Niezręczna cisza.
M: Skoro masz klucze, to gdzie samochód?
N: Raz- to nie klucze do mojego samochodu, dwa- jesteśmy w
lesie z nieznanej mi przyczyny i Ty się mnie pytasz, gdzie samochód?!
Musiałam na chwilę zamknąć oczy i uspokoić oddech. Nie
lubię, kiedy ktoś podnosi na mnie głos.
*Niall*
Podeszła do mnie. Zamknąłem oczy, myślałem, że mnie uderzy.
Wyglądała na wściekłą. O czym ja w ogóle myślę?! To dziewczyna! Nialler, weź
się w garść!
M: Co Ty robisz?
N: Nie chcesz mnie uderzyć?
M: Nie. Bałeś się?- zaśmiała się
N: Nie. Jesteś dziewczyną.
M: A powinieneś. Mam niezły prawy sierpowy.
N: Skąd..?
M: Kiedy miałam 14 lat, mój brat często wszczynał bójki.
Uczył mnie wtedy, jak się bronić. W każdej chwili mógł przyjść jakiś zbir. Alex
miał wtedy wielu wrogów. Raz… Nieważne. Po prostu wyjdźmy z tego cholernego
lasu, dobra.
Po jej policzku spłynęła pojedyncza łza. Szybko ją otarła.
N: Mel, przepraszam, nie chciałem.
M: Nie. To ja zaczęłam opowiadać.
N: Powinienem zapytać, jaki jest ciąg dalszy?
M: Kiedyś.
I znowu cisza. Dopiero teraz zauważyłem, że Melody trzyma
jakąś kartkę.
N: Co to?
M: Miałeś przyczepioną do kurtki, „Ha, ha, ha. Jak się
spało? Tylko wspólnymi siłami znajdziecie samochód. Przemyślcie to i lepiej się
pogódźcie. Kochamy, Ann i Harry XX”. Zabiję.
N: Poczekaj na mnie.
M: Niall, bo może…
N: Przepraszam. Nie wiem, co we mnie wtedy wstąpiło. To
chyba ten alkohol i… Ty.
Spojrzałem jej w oczy. Chciałem znaleźć w nich to, co teraz
czuje. Jednak ona spuściła wzrok.
M: Niall… To ja zawsze stwarzam problemy… I to pewnie
dlatego Matt…
Zacisnęła oczy, nie chcąc w ten sposób dać upust łzom.
N: Melody, nie płacz.
Kilka łez popłynęło po jej policzkach. Podszedłem kilka
kroków bliżej i rozłożyłem ręce. Nie chciałem wykorzystać sytuacji. Chciałem
pokazać jej, że ma moje wsparcie. Wiem dobrze, co oznacza zdrada. Za dobrze…
Nie czekała już dłużej, tylko wtuliła się w moje ramiona.
Przycisnąłem ją do siebie, a ona płakała. Nie miałem nic przeciwko, że moja
bluza (o dziwo Ann i Hazza pomyśleli, że może być zimno) była już mokra.
Głaskałem ją po włosach i żałowałem, że nie mogę przytulać jej tak codziennie.
Niestety ona raczej nie była gotowa na nowy związek. Dotarło to do mnie. Może z
tym lasem to wcale nie był taki głupi pomysł… :)
Mely odsunęła się ode mnie.
M: Przepraszam.
N: Nie masz za co przepraszać.
M: Jesteśmy w lesie, jest zimno, a ja użalam się nad sobą.
Ponownie ją przytuliłem.
M: Niall, co Ty robisz? Już nie płaczę.
N: Powiedziałaś, że Ci zimno. Ogrzewam Cię.
Zaśmiała się.
M: Na pewno cieplej będzie mi w samochodzie.
Nadal się śmiała.
N: Chyba nie śmierdzę. Mnie bardzo przyjemnie w takiej
pozycji.
M: Niall, chodźmy szukać samochodu.
N: Ale jesteś pewna?
M: Tak. Absolutnie.
N: Jak chcesz- odsunąłem się od niej- ale powiedz słowo, a
ja posłucham.
M: Zapamiętam.
Zaśmialiśmy się jeszcze. Na drzewie narysowana była
strzałka, więc ruszyliśmy w kierunku, który wskazywała.
Rozmawialiśmy o niej, o mnie. Ale coś przerwało nam nasze
zajęcie…
Samochód! Rzuciłem się na auto Hazzy i mocno przytuliłem.
Mal śmiała się ze mnie, ale to nic :)
M: Już, Kochasiu. Bo będę zazdrosna.
N: Ha, ha. Ja wcale nie… Momencik, co Ty powiedziałaś?
M: Ale co?
N: No, jak przytulałem samochód.
M: A więc przyznajesz, że tuliłeś się z samochodem.
N: Nie, wcale nie. Nie zmieniaj tematu.
M: Jakiego tematu?
No muszę przyznać, że potrafi zdezorientować człowieka. Ale
ja pamiętam. „Bo będę zazdrosna” :D
N: Yyyy… Kiedy indziej.
M: Dobrze.
Zostawię to dla siebie. Nie no, co ja bredzę? Oczywiście, że
pochwalę się Liamowi. :D Wsiedliśmy do samochodu. Ja prowadziłem. Ta cisza mnie
dobijała. Włączyłem radio. Jechaliśmy i jechaliśmy… Nie no pięknie! Ten idiota
nie wpadł na pomysł, żeby zatankować. Zatrzymaliśmy się na jakimś zadupiu.
Dwadzieścia minut drogi samochodem, co się równa jakieś półtora godziny
spacerem!
M: Co teraz?
N: Idziemy na pieszo.
Westchnęła głęboko. Wyszliśmy z samochodu i ruszyliśmy
poboczem. Rzadko przejeżdżały jakieś samochody. Panowała cisza. Melody też to
chyba denerwowało, bo zaczęła.
M: Więc…
N: …
M:…
N:…
M: Jesteś z Irlandii?
N: No.
M: Super.
N: Czasem.
M: Dlaczego?
N: Angielski jest ciężki, z irlandzkim idzie mi lepiej.
M: Taaak… Ja znam o wiele za wiele języków.
N: Nie wiem czy pytałem. Dlaczego jesteś poliglotką?
M: Nie z własnej woli. Rodzice zawsze powtarzają, że
najważniejsza jest edukacja. Myślę, że to wcale nie tak. Chcieli zapełnić mi
czas. Ich wiecznie nie ma w domu. Stwierdzili, że nie wiadomo, co wpadłoby mi
do głowy. Szczególnie, że obok mieszka Ann. Skoro każda wolna chwila była
zajęta nauką to jak miałabym znaleźć moment na imprezy, alkohol, narkotyki,
czy…- zaśmiała się- nie no, tego nie powiem.
Ja tez się zaśmiałem.
N: I co? Znalazłaś?
M: Tak.
Otworzyłem szerzej oczy. Takiej odpowiedzi się nie
spodziewałem. Imprezy i alkohol- ok. Jest pełnoletnia. Ale narkotyki i… Melody
już… ?! Nie wygląda na taką. Na widok mojej miny roześmiała się głośno.
M: Nie. To nie tak miało zabrzmieć.- mówiła przez śmiech- Nigdy
nie ćpałam, ani tym bardziej… Boże! Ty to tak zrozumiałeś, przepraszam.
Teraz z trudem powstrzymywała śmiech. Moja mina chyba nieźle
ją rozbawiła.
N: To ja przepraszam. Głupio wyszło.
Znowu się roześmiała. Ma piękny śmiech. Z lekką chrypką.
Ruszyliśmy dalej.
M: A co Cię tu sprowadziło? Do Anglii?
N: Śpiew. W Irlandii daleko bym nie zaszedł. Ćwiczyłem i
poszedłem do XFactora. Stało się. Jestem w One Direction.
Nie odpowiedziała. Szła dalej. Zamyśliła się.
N: O czym myślisz?
M: O przyszłości.
N: I co wymyśliłaś?
M: Nic. Rodzice chcą, żebym była ortodontką. Panią doktor.
To straszne.
N: Dlaczego?
M: Nudy, zęby i ten charakterystyczny zapach. Mdli mnie od
niego.
N: A co chciałabyś robić?
M: Nie wiem.
N: Oj, no weź, musisz mieć jakieś hobby.
M: Ale z tego się nie wyżyje.
N: Z tego, to znaczy?
M: Z tańca. To bez sensu.
N: Danielle potrafi.
M: Kto to?
N: Dziewczyna Liama.
M: Czy któryś jeszcze ma dziewczynę, a ja nic o tym nie
wiem?
N: A co?
M: Jestem jedyną dziewczyną, pomijając Sam i moją mamę, w
tym domu.
N: Ann?
M: Rodzina się do niej zjeżdża.
N: Nie cierpię takich zjazdów.
M: No. A wracając do tych dziewczyn…
N: Louis ma Eleanor, Zayn Pierre.
M: I tyle?
N: No. Harry zawsze się pociesza. Nie ma jeszcze dziewczyny. No chyba, że mam już liczyć Ann.
Zaśmiałem się. Ona nie. Wbiła wzrok w ziemię. Wiedziałem, jakie pytanie chce mi
zadać. Walczyła z tym, ale przegrała.
M: A Ty?- zapytała ledwo słyszalnie.
N: Ja? Miałem dziewczynę, ale przez karierę nie dało rady.
Wyjechałem i rozstaliśmy się. W zgodzie. Teraz ciągle czekam na tą jedyną.
Spojrzałem na nią. Przez chwilę patrzyliśmy sobie w oczy,
ale ona odwróciła wzrok i znowu śledziła dokładnie grunt.
N: A Ty masz już kogoś? Po Mattcie?
M: Yyyy… Nie. Tak. Może. Nie wiem…
N: Kto to?
Zapytałem z nadzieją.
M: Ja… Nie.
N: Co „nie”?
M: Nie wiem, czy…
Przerwała, bo nagle zaczęło lać. No pięknie! Cudownie!
Teraz?! Może powiedziałaby mi, na czym stoję?! Ale nieeee! Biegliśmy przed
siebie aż w końcu oboje potknęliśmy się o korzeń przy drodze i wylądowaliśmy w
błocie. Powinniśmy się rozpłakać, ale zamiast tego śmialiśmy się i rzucaliśmy
tą brązową mazią. Potem, kiedy byliśmy już do reszty przemoczeni, usiedliśmy
pod drzewem i… siedzieliśmy gadając ze dwie godziny.
*Harry*
Jest pierwsza, a ich nie ma. Powinni być. A jeśli coś się
stało? Jeśli faktycznie zaatakował ich dzik? Nie, niemożliwe, w Anglii nie ma
dzików!
A: A jak coś im się stało?
Ls: Sam Was zabije.
H: O nie, mój drogi. Nie protestowaliście, a więc siedzimy w
tym gównie razem.
Z: Ale…
A: Nie ma ale. Nawet nie wiemy, gdzie mogą być.
L: Pozostaje nam czekać.
*Niall*
Ruszyliśmy z powrotem do domu. Jak wyjdziemy z tego lasu
Londyn będzie miał niezły ubaw. Wyglądamy jak… Nie porównam, bo nie ma czegoś
takiego. No może Yeti.
* godzinę potem*
M: Dom!
Wdać już było willę Mel. Rzuciliśmy się do niej biegiem.
Nadal lało, więc błoto częściowo się już zmyło. Mely przyłożyła kciuka do
czytnika i chwilę potem klęczeliśmy już na podłodze. Mało! Całowaliśmy podłogę!
N: Nareszcie! Cywilizacja! Jedzenie!
M: Dom! Łazienka!- A teraz zauważyliśmy chłopaków i
przyjaciółkę Mel, którzy zwijali się ze śmiechu- Ann!!!
Melody szybko podniosła się i rzuciła na Ann.
M: Zabiję Cię!
Dogoniła ją już w salonie. Przewróciła ją i przygwoździła do
podłogi.
M: Pamiętasz karatsu dwa lata temu? Nareszcie się przyda!
A: Nie, Mely, proszę. Pamiętasz? BFF? Zabiorę Cię do tego
Vegas! Pamiętasz, jak obiecałam? Zabiorę! Tylko nie bij!
Ann zasłoniła twarz rękoma. Mel już turlała się obok niej ze
śmiechu. Ja, korzystając z zamieszania, przewróciłem i przygniotłem do podłogi
Hazzę.
N: A Ty? Ja też chcę do Las Vegas. Pamiętasz może, jak Liam
nam opowiadał, że trenował boks? Pamiętasz, jak mnie nauczył? Chyba jeszcze nie
zapomniałem.
H: Dobra, polecimy, proszę, nie rób tego. Jesteśmy
przyjaciółmi. Kocham Cię! Nie zabijaj!
Zszedłem z niego i wybuchłem gromkim śmiechem.
Z: Ja nie chcę przeszkadzać, ale patrzcie. Sam nas zabije.
Ale ja tego sprzątać nie będę.
Fakt, trochę brudno się zrobiło. Podłoga, ściany… sufit?!
N: O której wraca Sam?
M: Za… Która godzina?
Ls: Po drugiej.
M: Czyli za dwie godziny.
L: No to ruchy!
Mel poprowadziła nas do schowka. Wyjęliśmy wszystko.
Szorowaliśmy podłogę, meble, ściany, sufit. Dobrze, że farba odporna na
szorowanie.
Wybiła szesnasta. Usłyszeliśmy pukanie. Wszyscy rzuciliśmy
się na kanapy.
M: Niall?
N: Co?
M: My nadal mamy na sobie tamto.
Zerwaliśmy się i pobiegliśmy na górę. Pięknie, Zayn zajął
łazienkę, a w moim pokoju nie ma.
N: Mogę do Twojej?
Usłyszeliśmy krzyk Sam.
S: Wróciłam!!!
Mel wręcz wepchnęła mnie do swojego pokoju.
M: Idź pierwszy.
Posłuchałem jej i poszedłem do łazienki. Zdjąłem z siebie
wszystko i wziąłem prysznic, piorąc ubrania. Wyszedłem z kabiny i skapnąłem się,
że nie mam ciuchów na zmianę.
N: Melody?
M: Co?
N: Bo.. ja.. nie.. nie wziąłem ubrań.
M: To załóż to, w czym byłeś i idź po nowe.
N: Ale to jest mokre. Mogłabyś?
M: A jak mnie zobaczy?
N: Lepiej, żeby zobaczyła Ciebie całą w błocie niż mnie bez
ciuchów.
Chyba mnie posłuchała, bo usłyszałem ciche kroki i otwierane
drzwi.
Siedziałem na krawędzi wanny obok prysznica. Skapnąłem się,
że mój widok bez niczego może ją wystraszyć. Złapałem więc ręcznik i owinąłem
się nim starannie. Melody zapukała.
M: Co teraz?
N: Odsuń się od drzwi, wyciągnij ręce z ciuchami i zamknij
oczy.
---------------------------------------------------------------------------------
Hello! :D
Mam świetny humor! :D
1-ego października premiera albumu chłopców.
Z tego, co zrozumiałam :D
Liczę na komentarze.
Przynajmniej trzy.
Kocham <333
Niall’s wife :)
Jezu, uwielbiam Twoje opowiadanie i wcale cię nie oszukuję, serio :D
OdpowiedzUsuńteż mam dobry humorek, chociaż kiepsko się dzisiaj czuję. Dodałam u mnie rozdział, a do ciebie z chęcią zaglądam,serio!
Dodawaj częściej te rozdziały, lubię je czytać, więc sprawiaj tez, zeby były takie długie :D
Nie no super, już nie mogę doczekać się następnego :D
+ Niall i Melody - ta para nigdy mi się nie znudzi, serio! Więcej ich! A co! :D
xx
www.ho-run.blogspot.com
osz ty świetne !
OdpowiedzUsuń;D Uwielbiam twojego bloga ♥
WOW !!! No normalnie uśmiech na mojej twarzy !!!
OdpowiedzUsuńPisz, dodaj kolejny. Ciekawość zżera :)
Kocham Cię wiesz ??
Pozdrawiam
Weronika :)
Najzajebistsza część, zaraz po pląsach Ann :P
OdpowiedzUsuńVegas... A ja myślałam, że wolisz na urodziny koniczynkę... No cóż magnes musi Cię zadowolić :D
Love xX
Harry's wife :)
świetny! :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie, na każdym z blogów znajdziesz nowy post. Na jednym z nich nowy rozdział opowiadania. :)
Ekstra, ekstra, ekstra.. Mogłabym tak cały czas ale mi się nie chce.
OdpowiedzUsuńDawaj następny albo... SIEKIERA I MŁOTYKA!
Kocham <333