piątek, 24 sierpnia 2012

Część 13.


*Melody*

Obudziłam się. Tyle razy prosiłam Sam, żeby nie otwierała mi okna na noc. Wstałam z łóżka z zamiarem zamknięcia okna. Ale zamiast tego, spotkałam się z czymś szorstkim. Postanowiłam otworzyć oczy. Zdałam sobie sprawę, że plecy mnie bolą. Spojrzałam w dół. Co tu robi Niall?! Teraz głowa lekko w lewo. Brązowe. Idę wyżej. Brązowe, brązowe, brązowe, brązowe, brązowe, zielone. Drzewo. Co drzewo robi w mojej sypialni? Głowa w lewo, w prawo.

M: Co my kur*a robimy w lesie?!- wydarłam się

Niall przekręcił się na bok.

N: Nie drzyj się! Nie jesteś sama. W ogóle to idź z mojego pokoju, bo nie mam ochotę na poranną kłótnię.

M: Fakt, nie jestem sama. Są ze mną sarny, jelenie i wilki! A co do Twojego pokoju to przyjemnie go sobie urządziłeś. Z przewagą brązu i zieleni. Tak naturalnie Ci wyszło!

Nie zauważyłam, kiedy podniosłam głos. Możliwe, że zaczynam popadać w histerię.

N: Co Ty…- przekręcił się w moją stronę, otwierając oczy- Aaaaaa!!!

M: Też się cieszę, że Cię widzę.

N: Rozumiem, że jesteś zła, ale to naprawdę nie jest konieczne.

M: Co?

N: A nie wywiozłaś mnie do lasu, żeby zabić?

M: Gorzej Ci?! Czy wtedy to ja miałabym kluczyki?

Chwila ciszy.

M: Bożeno, Ty chyba nie chcesz mnie…

N: Nie! Nie jestem zboczeńcem!

M: Nie to miałam na myśli, ale dobrze wiedzieć.

Uśmiechnęliśmy się, ale chyba w tym samym czasie zdaliśmy sobie sprawę, że nadal jesteśmy na siebie źli, bo miny szybko wróciły do swojego pierwotnego stanu. Niezręczna cisza.

M: Skoro masz klucze, to gdzie samochód?

N: Raz- to nie klucze do mojego samochodu, dwa- jesteśmy w lesie z nieznanej mi przyczyny i Ty się mnie pytasz, gdzie samochód?!

Musiałam na chwilę zamknąć oczy i uspokoić oddech. Nie lubię, kiedy ktoś podnosi na mnie głos.

*Niall*

Podeszła do mnie. Zamknąłem oczy, myślałem, że mnie uderzy. Wyglądała na wściekłą. O czym ja w ogóle myślę?! To dziewczyna! Nialler, weź się w garść!

M: Co Ty robisz?

N: Nie chcesz mnie uderzyć?

M: Nie. Bałeś się?- zaśmiała się

N: Nie. Jesteś dziewczyną.

M: A powinieneś. Mam niezły prawy sierpowy.

N: Skąd..?

M: Kiedy miałam 14 lat, mój brat często wszczynał bójki. Uczył mnie wtedy, jak się bronić. W każdej chwili mógł przyjść jakiś zbir. Alex miał wtedy wielu wrogów. Raz… Nieważne. Po prostu wyjdźmy z tego cholernego lasu, dobra.

Po jej policzku spłynęła pojedyncza łza. Szybko ją otarła.

N: Mel, przepraszam, nie chciałem.

M: Nie. To ja zaczęłam opowiadać.

N: Powinienem zapytać, jaki jest ciąg dalszy?

M: Kiedyś.

I znowu cisza. Dopiero teraz zauważyłem, że Melody trzyma jakąś kartkę.

N: Co to?

M: Miałeś przyczepioną do kurtki, „Ha, ha, ha. Jak się spało? Tylko wspólnymi siłami znajdziecie samochód. Przemyślcie to i lepiej się pogódźcie. Kochamy, Ann i Harry XX”. Zabiję.

N: Poczekaj na mnie.

M: Niall, bo może…

N: Przepraszam. Nie wiem, co we mnie wtedy wstąpiło. To chyba ten alkohol i… Ty.

Spojrzałem jej w oczy. Chciałem znaleźć w nich to, co teraz czuje. Jednak ona spuściła wzrok.

M: Niall… To ja zawsze stwarzam problemy… I to pewnie dlatego Matt…

Zacisnęła oczy, nie chcąc w ten sposób dać upust łzom.

N: Melody, nie płacz.

Kilka łez popłynęło po jej policzkach. Podszedłem kilka kroków bliżej i rozłożyłem ręce. Nie chciałem wykorzystać sytuacji. Chciałem pokazać jej, że ma moje wsparcie. Wiem dobrze, co oznacza zdrada. Za dobrze…

Nie czekała już dłużej, tylko wtuliła się w moje ramiona. Przycisnąłem ją do siebie, a ona płakała. Nie miałem nic przeciwko, że moja bluza (o dziwo Ann i Hazza pomyśleli, że może być zimno) była już mokra. Głaskałem ją po włosach i żałowałem, że nie mogę przytulać jej tak codziennie. Niestety ona raczej nie była gotowa na nowy związek. Dotarło to do mnie. Może z tym lasem to wcale nie był taki głupi pomysł… :)

Mely odsunęła się ode mnie.

M: Przepraszam.

N: Nie masz za co przepraszać.

M: Jesteśmy w lesie, jest zimno, a ja użalam się nad sobą.

Ponownie ją przytuliłem.

M: Niall, co Ty robisz? Już nie płaczę.

N: Powiedziałaś, że Ci zimno. Ogrzewam Cię.

Zaśmiała się.

M: Na pewno cieplej będzie mi w samochodzie.

Nadal się śmiała.

N: Chyba nie śmierdzę. Mnie bardzo przyjemnie w takiej pozycji.

M: Niall, chodźmy szukać samochodu.

N: Ale jesteś pewna?

M: Tak. Absolutnie.

N: Jak chcesz- odsunąłem się od niej- ale powiedz słowo, a ja posłucham.

M: Zapamiętam.

Zaśmialiśmy się jeszcze. Na drzewie narysowana była strzałka, więc ruszyliśmy w kierunku, który wskazywała.

Rozmawialiśmy o niej, o mnie. Ale coś przerwało nam nasze zajęcie…

Samochód! Rzuciłem się na auto Hazzy i mocno przytuliłem. Mal śmiała się ze mnie, ale to nic :)

M: Już, Kochasiu. Bo będę zazdrosna.

N: Ha, ha. Ja wcale nie… Momencik, co Ty powiedziałaś?

M: Ale co?

N: No, jak przytulałem samochód.

M: A więc przyznajesz, że tuliłeś się z samochodem.

N: Nie, wcale nie. Nie zmieniaj tematu.

M: Jakiego tematu?

No muszę przyznać, że potrafi zdezorientować człowieka. Ale ja pamiętam. „Bo będę zazdrosna” :D

N: Yyyy… Kiedy indziej.

M: Dobrze.

Zostawię to dla siebie. Nie no, co ja bredzę? Oczywiście, że pochwalę się Liamowi. :D Wsiedliśmy do samochodu. Ja prowadziłem. Ta cisza mnie dobijała. Włączyłem radio. Jechaliśmy i jechaliśmy… Nie no pięknie! Ten idiota nie wpadł na pomysł, żeby zatankować. Zatrzymaliśmy się na jakimś zadupiu. Dwadzieścia minut drogi samochodem, co się równa jakieś półtora godziny spacerem!

M: Co teraz?

N: Idziemy na pieszo.

Westchnęła głęboko. Wyszliśmy z samochodu i ruszyliśmy poboczem. Rzadko przejeżdżały jakieś samochody. Panowała cisza. Melody też to chyba denerwowało, bo zaczęła.

M: Więc…

N: …

M:…

N:…

M: Jesteś z Irlandii?

N: No.

M: Super.

N: Czasem.

M: Dlaczego?

N: Angielski jest ciężki, z irlandzkim idzie mi lepiej.

M: Taaak… Ja znam o wiele za wiele języków.

N: Nie wiem czy pytałem. Dlaczego jesteś poliglotką?

M: Nie z własnej woli. Rodzice zawsze powtarzają, że najważniejsza jest edukacja. Myślę, że to wcale nie tak. Chcieli zapełnić mi czas. Ich wiecznie nie ma w domu. Stwierdzili, że nie wiadomo, co wpadłoby mi do głowy. Szczególnie, że obok mieszka Ann. Skoro każda wolna chwila była zajęta nauką to jak miałabym znaleźć moment na imprezy, alkohol, narkotyki, czy…- zaśmiała się- nie no, tego nie powiem.

Ja tez się zaśmiałem.

N: I co? Znalazłaś?

M: Tak.

Otworzyłem szerzej oczy. Takiej odpowiedzi się nie spodziewałem. Imprezy i alkohol- ok. Jest pełnoletnia. Ale narkotyki i… Melody już… ?! Nie wygląda na taką. Na widok mojej miny roześmiała się głośno.

M: Nie. To nie tak miało zabrzmieć.- mówiła przez śmiech- Nigdy nie ćpałam, ani tym bardziej… Boże! Ty to tak zrozumiałeś, przepraszam.

Teraz z trudem powstrzymywała śmiech. Moja mina chyba nieźle ją rozbawiła.

N: To ja przepraszam. Głupio wyszło.

Znowu się roześmiała. Ma piękny śmiech. Z lekką chrypką. Ruszyliśmy dalej.

M: A co Cię tu sprowadziło? Do Anglii?

N: Śpiew. W Irlandii daleko bym nie zaszedł. Ćwiczyłem i poszedłem do XFactora. Stało się. Jestem w One Direction.

Nie odpowiedziała. Szła dalej. Zamyśliła się.

N: O czym myślisz?

M: O przyszłości.

N: I co wymyśliłaś?

M: Nic. Rodzice chcą, żebym była ortodontką. Panią doktor. To straszne.

N: Dlaczego?

M: Nudy, zęby i ten charakterystyczny zapach. Mdli mnie od niego.

N: A co chciałabyś robić?

M: Nie wiem.

N: Oj, no weź, musisz mieć jakieś hobby.

M: Ale z tego się nie wyżyje.

N: Z tego, to znaczy?

M: Z tańca. To bez sensu.

N: Danielle potrafi.

M: Kto to?

N: Dziewczyna Liama.

M: Czy któryś jeszcze ma dziewczynę, a ja nic o tym nie wiem?

N: A co?

M: Jestem jedyną dziewczyną, pomijając Sam i moją mamę, w tym domu.

N: Ann?

M: Rodzina się do niej zjeżdża.

N: Nie cierpię takich zjazdów.

M: No. A wracając do tych dziewczyn…

N: Louis ma Eleanor, Zayn Pierre.

 
M: I tyle?

N: No. Harry zawsze się pociesza. Nie ma jeszcze dziewczyny. No chyba, że mam już liczyć Ann.

Zaśmiałem się. Ona nie. Wbiła wzrok w ziemię. Wiedziałem, jakie pytanie chce mi zadać. Walczyła z tym, ale przegrała.

M: A Ty?- zapytała ledwo słyszalnie.

N: Ja? Miałem dziewczynę, ale przez karierę nie dało rady. Wyjechałem i rozstaliśmy się. W zgodzie. Teraz ciągle czekam na tą jedyną.

Spojrzałem na nią. Przez chwilę patrzyliśmy sobie w oczy, ale ona odwróciła wzrok i znowu śledziła dokładnie grunt.

N: A Ty masz już kogoś? Po Mattcie?

M: Yyyy… Nie. Tak. Może. Nie wiem…

N: Kto to?

Zapytałem z nadzieją.

M: Ja… Nie.

N: Co „nie”?

M: Nie wiem, czy…

Przerwała, bo nagle zaczęło lać. No pięknie! Cudownie! Teraz?! Może powiedziałaby mi, na czym stoję?! Ale nieeee! Biegliśmy przed siebie aż w końcu oboje potknęliśmy się o korzeń przy drodze i wylądowaliśmy w błocie. Powinniśmy się rozpłakać, ale zamiast tego śmialiśmy się i rzucaliśmy tą brązową mazią. Potem, kiedy byliśmy już do reszty przemoczeni, usiedliśmy pod drzewem i… siedzieliśmy gadając ze dwie godziny.

*Harry*

Jest pierwsza, a ich nie ma. Powinni być. A jeśli coś się stało? Jeśli faktycznie zaatakował ich dzik? Nie, niemożliwe, w Anglii nie ma dzików!

A: A jak coś im się stało?

Ls: Sam Was zabije.

H: O nie, mój drogi. Nie protestowaliście, a więc siedzimy w tym gównie razem.

Z: Ale…

A: Nie ma ale. Nawet nie wiemy, gdzie mogą być.

L: Pozostaje nam czekać.

*Niall*

Ruszyliśmy z powrotem do domu. Jak wyjdziemy z tego lasu Londyn będzie miał niezły ubaw. Wyglądamy jak… Nie porównam, bo nie ma czegoś takiego. No może Yeti.

* godzinę potem*

M: Dom!

Wdać już było willę Mel. Rzuciliśmy się do niej biegiem. Nadal lało, więc błoto częściowo się już zmyło. Mely przyłożyła kciuka do czytnika i chwilę potem klęczeliśmy już na podłodze. Mało! Całowaliśmy podłogę!

N: Nareszcie! Cywilizacja! Jedzenie!

M: Dom! Łazienka!- A teraz zauważyliśmy chłopaków i przyjaciółkę Mel, którzy zwijali się ze śmiechu- Ann!!!

Melody szybko podniosła się i rzuciła na Ann.

M: Zabiję Cię!

Dogoniła ją już w salonie. Przewróciła ją i przygwoździła do podłogi.

M: Pamiętasz karatsu dwa lata temu? Nareszcie się przyda!

A: Nie, Mely, proszę. Pamiętasz? BFF? Zabiorę Cię do tego Vegas! Pamiętasz, jak obiecałam? Zabiorę! Tylko nie bij!

Ann zasłoniła twarz rękoma. Mel już turlała się obok niej ze śmiechu. Ja, korzystając z zamieszania, przewróciłem i przygniotłem do podłogi Hazzę.

N: A Ty? Ja też chcę do Las Vegas. Pamiętasz może, jak Liam nam opowiadał, że trenował boks? Pamiętasz, jak mnie nauczył? Chyba jeszcze nie zapomniałem.

H: Dobra, polecimy, proszę, nie rób tego. Jesteśmy przyjaciółmi. Kocham Cię! Nie zabijaj!

Zszedłem z niego i wybuchłem gromkim śmiechem.

Z: Ja nie chcę przeszkadzać, ale patrzcie. Sam nas zabije. Ale ja tego sprzątać nie będę.

Fakt, trochę brudno się zrobiło. Podłoga, ściany… sufit?!

N: O której wraca Sam?

M: Za… Która godzina?

Ls: Po drugiej.

M: Czyli za dwie godziny.

L: No to ruchy!

Mel poprowadziła nas do schowka. Wyjęliśmy wszystko. Szorowaliśmy podłogę, meble, ściany, sufit. Dobrze, że farba odporna na szorowanie.

Wybiła szesnasta. Usłyszeliśmy pukanie. Wszyscy rzuciliśmy się na kanapy.

M: Niall?

N: Co?

M: My nadal mamy na sobie tamto.

Zerwaliśmy się i pobiegliśmy na górę. Pięknie, Zayn zajął łazienkę, a w moim pokoju nie ma.

N: Mogę do Twojej?

Usłyszeliśmy krzyk Sam.

S: Wróciłam!!!

Mel wręcz wepchnęła mnie do swojego pokoju.

M: Idź pierwszy.

Posłuchałem jej i poszedłem do łazienki. Zdjąłem z siebie wszystko i wziąłem prysznic, piorąc ubrania. Wyszedłem z kabiny i skapnąłem się, że nie mam ciuchów na zmianę.

N: Melody?

M: Co?

N: Bo.. ja.. nie.. nie wziąłem ubrań.

M: To załóż to, w czym byłeś i idź po nowe.

N: Ale to jest mokre. Mogłabyś?

M: A jak mnie zobaczy?

N: Lepiej, żeby zobaczyła Ciebie całą w błocie niż mnie bez ciuchów.

Chyba mnie posłuchała, bo usłyszałem ciche kroki i otwierane drzwi.

Siedziałem na krawędzi wanny obok prysznica. Skapnąłem się, że mój widok bez niczego może ją wystraszyć. Złapałem więc ręcznik i owinąłem się nim starannie. Melody zapukała.

M: Co teraz?

N: Odsuń się od drzwi, wyciągnij ręce z ciuchami i zamknij oczy.

---------------------------------------------------------------------------------

Hello! :D

Mam świetny humor! :D

1-ego października premiera albumu chłopców.

Z tego, co zrozumiałam :D

Liczę na komentarze.

Przynajmniej trzy.

Kocham <333

Niall’s wife :)

6 komentarzy:

  1. Jezu, uwielbiam Twoje opowiadanie i wcale cię nie oszukuję, serio :D
    też mam dobry humorek, chociaż kiepsko się dzisiaj czuję. Dodałam u mnie rozdział, a do ciebie z chęcią zaglądam,serio!
    Dodawaj częściej te rozdziały, lubię je czytać, więc sprawiaj tez, zeby były takie długie :D

    Nie no super, już nie mogę doczekać się następnego :D

    + Niall i Melody - ta para nigdy mi się nie znudzi, serio! Więcej ich! A co! :D

    xx

    www.ho-run.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. osz ty świetne !

    ;D Uwielbiam twojego bloga ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. WOW !!! No normalnie uśmiech na mojej twarzy !!!
    Pisz, dodaj kolejny. Ciekawość zżera :)
    Kocham Cię wiesz ??
    Pozdrawiam
    Weronika :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Najzajebistsza część, zaraz po pląsach Ann :P
    Vegas... A ja myślałam, że wolisz na urodziny koniczynkę... No cóż magnes musi Cię zadowolić :D
    Love xX
    Harry's wife :)

    OdpowiedzUsuń
  5. świetny! :)
    Zapraszam do mnie, na każdym z blogów znajdziesz nowy post. Na jednym z nich nowy rozdział opowiadania. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ekstra, ekstra, ekstra.. Mogłabym tak cały czas ale mi się nie chce.
    Dawaj następny albo... SIEKIERA I MŁOTYKA!
    Kocham <333

    OdpowiedzUsuń