środa, 15 sierpnia 2012

Część 7.

*Louis*

Wiem, że to wredne z mojej strony, ale ja tak dłużej nie mogę. Oni wyglądają za ładnie. Trzeba im trochę przeszkodzić, bo za szybko się w sobie zakochają. Zebrałem chłopaków i z poduszkami wlecieliśmy do pokoju Nialla. Zaczęliśmy ich okładać. Chyba robili coś na laptopie, bo już wcześniej się śmiali. Teraz mój Blondynek odłożył laptopa i wziął dwie poduszki, jedną wręczając Melody. Nosz kurdę! Miłość wisi w powietrzu! :D I będzie małe Niallątko! Louis, myślisz tylko o jednym.... Swoją drogą ciekawe, czy Melody już kiedyś... Bosz, Louisie! Co Ty pieprz... Moje rozmyślania przerwał porządny cios poduszką w moją głowę. Oddałem napastnikowi, którym okazała się Mely. Ma dziewczyna siłę. Wszyscy zaprzestaliśmy zabawy, gdy po pokoju zaczęła latać wata. Ups...

M: Sam się wkurzy.

Próbowała zachować powagę, ale nie dała rady i wybuchła. Śmiała się. My też. Do czasu...

S: Co tu się stało?!

L: Samanta?

S: A kto inny?!

L: Wiesz, tak sobie pomyślałem, że masz nieładne te poduszki. To miała być niespodzianka. Chcieliśmy kupić nowe, ale przyszłaś... Nie wiem, jak wy, ale ja jestem głodny. Chodźmy do knajpki na kolację.

Spojrzał na Melody błagalnym wzrokiem.

M: Ymm... Tak. Głodna, jak wilk. Zjemy jakieś ciasto, może coś innego. Będzie fajnie. Co Wy na to?

My: Tak. Będzie świetnie.

Potem wszystko potoczyło się tak szybko, że masakra. Wszystko kręciło się wokół Sam, żeby tylko nie miała czasu się wkurzyć. I udało się. W kawiarni już zapomniała. Zjadłem naleśniki. :) Dobre były. Tak mi się wydaje, bo zjadłem co najwyżej dwa kęsy. Tak to jest, kiedy siedzi koło Ciebie Niall, a Ty jesteś pochłonięty rozmową. Kiedyś wyjem mu całą nutellę! Jestem zły... :D

H: Jest 18.00. Może pójdziemy już? Wiecie. Klub, dziewczyny....

M: Mnie nie kręci to drugie.

N: Ale imprezy chyba nie odmówisz?

M: Nie, tego nie.

Zaśmialiśmy się.

S: Chodźmy.

Wróciliśmy do domu.

*Melody*

Poszłam do swojego pokoju i postanowiłam zadzwonić do Ann*. Jednak telefon zadzwonił.

A**: Stęskniłam się.

M: Ania!

A: Prosiłam Cię...

M: Nieważne. Co u Ciebie?

A: Wyjdź przed dom.

M: Po co?

A: Po prostu wyjdź.

Rozłączyła się. Zbiegłam na dół, omijając chłopaków siedzących w salonie. Założyłam buty i narzuciłam kurtkę. To, co zobaczyłam na zewnątrz było super!

M: Ann!!!!

A: Melody!!!

Ann stała przed moim domem.

M: Co tu robisz? Wcześniej?

Uściskałam ją.

A: Leje, więc wróciłam.

M: Strasznie się cieszę.

A: Ale chyba nie powiesz mi, że się nudziłaś.

Przyglądała się czemuś, co było za mną. Odwróciłam się podążając za jej wzrokiem. W drzwiach stało pięciu wystraszonych chłopaków.

M: Tak, przy nich się nie da. Chłopaki, chodźcie, przedstawię Wam kogoś.

Chłopcy doszli do nas lekko oszołomieni. No tak, Ann była bardzo ładna.

M: Ann, to jest Liam, Louis, Zayn, Niall i...

H: Harry Styles. Przyjaciel.

Wyciągnął do niej rękę, a kiedy ona mu ją podała, on ją pocałował, jak gentelman.

A: Ann Moore. Przyjaciółka.

H: Szalenie mi miło.

A: Mnie również.

Patrzyli na siebie tak, jakby chcieli siebie już od dawna. No proszę. On podrywa ją i vice versa. Coś się święci... Matko, Louis ma na mnie zły wpływ.

M: Dobra, myślę, że już wystarczająco blisko się poznaliście.

H: No nie wiem, nie wiem.

A: Ja tam uważam, że bliskie kontakty są ważne.

Nie no, mam rację! :D

Ls: Harry, klub.

Louis nie podziela mojej wizji. Nie pozwolę mu tego zepsuć. Dlaczego wcześniej o tym nie myślałam. Ann i Harry pasują do siebie idealnie!

H: Ach, tak, tak.

Był w nią wpatrzony, jak w obrazek. Ona w niego.

M: Ann, może pójdziesz z nami?

Ls: Naprawdę?

M: Tak, nikt nie będzie miał nic przeciwko.

Ls: Wiesz, w sumie...

M: Och, Lou. Nie musisz mi mówić, że mam rację.

Ta gra jest ciekawa, nie ma zasad.
On już więcej się nie odezwał.

M: To co, pójdziesz?

A: Tak.

H: Cieszę się.

A: Ja też.

Chciało mi się śmiać z tej sytuacji.

M: Może...

L: Pójdziemy..

N: Się szykować.

M: Tak.

A: O której idziemy?

M: O 20.00

A: Jest 18.30.

Ls: Myślę, że się nie wyrobisz.- zwrócił się do Ann.

H, M, L, N, Z: Louis!

Ls: Dobra, dobra.

A: Przyjdę do Was o 19.50. Melody, pomogę Ci.

Nie cierpię, tego, że jest taka zorganizowana. Ale fakt, pomoże mi.

M: Jasne.

Poszliśmy do domu. Ania do swojego. Lou chciał wejść do swojego pokoju, ale ja go zatrzymałam.

M: Co Ci tam odbiło?

Ls: Nieważne.

M: Ważne, Louis. To moja przyjaciółka.

Ls: Uważam, że skrzywdzi Harrego.

M: Louis, ja...

Ls: Melody... Postaram się. Tylko nie pozwól jej. Proszę.

Miał łzy w oczach.

M: Dobrze, Lou.

Rozeszliśmy się. Postanowiłam, że nie będę o tym myśleć. Przeciez ona tego nie zrobi. Nie jest taka. Wmawiam to sobie, ale i tak w to wierzę.
Weszłam do garderoby i stwierdziłam, że nie mam się w co ubrać. Przeszukałam wszystkie półki, wieszaki, szafki, szafeczki, szuflady... Postanowiłam się wykąpać. Kiedy ona przyjdzie, wybierze coś. Umyłam włosy moim truskawkowym szamponem i wysuszyłam je tak, że powstały mocne fale. Rzadko mi się to udaje. Zrobiłam lekki makijaż. Prawie nie widoczny, a potem już delikatnie podkreśliłam rzęsy tuszem. Przyszła Ann. Była ubrana w czarne szorty i białą, zwiewną bluzkę na ramiączkach. Na nogach czarne baletki. Włosy związane w koka- „artystyczny nieład”. Makijaż też miała delikatny.
Spojrzała na mnie, owiniętą ręcznikiem i bez słowa weszła do mojej garderoby. Po chwili wyszła z niej, wręczając mi to:



Poszłam do łazienki i przebrałam się.

A: Teraz wyglądasz, jak człowiek, chociaż w tym ręczniku chłopcy na pewno by się za Tobą oglądali.

Powiedziała z drwiną w głosie.

M: Bardzo śmieszne.

Zaśmiałyśmy się. Do pokoju wparował Louis.

Ls: Melody, czy już.. Wow!

Spojrzał na Ann i na mnie.

Ls: Kurdę, muszę powiedzieć Liamowi, żeby mnie dzisiaj pilnował.

M: Zamknij się. Wiesz, że nie musiałam być ubrana?

Ls: Wiesz, że mnie by to nie przeszkadzało?

Dałam sobie spokój. Reakcja chłopaków na mój widok była podobna. Potem pojechaliśmy do klubu.

----------------------------------------------------------------------------

Hej.
I jak Wam się podoba?
Dla mnie jest ok.
Nie wiem, kiedy dodam następny, bo mam godzinę na kompie do końca tygodnia.
Kocham Was :*
Niall’s wife :)

3 komentarze:

  1. Noo.. Louis jest.. Jebnięty! I za to go kocham!
    Rozdział jest świetny chociaż mógłbyć wcześnie ponieważ w kościele nie mogłam się skupić na niczym innym niż na tym rozdziale Kurwa Mać!
    Dobra spokój bo mi ciśnienie zaraz skoczy..
    Czekam na następny który ma się pojawić jutro. Zrozumiano?
    Kocham <333
    ♥Stylesowa♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Zapomniałaś o zmiani zdjęcia Ann :I
    Foch :P
    Jak Ty mnie dobrze znasz!!!
    Ta rozmowa z Harrym tak cholernie do nas (mnie i mojego męża) pasowała :P
    Czemu Lou mnie nie lubi?!
    Kocham <3
    Harry's wife :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak ja kocham twoje opowiadanie <3
    No i oni jadą do klubu, podejrzewam, że to będzie niezapomniane :)
    I Louis... Nawet nie mam na niego słów <3
    Pisz szybko następny <3
    Kocham <333
    Mrs.Styles

    OdpowiedzUsuń