sobota, 30 czerwca 2012

Część 17


Puk, puk. Otworzyłaś drzwi, a przed nimi stał.... pracownik ze śniadaniem. Przyjęłaś je od niego. Wyciągnęłaś pieniądze z kieszeni, aby zapłacić.

P: Nie, nie. Już opłacone.

T: Jak to?

P: Jakiś Pan zatrzymał mnie po drodze i zapłacił za dostawę.

T: Yyyymmm... A może mi go Pan jakoś opisać....

P: Yyy.. Dość wysoki, nie najgorzej zbudowany, i miał brązowe, kręcone włosy.

T: Dziękuję, do widzenia.

P: Do widzenia.

Zamknęłaś drzwi i powiedziałaś sama do siebie

T: To musiał być Harry.

Teraz z pokoju wyszła Emma.

E: Hej Mycho. Kto przyszedł?

T: Był dostawca. Zamówiłam naleśniki. Ktoś za nie zapłacił....

E: Kto?

T: Harry. Chcesz naleśnika?

E: To słodko z jego strony...

T: On próbuje mnie udobruchać.

E: ????

T: Wczoraj miał miejsce pewien incydent.

E: Jaki?

T: Długa historia.

E: Mamy czas. A wracając do Twojego poprzedniego pytania: Chcę naleśnika, a nawet dwa.

Zaczęłyście się śmiać, ale Twoja mina szybko wróciła do swojego pierwotnego wyglądu. Opowiedziałaś Em o wywiadzie, o...KFC też.

E: Skarbie... Nie martw się (przytuliła Cię). Będzie okej. Kochacie się, a ja szczerze też bym się tak zachowała na jego miejscu.

T: Nawet Ty przeciwko mnie!

E: Oj, daj spokój. To jednorazowy incydent. Powinno Ci schlebiać, że taka gwiazda jest o Ciebie zazdrosna. (brewki)

T: Myślisz?

E: Nie, ja to wiem.

Uśmiechnęłyście się do siebie.

T: Może mu wybaczę, ale teraz wcinaj naleśniki, bo stygną i tylko ja jem.

E: Ok.

Zjadłyście śniadanie i poszłyście na zakupy. Wydałaś masę kasy. Na szczęście jutro będzie przelew od rodziców.... :P Kiedy już wracałyście do hotelu Em przekonała Cię, abyś wybaczyła Haroldowi. Tak naprawdę, to od początku nie miałaś zamiaru długo się na niego gniewać. Nagle dostałaś sms-a.

Harry: Spójrz w górę.

Spojrzałaś. Po niebie latał samolot. Tworzył przy tym różowy napis: Kocham Cię, (T.I.). Wybacz mi. W Twoich oczach pojawiły się łzy. Emma odsunęła się od Ciebie na kilkanaście kroków, czego Ty nie zauważyłaś, bo wpatrywałaś się w napis. Teraz ktoś przytulił Cię od tyłu i wyszeptał:

K: Kocham Cię. Przepraszam. Daj mi szansę.

Odwróciłaś się. To był Hazza.

T: Harry, od początku chciałam Ci wybaczyć. Kocham Cię.

On wziął Cię na ręce, przycisnął do siebie i zaczął namiętnie całować. Oczywiście odwzajemniłaś pocałunek. Wokół Was zebrał się tłum dziennikarzy, co nie zbyt Wam przeszkadzało. Chciałaś, aby ta chwila trwała wiecznie, ale wreszcie oderwaliście się od siebie. On jednak nie odstawiał Cię na ziemię.

T: Możesz mnie już puścić, głuptasie.

H: Żebyś mi uciekła? Zapomnij.

T: Harry, dziennikarze czekają na wyjaśnienia.

H: To co?

T: Harry...

H: No dobra, ale z objęć Cię nie wypuszczę.

T: Nie pozwolę na to.

Podeszliście do tłumu. Przekrzykiwali siebie nawzajem.

H: Cisza!!!! Albo będzie spokój, albo nie odpowiem na żadne pytanie!

Nastało milczenie, które przerwał jakiś reporter.

R: Co się stało, że Ona ma Ci wybaczyć?

H: Drobny incydent. Nic poważnego.

R: Czyżby?

H: Twierdzi Pan, że kłamię?

R: Ależ skąd. Dziękuję.

Reszta rozbiegła się. Najwyraźniej mieli zadać to samo pytanie.

H: Spokój na jakiś czas.

Wiedziałaś, że musisz pogadać z Harrym. Nie zostaniesz w Londynie wiecznie, ale...Nie teraz! Nie kiedy wszystko się układa. Wróciła Em.

E: Hej, Harry. (T.I.), Niall zaprasza mnie na obiad, nie obrazisz się, jak pójdę, prawda?

T: Dlaczego miałabym się obrazić? Idź.

E: Dzięki. Bawcie się dobrze!

T,H: Wy też.

Em pobiegła, a Wy zostaliście. Patrzyliście na siebie w ciszy, którą przerwał Hazza.

H: Może my tez coś zjemy?

T: Dobra, ale mam dwa warunki.

H: Wal.

T: Pierwszy- Pójdziemy zanieść moje zakupy.

H: Okej, a drugi?

T: Nie idziemy do KFC.

Wybuchliście śmiechem.

H: Może być.

Poszliście do Ciebie, zostawiłaś ciuchy, zamknęłaś apartament i wyruszyliście przed siebie.

T: Harry, czy Ty wiesz, gdzie my idziemy?

H: Nie.

T: Dobrze wiedzieć.

Szliście tak przez jakąś godzinę. Jesteście w zupełnie nieznanym Ci miejscu.

T: Harry, gdzie jesteśmy?

H: Yyyy.. Nie powiem.

T: Pięknie! Zgubiliśmy się.

Zatrzymaliście się.

H: Nieprawda. Po prostu... szukamy nowych miejsc.

T: Jest 18.00 i robi się ciemno. Skoro wiesz, gdzie jesteśmy, to wracajmy.

H: Ymmmm.. Jeszcze nie.

T: Harry! Przyznaj, że zabłądziłeś.

H: Mężczyźni nie błądzą, oni odkrywają nowe szlaki.
 Harry Styles Harry Styles of One Direction arriving at a central London dance studios as rehearsals continue for this week's "The X Factor". Harry wears a Help for Heroes t-shirt - a charity who support soldiers and their families.
T: Haroldzie Edwardzie Stylesie! Powiedz prawdę.

H: No dobra. Może troszkę się zgubiliśmy, ale troszkę!

T: Jak chcesz. Zapytajmy o drogę.

H: Nie.

T: Bo?

H: Bo nie i już.

T: Oh, ta wasza męska duma. Harry, Horrusiu, Haroldziuniuniuniu, proszę Cię. To nic złego zapytać. To świadczy o Twoim zdrowym rozsądku.

H: Może... Nie! Nie dam się! Nie zapytam o drogę.

T: To ja to zrobię.

Podeszłaś do kogoś.

T: Przepraszam, którędy do (piiiiiiiiiip)?

K: Kuald, mika czika bomba tromba. Wera glomb wi hi.

T: Słucham?

K: Maka laka?

T: Przepraszam, nie rozumiem, dziękuję.

K: Wu au.

Odeszłaś od kobiety i wróciłaś do Hazzy.

T: Guzik. Jesteśmy w jakiejś chińskiej dzielnicy.

H: Mówiłem, że nie warto.

T: Daj spokój. Może wymyśliłeś chociaż, jak wrócić? Robi się coraz zimniej.

Teraz Harry przytulił Cię.

T: Co robisz?

H: Ogrzewam Cię. Zimno Ci.

T: Harry, doceniam to, ale musimy znaleźć drogę.

H: Jasne. Przyszliśmy z tamtąd, więc wróćmy tamtędy.

T: Tyle razy skręcaliśmy...

H: Ale może napotkamy wreszcie jakiegoś Anglika?

T: Masz rację. Chodź.

Błądziliście jakieś 2 godziny. Nareszcie jesteście w hotelu.

T: Brrrrrr... Zimno.

Harold szybkim krokiem udał się do Twojej łazienki i odkręcił wodę, więc podążyłas za nim.

T: Co robisz?

H: Twoją kąpiel.

T: Dziękuję.

H: Cały czas będę do Twoich usług.

T: Umiem się sama wykąpać.

H: Ale jakby co...

T: Harry!

H: Tylko żartowałem. Przyjdziesz potem na horror do mnie? Chłopaki się ucieszą.

T: Dobra. A co obejrzymy?

H: Widziałaś ‘Rec’?

T: Nie, ale słyszałam, że dobry.

H: Ja też. Wyrobisz się w 45 minut?

T: Yhm.

H: Pa, pa.

T: Pa.

On wyszedł, a Ty wzięłaś odprężającą kąpiel. Potem założyłaś szare dresy i udałaś się do chłopaków. Wszyscy byli w dresach. Nie było Em i Nialla.

Z: Harry! Nie mówiłeś, że (T.I.) przyjdzie! Założyłbym jakiś lepszy dres.

Ls: Daj spokój. Cześć, (T.I.). Siadaj.

T: Jeśli będę Wam przeszkadzać...

L: Pewnie, że nie. Usiądź obok mnie.

Ls: Nie! Siadaj obok mnie!

Z: Nie bo koło mnie.

Kłócili się. Przerwał to Hazza dość głośnym gwizdnięciem na palcach.

H: Proponuję jednak, aby usiadła obok mnie.

L, Ls, Z: Tiak...chyba tak...będzie dobrze...

H: Też tak uważam. Usiądziesz, czy mam Cię posadzić?

T: Dziękuję, usiądę.

Wykonałaś czynność.

T: A gdzie Niall i Emma?

L: Niall napisał mi, że dzisiaj nie wróci na noc, bo poszli z Emmą na całonocny seans filmowy.

T: Moja mała... Tak szybko rośnie...

Zaczęliście się śmiać. Film start. W strasznych momentach wtulałaś się w jego klatę. Czułaś, jak oddycha, jego bicie serca i to, jak się uśmiecha. w międzyczasie Liam i Zayn zasnęli.
-------------------------------------------------------
Postanowiłam Wam wynagrodzić te przerwy pomiędzy pisaniem postów i dodałam dzisiaj drugi. Mam nadzieję, że się podoba. I jeszcze jedno.
Życzę Wam directionerskich wakacji, pełnych radości i spełnienia marzeń (wiecie jakich :P). Buziaki :** Piszcie, co Wam się najbardziej podobało w rozdziale.

6 komentarzy:

  1. No i znów mu wybaczyłam! Dlaczego nie może być chociaż 2 rozdziałów w którym będziemy pokłóceni? Dlaczego ty mi to robisz?
    No ale w rozdziale najbardziej podobało mi się hm... końcówka..
    Czekam na nexta..

    PS. Zapraszam do mnie http://onedirection-fucking.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, wiem...Ale ja go tak kocham, że nie mogę się na Niego długo gniewać.... Może się doczekasz takiej naprawdę porządnej kłótni...:)

      Usuń
    2. No mam nadzieję że się doczekam... Ja też nie umiałabym się za długo na niego gniewać ale ten dreszczyk emocji i ta nie pewność same o to proszą!...

      Usuń
    3. Tak wiem, ale to takie trudne. Bo nad kompem mam jego (ich) plakaty i kiedy patrzę w te jego zielone oczy...oh... nawet jeśli jeszcze nic nie zrobił to one tak bardzo proszą o wybaczenie, że ciężko odmówić...:)

      Usuń
    4. Oł u mnie podobnie ale u mnie zamiast prosić o wybaczenie proszą o coś innego.. No ale jak się tak zapatrzę w te jego zielone oczyska to tak ciężko nie wybaczyć....

      Usuń
  2. Ha! I znów jesteśmy razem.
    Tak na marginesie, to wiedziałam, że długo nie będziemy pokłuceni, pewnie byś nie wytrzymała.
    Świetny post, czekam na następny:***

    OdpowiedzUsuń