Ty rzuciłaś się za nim. Wskoczyłaś do prawie zamarzniętej
wody. Otworzyłaś oczy. Szukałaś go wzrokiem. Kiedy Cię zobaczył podpłynął do
Ciebie i wynurzyliście się z wody. Złapaliście oddechy.
H: (T.I.), Kocham Cię i nigdy Cię nie zdradziłem!!!
T: Harry, co Ty chciałeś zrobić?!
H: Nie potrafiłbym żyć z myślą, że cierpisz! Mnie też to
zabolało, a kiedy powiedziałaś, że nie chcesz mnie znać stwierdziłem, że nie ma
sensu dalej żyć!
T: Harry!!! Nigdy tak nie rób!!! Pomyślałeś, ile krzywdy
sprawiłbyś tym swoim fanom?! Chłopakom?! Mnie?!
H: (T.I.), przepraszam, Kocham Cię!!!
T: Ja też Cię Kocham, ale wychodź z tej wody, bo
zamarzniemy!
Harry objął Cię mocniej niż zwykle. Tak, jakby nie chciał
Cię już nigdy, przenigdy puścić. Wyszliście z wody, on Cię nie puszczał.
Usiedliście na ziemi. Padał śnieg, był (-10) stopni, a Wy byliście całkiem
mokrzy. Nie przeszkadzało Wam to. Byliście pochłonięci sobą.
H: Kocham Cię!
T: Harry, jak to się stało?! Z kim się całowałeś?!
H: Tylko z Tobą!
T: Ale ja nie jestem blondynką!
H: Nie zwrócili uwagi, a moje dotychczasowe partnerki były
zazwyczaj blondynkami, więc stwierdzili, że Ty też jesteś!
T: Harry! Nie zostawiaj mnie więcej, dobrze?!
H: Nigdy!
Całował Cię teraz tak, że zapomniałaś o wszystkim! O śniegu,
o jeziorze, o Em! Skupiłaś się tylko na tym jednym pocałunku. Nie wiesz ile on
trwał, ale wydawało Ci się, że wieczność. W końcu tę chwilę przerwali Wam
chłopcy i Em (nazwijmy Emmę, Liama, Louisa, Nialla i Zayna bandą, dobrze?).
Ls: Kur*a, Harry, co Ty odpier*alasz?!
L: Louis!
Spokój!
Z: Harry, pogrzało Cię?! Wiesz jakiego ataku dostałem?!
N: Hazza! Ja nic nie zjadłem przez Ciebie! Jest pora obiadu!
Wiesz co to znaczy?! Będę miał skurczony żołądek! Wiesz o ile więcej jedzenia
się zmarnuje?! Zdajesz sobie z tego sprawę?!
E: A Ty tylko o żarciu! Patrzcie, oni się pogodzili!
Ls: O kurwwww... To znaczy... O kurczę, Hazz, skoro jeszcze
nie popełniłeś samobójstwa, możesz spokojnie zacząć uciekać!!!
Wstaliście, on Cię wciąż nie wypuszczał z objęć.
L: O rany, Wy jesteście cali mokrzy!
H: No tak, przecież zmarzniesz! Będziesz chora!
T: Ty też, ale spójrz na to tak: będziemy się sobą
opiekować.
Pocałowałaś go w policzek. On przytulił Cię mocniej. Bałaś
się, że zmiażdży Ci kości, ale przynajmniej zmarłabyś w objęciach Harrego
Stylesa J.
H: Jeżeli stawisz sprawę w ten sposób... (brewki)
E: O nie! Nie ma mowy! Nie pozwalam! Macie mi tu być zdrowi!
Jasne?!
T i H: Jasne!
N: A teraz wracać do hotelu i pod kołdrę!
H z figlarnym uśmieszkiem: Jedną kołdrę? (brewki)
N: Szczerze? Mało mnie to obchodzi!
T: Harry, nie pozwalasz sobie?
H: Ty mi już chyba wszystko wybaczysz, nie?
T: Głupek.- poczochrałaś go po czuprynie- Ale mój.
Pocałowaliście się.
Z: Yghm. Możemy wracać? Jest dosć zimno.
H: Sorki.
Wszyscy udaliście się w stronę hotelu. Doszliście po chwili.
Harry bez słowa wszedł z Tobą do Twojego pokoju. Nie miałaś nic przeciwko.
Usiedliście na łóżku. Popatrzyłaś na niego. On na Ciebie. Udałaś się więc do
łazienki, wykąpałaś i przebrałaś w piżamę. Kiedy wyszłaś Hazza spał już w
swoich bokserkach. Przykryłaś go więc, pocałowałaś w policzek i położyłaś się
na drugim końcu łóżka. Po chwili Harry Cię przytulił, usłyszałaś za sobą:
H: Dobranoc śliczna. Kolorowych snów.
T: Kocham Cię.
H: Ale ja Ciebie bardziej.
Nie chciałaś się kłócić, bo wiedziałaś, że nic dobrego z
tego nie wyjdzie.
T: Dobranoc.
Zasnęłaś.
1 luty, godz.: 10.00
________________
Obudził Cię piękny zapach. Tak, to był jego zapach. Harry
jeszcze spał. Spojrzałaś na kalendarz. O nie!!! Urodziny Hazzy! Zapomniałaś!
Teraz wszystko robiłaś szybko i cicho. Wstałaś, wzięłaś prysznic, ubrałaś się,
uczesałaś i z torbą wybiegłaś z hotelu do galerii. Kupiłaś wszystko: balony,
serpentyny, śmieszne czapeczki, etc. Wróciłaś do hotelu. Obudziłaś bandę i
razem poszliście udekorować recepcję, stołówkę, korytarz, Twój apartament, ich
apartament... Hazza ciągle spał. Poleciałaś na dół zrobić mu śniadanie.
Wróciłaś z tacą w rękach. Za Tobą stała banda. Z hukiem otworzyłaś drzwi do
pokoju i wszyscy śpiewaliście Harremu Happy Birthday. On zaspany przetarł oczy,
popatrzył po bandzie i kiedy zobaczył Ciebie uśmiechnął się od ucha do ucha. Ty
podeszłaś do niego, wręczyłaś mu tacę i ... I nie dostał żadnego buziaka.
Dopiero gdy banda dawała mu prezenty Ty skapnęłaś się, że nic mu nie kupiłaś.
Ulotniłaś się z przyjęcia i udałaś do galerii. Po ok. 2 godzinach wracając
przez park usiadłaś na ławce i zrezygnowana rozpłakałaś się. Podbiegł do Ciebie
Hazza.
H: Co się stało?!
T: Harry, co tutaj robisz?
Otarłaś łzy.
T: Przecież są Twoje urodziny.
H: I chciałbym je spędzić z Tobą.
Przytulił Cię i pocałował w czoło.
H: A teraz powiedz mi, czemu płaczesz?
Szlochając mówiłaś:
T: No bo... Ja... Nic Ci nie kupiłam... I... Zrozumiem...
jeśli mnie zostawisz...
Wybuchłaś płaczem.
H: Bo*e, nawet tak nie myśl!
Przytulił Cię jeszcze mocniej i w między czasie całował.
H: Jak mogłaś pomyśleć..., że bym Cię zostawił?! ...Zorganizowałaś przyjęcie, ...śniadanie do
łóżka, ...znosisz mnie, ...czego więcej mogę chcieć?!...*
*...- całusy
T: Kogoś, kto nie zapomni kupić Ci prezentu na urodziny!!!
Znowu płacz.
H: Kochanie... nie mów tak... Kocham Cię!... Kocham Cię!...
T: Przepraszam...
H: Nie ma za co. A teraz chodź, bo bez ciebie to nie to
samo.
Hah , kochany żarłok , świetne;D
OdpowiedzUsuńZapraszam o mnie;)
http://lovesandfriend.blogspot.com/
Ooo... ale słodkie. Jak zawsze z niecierpliwością czekam na następną część. Świetny post:)
OdpowiedzUsuńNareszcie skomentowałaś!!!!
Usuń