Puk, puk. Otworzyłaś drzwi, a przed nimi stał.... pracownik
ze śniadaniem. Przyjęłaś je od niego. Wyciągnęłaś pieniądze z kieszeni, aby
zapłacić.
P: Nie, nie. Już opłacone.
T: Jak to?
P: Jakiś Pan zatrzymał mnie po drodze i zapłacił za dostawę.
T: Yyyymmm... A może mi go Pan jakoś opisać....
P: Yyy.. Dość wysoki, nie najgorzej zbudowany, i miał
brązowe, kręcone włosy.
T: Dziękuję, do widzenia.
P: Do widzenia.
Zamknęłaś drzwi i powiedziałaś sama do siebie
T: To musiał być Harry.
Teraz z pokoju wyszła Emma.
E: Hej Mycho. Kto
przyszedł?
T: Był dostawca. Zamówiłam naleśniki. Ktoś za nie
zapłacił....
E: Kto?
T: Harry. Chcesz naleśnika?
E: To słodko z jego strony...
T: On próbuje mnie udobruchać.
E: ????
T: Wczoraj miał miejsce pewien incydent.
E: Jaki?
T: Długa historia.
E: Mamy czas. A wracając do Twojego poprzedniego pytania:
Chcę naleśnika, a nawet dwa.
Zaczęłyście się śmiać, ale Twoja mina szybko wróciła do
swojego pierwotnego wyglądu. Opowiedziałaś Em o wywiadzie, o...KFC też.
E: Skarbie... Nie martw się (przytuliła Cię). Będzie okej.
Kochacie się, a ja szczerze też bym się tak zachowała na jego miejscu.
T: Nawet Ty przeciwko mnie!
E: Oj, daj spokój. To jednorazowy incydent. Powinno Ci
schlebiać, że taka gwiazda jest o Ciebie zazdrosna. (brewki)
T: Myślisz?
E: Nie, ja to wiem.
Uśmiechnęłyście się do siebie.
T: Może mu wybaczę, ale teraz wcinaj naleśniki, bo stygną i
tylko ja jem.
E: Ok.
Zjadłyście śniadanie i poszłyście na zakupy. Wydałaś masę
kasy. Na szczęście jutro będzie przelew od rodziców.... :P Kiedy już
wracałyście do hotelu Em przekonała Cię, abyś wybaczyła Haroldowi. Tak
naprawdę, to od początku nie miałaś zamiaru długo się na niego gniewać. Nagle
dostałaś sms-a.
Harry: Spójrz w górę.
Spojrzałaś. Po niebie latał samolot. Tworzył przy tym różowy
napis: Kocham Cię, (T.I.). Wybacz mi. W Twoich oczach pojawiły się łzy.
Emma odsunęła się od Ciebie na kilkanaście kroków, czego Ty nie zauważyłaś, bo
wpatrywałaś się w napis. Teraz ktoś przytulił Cię od tyłu i wyszeptał:
K: Kocham Cię. Przepraszam. Daj mi szansę.
Odwróciłaś się. To był Hazza.
T: Harry, od początku chciałam Ci wybaczyć. Kocham Cię.
On wziął Cię na ręce, przycisnął do siebie i zaczął
namiętnie całować. Oczywiście odwzajemniłaś pocałunek. Wokół Was zebrał się tłum
dziennikarzy, co nie zbyt Wam przeszkadzało. Chciałaś, aby ta chwila trwała
wiecznie, ale wreszcie oderwaliście się od siebie. On jednak nie odstawiał Cię
na ziemię.
T: Możesz mnie już puścić, głuptasie.
H: Żebyś mi uciekła? Zapomnij.
T: Harry, dziennikarze czekają na wyjaśnienia.
H: To co?
T: Harry...
H: No dobra, ale z objęć Cię nie wypuszczę.
T: Nie pozwolę na to.
Podeszliście do tłumu. Przekrzykiwali siebie nawzajem.
H: Cisza!!!! Albo będzie spokój, albo nie odpowiem na żadne
pytanie!
Nastało milczenie, które przerwał jakiś reporter.
R: Co się stało, że Ona ma Ci wybaczyć?
H: Drobny incydent. Nic poważnego.
R: Czyżby?
H: Twierdzi Pan, że kłamię?
R: Ależ skąd. Dziękuję.
Reszta rozbiegła się. Najwyraźniej mieli zadać to samo
pytanie.
H: Spokój na jakiś czas.
Wiedziałaś, że musisz pogadać z Harrym. Nie zostaniesz w
Londynie wiecznie, ale...Nie teraz! Nie kiedy wszystko się układa. Wróciła Em.
E: Hej, Harry. (T.I.),
Niall zaprasza mnie na obiad, nie obrazisz się, jak pójdę, prawda?
T: Dlaczego miałabym się obrazić? Idź.
E: Dzięki. Bawcie się dobrze!
T,H: Wy też.
Em pobiegła, a Wy zostaliście. Patrzyliście na siebie w
ciszy, którą przerwał Hazza.
H: Może my tez coś zjemy?
T: Dobra, ale mam dwa warunki.
H: Wal.
T: Pierwszy- Pójdziemy zanieść moje zakupy.
H: Okej, a drugi?
T: Nie idziemy do KFC.
Wybuchliście śmiechem.
H: Może być.
Poszliście do Ciebie, zostawiłaś ciuchy, zamknęłaś
apartament i wyruszyliście przed siebie.
T: Harry, czy Ty wiesz, gdzie my idziemy?
H: Nie.
T: Dobrze wiedzieć.
Szliście tak przez jakąś godzinę. Jesteście w zupełnie
nieznanym Ci miejscu.
T: Harry, gdzie jesteśmy?
H: Yyyy.. Nie powiem.
T: Pięknie! Zgubiliśmy się.
Zatrzymaliście się.
H: Nieprawda. Po prostu... szukamy nowych miejsc.
T: Jest 18.00 i robi się ciemno. Skoro wiesz, gdzie
jesteśmy, to wracajmy.
H: Ymmmm.. Jeszcze nie.
T: Harry! Przyznaj, że zabłądziłeś.
H: Mężczyźni nie błądzą, oni odkrywają nowe szlaki.
T: Haroldzie Edwardzie Stylesie! Powiedz prawdę.
H: No dobra. Może troszkę się zgubiliśmy, ale troszkę!
T: Jak chcesz. Zapytajmy o drogę.
H: Nie.
T: Bo?
H: Bo nie i już.
T: Oh, ta wasza męska duma. Harry, Horrusiu,
Haroldziuniuniuniu, proszę Cię. To nic złego zapytać. To świadczy o Twoim
zdrowym rozsądku.
H: Może... Nie! Nie dam się! Nie zapytam o drogę.
T: To ja to zrobię.
Podeszłaś do kogoś.
T: Przepraszam, którędy do (piiiiiiiiiip)?
K: Kuald, mika czika bomba tromba. Wera glomb wi hi.
T: Słucham?
K: Maka laka?
T: Przepraszam, nie rozumiem, dziękuję.
K: Wu au.
Odeszłaś od kobiety i wróciłaś do Hazzy.
T: Guzik. Jesteśmy w jakiejś chińskiej dzielnicy.
H: Mówiłem, że nie warto.
T: Daj spokój. Może wymyśliłeś chociaż, jak wrócić? Robi się
coraz zimniej.
Teraz Harry przytulił Cię.
T: Co robisz?
H: Ogrzewam Cię. Zimno Ci.
T: Harry, doceniam to, ale musimy znaleźć drogę.
H: Jasne. Przyszliśmy z tamtąd, więc wróćmy tamtędy.
T: Tyle razy skręcaliśmy...
H: Ale może napotkamy wreszcie jakiegoś Anglika?
T: Masz rację. Chodź.
Błądziliście jakieś 2 godziny. Nareszcie jesteście w hotelu.
T: Brrrrrr...
Zimno.
Harold szybkim krokiem udał się do Twojej łazienki i
odkręcił wodę, więc podążyłas za nim.
T: Co robisz?
H: Twoją kąpiel.
T: Dziękuję.
H: Cały czas będę do Twoich usług.
T: Umiem się sama wykąpać.
H: Ale jakby co...
T: Harry!
H: Tylko żartowałem. Przyjdziesz potem na horror do mnie?
Chłopaki się ucieszą.
T: Dobra. A co obejrzymy?
H: Widziałaś ‘Rec’?
T: Nie, ale słyszałam, że dobry.
H: Ja też. Wyrobisz się w 45 minut?
T: Yhm.
H: Pa, pa.
T: Pa.
On wyszedł, a Ty wzięłaś odprężającą kąpiel. Potem założyłaś
szare dresy i udałaś się do chłopaków. Wszyscy byli w dresach. Nie było Em i
Nialla.
Z: Harry! Nie mówiłeś, że (T.I.) przyjdzie! Założyłbym jakiś lepszy dres.
Ls: Daj spokój. Cześć, (T.I.). Siadaj.
T: Jeśli będę Wam przeszkadzać...
L: Pewnie, że nie. Usiądź obok mnie.
Ls: Nie! Siadaj obok mnie!
Z: Nie bo koło mnie.
Kłócili się. Przerwał to Hazza dość głośnym gwizdnięciem na
palcach.
H: Proponuję jednak, aby usiadła obok mnie.
L, Ls, Z: Tiak...chyba tak...będzie dobrze...
H: Też tak uważam. Usiądziesz, czy mam Cię posadzić?
T: Dziękuję, usiądę.
Wykonałaś czynność.
T: A gdzie Niall i Emma?
L: Niall napisał mi, że dzisiaj nie wróci na noc, bo poszli
z Emmą na całonocny seans filmowy.
T: Moja mała... Tak szybko rośnie...
Zaczęliście się śmiać. Film start. W strasznych momentach wtulałaś się w jego klatę. Czułaś,
jak oddycha, jego bicie serca i to, jak się uśmiecha. w międzyczasie Liam i Zayn zasnęli.
-------------------------------------------------------
Postanowiłam Wam wynagrodzić te przerwy pomiędzy pisaniem postów i dodałam dzisiaj drugi. Mam nadzieję, że się podoba. I jeszcze jedno.
Życzę Wam directionerskich wakacji, pełnych radości i spełnienia marzeń (wiecie jakich :P). Buziaki :** Piszcie, co Wam się najbardziej podobało w rozdziale.